Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chińskie kurczaczki na polską Wielkanoc

Marcin Karkosza
Marcin Karkosza
Wśród ozdób, które Janina Łukasik kupiła na świąteczny stół, znalazły się kurczaczki i koszyk wyprodukowane w Chinach.
Wśród ozdób, które Janina Łukasik kupiła na świąteczny stół, znalazły się kurczaczki i koszyk wyprodukowane w Chinach. fot. Marcin Karkosza
Kurczaczki, kurki, zające i baranki. Ozdabiamy nimi nasze wielkanocne stoły czy wiklinowe koszyki, w których niesiemy święconkę do kościoła. Mamy je wszyscy, ale nie każdy wie, że najczęściej pochodzą z krajów, których mieszkańcy nie obchodzą Świąt Wielkanocnych - Chin lub Wietnamu.

Chińskie, czyli tańsze
W Wielki Piątek wybraliśmy się na plac koło Hali Targowej w Krakowie, aby przyjrzeć się sprzedawanym ozdobom świątecznym. Okazuje się, że większość stroików, figurek i innych ozdób pochodzi z Chin. Tylko na kilku straganach znaleźliśmy polskie rękodzieło. Wprawdzie często było ładniejsze i lepiej wykonane niż chińskie odpowiedniki, ale także znacznie droższe.

- Tak jest od lat - przyznaje pani Anna, która sprzedaje na stoisku kwiaty i ozdoby świąteczne. - Sama robię stroiki z kwiatów i wikliny, ale figurki na nich to już produkcja chińska. Powód? Niska cena.

Potwierdza to pan Jacek, który sprzedaje pod halą baranki z masy solnej wytworzone w Krakowie.

- Są piękne, ale i pracochłonne, bo ręcznie odlewane i malowane. Mniejszy kosztuje 8 zł, większy 10. Ludzie mówią, że ładne, ale rzadko kupują, gdyż patrzą na cenę - opowiada sprzedawca.

Janina Łukasik kupiła taniego kurczaczka, ozdobną trawę i koszyczek. Nie miałam pojęcia, że są chińskie. - Szczerze mówiąc, nie zwracałam na to uwagi, bo te ozdoby kosztowały grosze - dodaje.

Kurczaczki płyną do nas
Jedną z firm, która importuje wielkanocne ozdoby z krajów Dalekiego Wschodu, jest East Trading Company z Krakowa. Na jej stoisku na giełdzie przy ul. Balickiej można kupić mnóstwo towaru z Chin i Wietnamu. Zanim trafił do Krakowa, przemierzyły pół świata.
Starania o sprowadzenie chińskich ozdób rozpoczynają się kilka miesięcy wcześniej. Aby transakcja była opłacalna, zamówienie musi być duże. - Trzeba zamówić np. pięć tysięcy kurczaczków i wiele tysięcy innych ozdób jednorazowo - wyjawia szefowa firmy Małgorzata Pach.

Zamówienie zostaje przyjęte w momencie, kiedy kupujący zapłaci 30 proc. kwoty. Jeden kurczaczek kosztuje wtedy kilkanaście groszy. Po wpłaceniu pieniędzy rozpoczyna się produkcja.

Gotowe kurczaczki po zapakowaniu trafiają do portu. Potem czeka je 1,5-miesięczny rejs do Gdańska lub Hamburga. Na tym etapie najbardziej rośnie ich cena. Sam transport kontenera to wydatek 3-6 tys. dolarów. Do tego cło, VAT, a na koniec transport z portu do Krakowa, czyli kolejne kilka tysięcy zł.

W krakowskim sklepie chińskie ozdoby są przeciętnie po kilka złotych. Za małego zająca czy kurczaczka zapłacimy 0,5 zł. Duży kurczak kosztuje 1,5 zł, najdroższy baranek - 6,50. To o wiele mniej niż ceny polskich wyrobów. Ostatnio w fabrykach Dalekiego Wschodu produkowane są też koszyki z wikliny według tradycyjnych wzorów znad Wisły. Podobno w Azji bardzo się podobają i miejscowi chętnie się ich uczą.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska