Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bochnia: strach przed wielką wodą. Boją się powtórki z 2010 roku

Małgorzata Więcek-Cebula
Wezbrana Raba w maju 2010 roku zalała wioskę Proszówki. Pod wodą znalazło się kilkadziesiąt domów. W całej gminie Bochnia powódź dotknęła około 1,5 tysiąca budynków
Wezbrana Raba w maju 2010 roku zalała wioskę Proszówki. Pod wodą znalazło się kilkadziesiąt domów. W całej gminie Bochnia powódź dotknęła około 1,5 tysiąca budynków Małgorzata Więcek-Cebula
Mieszkańcy gminy Bochnia z niepokojem patrzą w niebo. Zapowiadane przez synoptyków opady deszczu mogą oznaczać spore problemy.

Cztery lata temu, również w maju, przez południe Polski przeszły katastrofalne ulewy. Intensywnie padało kilka dni. W efekcie zbiornik w Dobczycach niebezpiecznie się wypełnił. Jego pracownicy, opierając się na obowiązujących instrukcjach, zdecydowali się na zrzut nadmiaru wody. To doprowadziło do podniesienia się poziomu Raby i zatopienia około 1,5 tysiąca budynków na terenie gminy Bochnia.

- Byliśmy na to kompletnie nieprzygotowani, wielka woda wdarła się do domów w poniedziałek o świcie - wspomina Jerzy Lysy, wójt gminy Bochnia.

Wielu mieszkańców wtedy spało, inni szykowali się do szkoły, pracy. Zalane zostało siedem miejscowości położonych w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki Raby: Siedlec, Cikowice, Stanisławice, Proszówki, Damienice, i Gawłów.

- Szkody były naprawdę ogromne. Mieszkańcy stracili około 15 milionów złotych, natomiast samorząd 18 mln. Woda zniszczyła drogi, mosty, przepusty, chodniki, jak również obiekty gminne - wylicza Jerzy Lysy.

Obawiają się powtórki

Nic dziwnego, że zapowiadane przez synoptyków opady deszczu wywołały duży niepokój. Prognozy wskazują na to, że ulewy mogą być zbliżone do tych, jakie wystąpiły w maju 2010 roku.

- Trzeba zrobić wszystko, aby nie dopuścić do takiej sytuacji jak cztery lata temu. Podczas tamtej powodzi straciliśmy wszystkie nasze zwierzęta. Zamknięte w klatkach, nie miały szans na ucieczkę. Do dziś bardzo to przeżywamy - opowiada Zofia Filipek z Proszówek. Powódź zniszczyła jej wtedy także piwnice i mieszkanie na parterze budynku.
- Boję się powtórki. Od środy, kiedy mają się zacząć ulewy, na pewno nie będę spokojnie spać - mówi kobieta.
Oka nie zmruży także wójt Lysy. Od kilku dni robi wszystko, by uchronić swoją gminę przed wielką wodą. W poniedziałek wystąpił do dyrekcji Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie, aby zlecono wcześniejsze zrzuty wody ze sztucznego zbiornika w Dobczycach.

- Z naturą nie wygramy, możemy jednak przygotować się na anomalia pogodowe, które nas czekają - przekonuje bocheński samorządowiec. - Przygotowanie dużej rezerwy powodziowej, która w razie silnych opadów deszczu pomieści wodę, może zabezpieczyć przed zalaniem kilka miejscowości.

Od czterech lat, jak zaznacza, walczy o zmianę przeciwpowodziowych rozwiązań. Jego zdaniem, obowiązująca obecnie instrukcja jest niewystarczająca.

- W zbiorniku mieszczącym około 140 milionów metrów sześciennych wody, rezerwa wynosi zaledwie 33 mln. Powinna być zwiększona do 44, a w sytuacjach ekstremalnych, jak choćby zapowiadane opady, do 50 - przekonuje Lysy.

Będzie bezpiecznie?

Z prognoz IMGW wynika, że deszcz na terenie Małopolski zacznie padać w środę po południu. W pierwszej dobie przewiduje się od 20 do 40 litrów na metr kwadratowy, w kolejnej podobnie. Opady zmniejszą się w nocy z czwartku na piątek, tego dnia powinny ustać.

Synoptycy przewidują, że w ciągu tych trzech dni spadnie od 50 do 110 litrów na metr kwadratowy. To dużo, chociaż dwa razy mniej niż w maju 2010 roku. Przedstawiciele RZGW w Krakowie przekonują, że cały czas trzymają rękę na pulsie.
- Jesteśmy przygotowani do tej sytuacji, zwiększyliśmy rezerwy do 40,5 mln metrów sześciennych w zbiorniku dobczyckim - przekonuje Tomasz Sądag, zastępca dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. - Non stop analizujemy prognozy i raporty synoptyków, jeśli będzie taka potrzeba, to wcześniej wykonamy kilka zrzutów wody z zapory. Jeszcze jednak nie zdecydowaliśmy, jak duże będą.

Wielka powódź

Podczas powodzi w 2010 roku ucierpiało wiele gmin powiatu bocheńskiego, brzeskiego i tarnowskiego.
Katastrofalnie było między innymi w Borzęcinie, gdzie wylała Uszwica. Mieszkańcy przegrali walkę z żywiołem, mimo że całą noc ofiarnie umacniali wały przeciwpowodziowe workami z piaskiem. Ogromne problemy i nierzadko dramatyczne zdarzenia miały miejsce w gminie Szczurowa. Konieczna była tam ewakuacja setek mieszkańców, pod wodą znalazło się wiele domów i gospodarstw. W powiecie tarnowskim wezbrana woda zalała tysiące budynków i zniszczyła znaczną część dróg - najgorzej było w Tuchowie i Woli Rogowskiej (gmina Wietrzychowice). Po rzęsistych opadach deszczu uaktywniły się liczne osuwiska w Szczepanowicach (gmina Pleśna).

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska