Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciemna strona futbolu. Futbol, malwersacje, zbrodnie i terroryzm

Jerzy Filipiuk
Były prezydent monachijskiego Bayernu, niegdyś świetny piłkarz, mistrz świata i Europy, Uli Hoeness wkrótce zacznie odbywać trzyipółletni wyrok więzienia. Przed nim za kraty trafiało wielu znanych piłkarzy i działaczy za różne przestępstwa, nawet morderstwa i terroryzm - pisze Jerzy Filipiuk.

Jeszcze w marcu był prezydentem jednego z najpotężniejszych klubów sportowych świata Bayernu Monachium. Wcześniej - legendą niemieckiej piłki nożnej, mistrzem Europy (1972) i świata (1974). To on nie strzelił rzutu karnego Janowi Tomaszewskiemu w pamiętnym meczu "na wodzie" we Frankfurcie nad Menem. W 1982 roku jako jedyny z czterech osób przeżył katastrofę prywatnej awionetki lecącej z Monachium do Hanoweru. Przez trzy dekady pracował na chwałę Bayernu, od 2009 roku jako jego szef.

Bundesligi nie obejrzy
Teraz 62-letni Uli Hoeness, który w marcu został skazany na 3,5 roku więzienia za oszustwa podatkowe na ok. 30 mln euro, swą willę z basenem w Tegernsee k. Monachium i posiadłość na Lazurowym Wybrzeżu zamieni na celę w więzieniu w Landsberg Am Lech. Tym samym, w którym w celi numer 7 w latach 1923-1924 roku siedział Adolf Hitler za zorganizowanie puczu monachijskiego i w którym pisał "Mein Kampf".

Hoeness może wziąć ze sobą telewizor, ale nie będzie mógł oglądać meczów Bundesligi, bo te transmituje płatna telewizja Sky, a w więzieniu można oglądać jedynie ogólnodostępne kanały.

W celi będzie mieć do dyspozycji szafę, łóżko, stolik, krzesło, umywalkę, lustro i półkę. Będzie miał prawo do dwóch dwugodzinnych odwiedzin w miesiącu. Były szef klubu i właściciel fabryki kiełbas w Norymberdze będzie pracować w kuchni, piekarni, szwalni czy przy naprawie butów, zarabiając niecałe dwa euro na godzinę.

Rządził zza krat
Hoeness nie jest pierwszym szefem klubu, który garnitur musiał zmienić na więzienny drelich. W 2013 roku właściciel Steauy Bukareszt Gigi Becali został skazany na 3,5 roku odsiadki m.in. za nadużycie władzy przy wymianie 30 ha gruntów z Ministerstwem Obrony (rzeczywiste stawki były 56-krotnie wyższe od podanych w dokumentach) i zapłacenie 1,7 mln euro za ustawienie meczu dwóch drużyn. Wcześniej przesiedział za kratami 15 dni za udział w porwaniu (jego ochroniarze przetrzymywali trzy osoby, które podejrzewał o kradzież maybacha).

Były kandydat na prezydenta kraju, eurodeputowany i poseł chciał uniknąć odsiadki i próbował uciec do Izraela, ale został zatrzymany na lotnisku. Choć jest w więzieniu, rządzi klubem. Potrafił przez telefon zablokować transfer obrońcy Vlada Chirichesa do Tottenhamu.
Gdy Steaua skutecznie rywalizowała z Legią Warszawa o awans do Ligi Mistrzów, oglądał jej awans w telewizji kablowej, którą na jego życzenie zamontowano w więzieniu.

Ekscentryczny szef Steauy zasłynął z kontrowersyjnych wypowiedzi, np. "Kobiety po urodzeniu dziecka nie mają już żadnej wartości", "Mężczyzna jest człowiekiem, a kobieta dziwką" i "Geje powinni przebywać w odosobnieniu". Szefa rumuńskiej ligi nazwał "upośledzonym", a czarnoskórego prezentera telewizyjnego "małpą".

Upadek legendy
W ubiegłym miesiącu rumuńskim futbolem wstrząsnęła wiadomość o wyrokach na ośmiu innych ludzi. Za malwersacje, pranie brudnych pieniędzy i oszustwa podatkowe przy transferach 12 graczy do zagranicznych lig na kary więzienia zostali skazani m.in. byli prezesi Dinama Bukareszt (Cristian Borcea) i Rapidu Bukareszt (George Copos), dwaj piłkarscy agenci (Ioan i Victor Becali - kuzyni Gigiego) oraz menedżer Steauy Mihai Stoica.

Największym szokiem dla kibiców był fakt, że za kraty trafił Gheorge Popescu, jedna z największych piłkarskich legend Rumunii, 115-krotny reprezentant kraju, uczestnik trzech mundiali i dwóch Euro, gracz m.in. PSV Eindhoven, Tottenhamu i Barcelony. Dzień po wyroku (ponad 3 lata odsiadki) miał być wybrany na... szefa Rumuńskiego Związku Piłki Nożnej. Po zakończeniu kariery zawodniczej roztrwonił zarobione miliony na niedochodowych inwestycjach.

Bestia w bramce
O wiele surowszy wyrok - 22 lata odosobnienia - usłyszał przed rokiem były bramkarz i kapitan Flamengo Rio de Janeiro, 28-letni Bruno, który zlecił zamordowanie o 3 lata młodszej modelki Elizy Samudio, z którą miał syna. Przed sądem przyznał, że wiedział o planowanej zbrodni, ale zaprzeczał, że był jej zleceniodawcą. - Nie wydałem rozkazu (o zabójstwie - przyp.), ale go zaakceptowałem - przekonywał sąd. Ale czy ten mógł wierzyć komuś, kogo wcześniej skazano na 4,5 roku więzienia za uprowadzenie kochanki, znęcanie się nad nią, gdy była w ciąży i podawanie środków, by poroniła?

Modelka została porwana i zamordowana w 2010 roku przez przyjaciela piłkarza zwanego Macarrao, jego kuzyna (Jorge Luiza Rosę) i trzeciego mężczyznę (Marcosa Aparecido dos Santosa - Bolę). Ten ostatni ją udusił, a Macarrao poćwiartował ciało i rzucił psom na pożarcie. Podczas procesu Macarrao zeznał, że to bramkarz zlecił im dokonanie zbrodni. Był wściekły na modelkę, która żądała alimentów i chciała na podstawie testów DNA udowodnić, że Bruno jest ojcem jej 2-letniego syna.

Z boiska do… Al-Kaidy
Jesienią 2013 roku Belgia przekazała wymiarowi sprawiedliwości USA byłego piłkarza, Tunezyjczyka Nizara ben Abdelaziza Trabelsiego, który odbywał wyrok za próbę zorganizowania zamachu na bazę wojskową w Kleine Brogel (w której stacjonowali amerykańscy żołnierze). Został on zatrzymany dwa dni po zamachach 11 września 2001 roku. Znaleziono przy nim pistolet maszynowy i środki do produkcji bomby. W 2003 roku został skazany na 10 lat więzienia. USA wystąpiły do Belgii o jego ekstradycję. Trabelsi prowadził długą kampanię sądową, by nie dopuścić do przekazania go wymiarowi sprawiedliwości w USA, twierdząc, że obawia się "nieludzkiego traktowania".

Jak został terrorystą? Był wielkim talentem. W 1989 roku pozyskała go I-ligowa Fortuna Duesseldorf. Nie spełniał jednak oczekiwań i wylądował w II-ligowym Wuppertalu. Potem uzależnił się od kokainy, zmieniał kluby, znalazł się w IV-ligowym Wuellrath. W końcu trafił do więzienia. Po wyjściu został zwerbowany przez terrorystów. Został członkiem grupy Al-Takfir wal Hidżra, oskarżonej o zamordowanie holenderskiego reżysera Theo Van Ghoga. Wiosną 2001 r. był w obozie szkoleniowym dla terrorystów, gdzie spotkał się z Osamą bin Ladenem. Po powrocie do Belgii miał wjechać wypełnioną materiałami wybuchowymi furgonetką do kantyny w bazie wojskowej NATO. Aresztowanie udaremniło mu wykonanie samobójczej misji.

Za przemyt, pobicie…
Za kraty trafiali także polscy piłkarze. Z różnych powodów. Bramkarz Legii Warszawa Władysław Grotyński i jej napastnik Janusz Żmijewski za przemyt dolarów, bramkarz Widzewa Łódź Stanisław Burzyński za śmiertelne potrącenie mężczyzny i ucieczkę z miejsca wypadku, obrońca Zagłębia Sosnowiec Jan Leszczyński za niepłacenie alimentów, napastnik Polonii Świdnica Arkadiusz Piech za skatowanie rencisty, a napastnik m.in. ŁKS Igor Sypniewski za znęcanie się nad matką oraz grożenie konkubinie i policjantom.

Skazańcom różnie potem ułożyły się losy. Niektórym tragicznie. Grotyński pograł kilka lat w piłkę, później został cinkciarzem, pił, staczał się. Zmarł na zawał serca w warszawskim pubie. Burzyński też trochę grał w piłkę, pracował, ale popadał w depresję, pił. 10 lat po wyjściu z więzienia popełnił samobójstwo, wyskakując z 9. piętra.

Szansa od naczelnika
Za jazdę po pijanemu skazano sporo polskich futbolistów. Był wśród nich obrońca Górnika Zabrze Wojciech Ozimek, który w 1992 r. wracając z klubowej imprezy, ładą samarą zderzył się czołowo z fiatem 126 p. Zginęły trzy osoby, a 11-letnia dziewczynka została ciężko ranna. Ozimka, który prowadził samochód mając 2 promile alkoholu we krwi, skazano na 7 lat. Trafił do zakładu karnego w Wojkowicach. Sąsiadował on z boiskiem klubu Górnik, którego piłkarze walczyli o awans do III ligi. Naczelnik więzienia był wiceprezesem klubu. Dał szansę gry Ozimkowi. Ten świetnie się spisywał. A nie miał łatwego życia. Jego grze przeciwny był Śląski Związek Piłki Nożnej i rodzina ofiar (choć chciał pomagać jej finansowo). Kibice Sparty Zabrze nie wpuścili go na stadion, gdy przyjechał ze swą drużyną rozegrać mecz.

W 1995 roku Ozimka na jego prośbę przeniesiono z więzienia w Wojkowicach do zakładu karnego w podkrakowskiej Ruszczy. Został graczem Hutnika Nowa Huta. Zaliczył 36 gier w ekstraklasie, w Pucharze UEFA grał przeciw m.in. AS Monaco.

- Był solidnym graczem, spokojnym, sympatycznym człowiekiem. Sam nie opowiadał o wypadku w szerszym gronie. Wiadomo, to była dla niego trauma. Wszedł w nowe środowisko, nie wszyscy znali jego historię - mówi długoletni zawodnik Hutnika Leszek Walankiewicz.

Ozimek grał potem w kilku polskich i niemieckich klubach. Dziś ma 47 lat i… nadal gra. Jest w kadrze drugiej drużyny regionalnego klubu DJK Prinzbach.

Donos od… szwagra
Niektórzy piłkarze siedzieli za kratami, choć byli niewinni. Napastnik Narwi Ostrołęka Marcin Truszkowski wylądował na kilka miesięcy w celi za rzekomy handel narkotykami. Doniósł na niego jego... szwagier. Donos okazał się pomówieniem.

Nie wszyscy skazani wylądowali na więziennych pryczach. Bramkarz Odense Arkadiusz Onyszko za pobicie żony zaliczył miesięczny areszt... domowy (miał zgodę na chodzenie na treningi i rozgrywanie meczów, ale na nodze zamontowano mu obrożę z nadajnikiem). Obrońca ŁKS Łódź Tomasz Hajto za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym otrzymał 2 lata w zawieszeniu na cztery (potrącił na pasach kobietę, groziło mu 8 lat). Obrońca Wisły Kraków Kamil Kuzera za potrącenie kolegi z klubu podczas nocnych wyścigów po mieście i za ucieczkę z miejsca wypadku (w dodatku nie miał prawa jazdy) został skazany na rok w zawieszeniu.

Na koniec historia najbardziej niezwykła - o człowieku, który właśnie dzięki więzieniu zrobił piłkarską karierę.

Wolał nadal siedzieć
Maksim Mołokojedow z Sankt Petersburga grał w III-ligowym rosyjskim klubie Psków-747. Gdy miał 20 lat, w 2010 r. zaproponowano mu, by przewiózł 6 kg kokainy, ukrytej w książkach dla dzieci, z Ekwadoru do Madrytu. Miał za to dostać w Rosji pieniądze na mieszkanie. Aresztowany podczas przesiadki w Santiago, trafił na 3 lata do jednego z najgorszych więzień w Chile. Nie znał hiszpańskiego, przez wiele miesięcy z nikim nie rozmawiał. Niemal odchodził od zmysłów.

Szansą dla niego stał się turniej piłkarski. Był wyróżniającym się graczem. Zaczął się uczyć hiszpańskiego. Stał się popularny. Fama o nim dotarła do trenera reprezentacji Chile Claudio Borghiego, który pojechał zobaczyć, jak gra. W lipcu 2012 roku więźnia zatrudnił II-ligowy Santiago Morning. Przedstawiono go drużynie i zabrano na obiad do restauracji. Jej właścicielem był piłkarz Palestino, Roberto Avalos, który odsiedział 4 lata za przemyt narkotyków.

Tak zaczęło się podwójne życie Rosjanina: od 7.30 do 15 piłkarza trenującego na wolności, a od 15 do 7.30 więźnia. W debiucie strzelił dwa gole w sparingu. Całe więzienie słuchało transmisji w radio. Nie zdążono go zgłosić do ligi, grał więc w Pucharze Chile. W pierwszym meczu (2:1 z La Calera) asystował przy golu.

Po odbyciu dwóch trzecich wyroku mógł skorzystać z amnestii i wyjechać do Rosji. Nie mógłby jednak przez 10 lat wrócić do Chile. Zdecydował, że... zostanie w więzieniu. - Codziennie rozmawiam z rodziną na Skypie, ale nie wracam. Lubię grać w piłkę, to mnie motywuje.

- Wolał zostać w więzieniu i wrócić do społeczeństwa jako piłkarz, niż wyjechać jako wolny człowiek - powiedział Frank Lobos, były reprezentant Chile, następnie agent piłkarski, poszukiwacz talentów i więzienny wolontariusz, który wcześniej poręczył za Rosjanina. A ten w 2013 roku opuścił więzienie i rozpoczął futbolową karierę.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska