Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Bonikowski, projektant kostki DICE+: Jestem fanem dobrych pomysłów

Kamil Babacz
Michał Bonikowski
Michał Bonikowski Paweł Miecznik
Michał Bąk i Patryk Strzelewicz wymyślili, a on zaprojektował obudowę elektronicznej kostki do gry DICE+, która zaczyna podbijać świat. To pierwszy polski produkt, który trafił do oficjalnego sklepu Apple. Teraz nagrodzony został prestiżową nagrodą. Michał Bonikowski ze studia Mindsailors opowiada o pracy nad nią i o innych projektach.

Twoja praca polega głównie na opakowywaniu w obudowy pomysłów innych. Nie jest dla Ciebie ograniczeniem to, że musisz się mierzyć z czyimiś pomysłami?

Michał Bonikowski: Bardzo często jest tak, że to my określamy funkcję i zasadę działania. Klient przychodzi do nas z potrzebą stworzenia produktu i określa ramy, w obrębie których musimy się poruszać. Zaczynamy pracę od idei, przeanalizowania projektu, rynku i tworzymy coś, co jest odpowiedzią na dane zapotrzebowanie. W przypadku elektroniki faktycznie jest tak, że dostajemy np. gotową płytkę PCB, którą obudowujemy, ale nawet wtedy możemy coś przesunąć i dopasować. Poza tym jestem fanem dobrych pomysłów, więc czuję się bardziej szczęśliwy niż ograniczony, mogąc w nich uczestniczyć.

A jak wyglądała praca nad słynną kostką DICE+? Michał Bąk i Patryk Strzelewicz skontaktowali się z Tobą, gdy już mieli prototyp?

Michał Bonikowski: Kostka była wtedy na wczesnym etapie i bardzo zmieniała się na przestrzeni całego projektu. Moja praca nad nią trwała blisko dwa lata. W tym czasie elektronika zmieniła się kilka, może nawet kilkanaście razy, przez co i sama obudowa wewnętrznie ewoluowała. DICE+ pojawił się na rynku już w wersji 2.0, czyli tak naprawdę wszystko, co można było, zostało w niej upchnięte. Trzeba było tylko stworzyć obudowę funkcjonalną zarówno pod względem montażu, jak i użytkowania. Dodatkowo w pełni skomunikowaną z elektroniką.

To było trudne zadanie?

Michał Bonikowski: Bardzo trudne. Wymagało niespotykanej w tej klasie produktów dokładności. To teoretycznie zwykły kontroler do gier, ale precyzja, z jaką urządzenie musiało być wykonane - i elektroniki, i obudowy - sprawiała dużo problemów, a ich rozwiązywanie było dużym wyzwaniem.
Po co właściwie komuś taka kostka?

Michał Bonikowski: Oczywiście do zabawy. Kostka jest najmniejszym kontrolerem gier dostępnym na rynku. Większość do końca nie zdaje sobie sprawy z jej możliwości. Wierzę, że za chwilę jednak się o nich przekona, choćby przez dedykowane dla DICE+ gry, wykorzystujące jej pełną funkcjonalność, nie tylko tę oczywistą. Każde położenie kostki w przestrzeni jest możliwe do oprogramowania i wykorzystania przez dewelopera.

Kostka zdobyła ostatnio tzw. Oscara designu, jak określa się nagrodę iF Gold Product Design Award. To nie była Twoja pierwsza nagroda iF. Co dla Ciebie znaczą?

Michał Bonikowski: Ranga tej ostatniej nagrody jest zdecydowanie największa. Przyznaje ją kilkudziesięcioosobowe jury, składające się z projektantów z całego świata. Zostają zamknięci na dwa tygodnie w kilku halach, w których mieści się blisko 5000 tys. produktów zgłoszonych do konkursu. Wśród nich przyznawane są nagrody, a spośród nagrodzonych wybierane są te najlepsze. Oscara zdobywa się tylko poprzez jednogłośny wynik głosowania. Wcześniej otrzymaliśmy trzy nagrody pierwszego stopnia i również jedną z czterech przyznawanych na cały świat złotych statuetek Design & Innovation Award. Jednak to w przypadku tej ostatniej, na scenie staliśmy razem z Apple, Sony, HP i Lenovo.

Masz w swoim portfolio skuter śnieżny, odkurzacze, pamięci USB, aparaty 3D. Ile z tych projektów jest faktycznie realizowanych?

Michał Bonikowski: Większość projektów, które krążą po internecie, to projekty koncepcyjne i powstały w celu promowania studia. Czasem ilustrują artykuł, czasem odpowiadają na jakieś plotki. Zrealizowanych projektów jest blisko dwieście. Część z nich, te bardziej złożone są ciągle w realizacji i nie możemy się na razie nimi chwalić. Jeszcze w kwietniu zaprezentowane zostaną dwa żyrokoptery (samochody, które mogą latać - przyp. red.), które projektowaliśmy. Czteroosobowy i mniejszy dwuosobowy.
Twoim zadaniem było opakować żyrokopter w jakiś kształt?

Michał Bonikowski: Tak. Prace wyglądały bardziej jak prace nad gadżetami Apple, bo zaczęliśmy od kształtu skorupy, a później cała masa inżynierów miała za zadanie wpakować w nią konstrukcję, dzięki której ona poleci. W chwili, gdy siadałem do projektu, miałem podstawowy szkielet z osadzonymi silnikami, wirnikami i z wyznaczonymi punktami konstrukcyjnymi. To wszystko należało obudować w oparciu o zdrowy rozsądek i zasady aerodynamiki.

Można też znaleźć Twój projekt telefonu Blackberry działający pod Windowsem. Dlaczego robisz tego typu prace?

Michał Bonikowski: Pojawiały się plotki, że Microsoft rozmawia z Blackberry o stworzeniu urządzenia działającego pod Windowsem. Szybko na to zareagowałem i stworzyłem projekt prezentujący możliwy efekt tych rozmów. Każda informacja, która pojawiała się potem w internecie, była ilustrowana tym projektem. Dzięki niemu dostaliśmy zlecenie na projekt serii telefonów.

Czyli zabawa zawsze się może przydać?

Michał Bonikowski: Jasne, chodzi o pokazanie swojego sposobu myślenia i zachęcenie ludzi do zapoznania się z tym, co robimy zawodowo, nadal świetnie się bawiąc.

Projektowanie telefonu wydaje się trudne. Wszystkie są podobne, a miejsca jest mało…

Michał Bonikowski: W każdym takim projekcie to detale stanowią o jego wyjątkowości i atrakcyjności. Tylko dużych producentów stać na rewolucje. Nam pozostała zabawa proporcjami oraz materiałami i ich wykończeniem.
Nie chcesz trochę odlecieć w projektach?

Michał Bonikowski: Oczywiście, że tak, ale to nie takie proste. Odlatują wielkie firmy z kosmicznymi budżetami na wdrożenia. Takie, które stać na ewentualną porażkę produktu. W rzeczywistości większość klientów przychodzi zbyt późno i chce szybko uzyskać końcowy efekt. Przy tak napiętych terminach nie planuje się rewolucji. Może kiedyś zgłosi się ktoś, kto powie: - Panowie macie tu milion dolarów i za rok oczekuję odjechanych produktów.

Jak w ogóle zaczynałeś projektowanie?

Michał Bonikowski: Brałem udział w konkursach dla projektantów, parę z nich wygrałem. Te wygrane sprawiły, że dostałem pierwsze zlecenia, a potem pierwsza praca, druga praca, własna firma, nagrody. Hobby uczyniłem swoim zawodem. Poświęciłem dużo czasu na nauczenie się technologii wytwarzania, konstrukcji czy mechaniki. 10 procent mojej pracy stanowi to, co widać, 90 procent znajduje się wewnątrz produktu, czego klient najpewniej nigdy nie zobaczy. Optymalizacja produkcji, planowanie kolejnych kroków montażu. To doceni producent i jego księgowy, gdy okaże się, że czas wytworzenia zmniejszył się o połowę. To też jest design.

Miałeś jakichś mentorów?

Michał Bonikowski: Dużo umiejętności wyniosłem z dzieciństwa, od dziadka i taty. Razem często wymyślaliśmy przedmioty i wspólnie je budowaliśmy. Umiejętności konstruktorskie były we mnie od zawsze, a cała reszta? Porcja talentu, ciężka praca i świadomość tego, że są lepsi, od których należy się uczyć.
Mamy School of Form, pracującą z przemysłem katedrę mebla na Uniwersytecie Artystycznym, targi designu, fundację Nowy Model, która wypuszcza krótkie serie mebli młodych projektantów, wydawnictwo Mundin, które książki traktuje jak designerskie obiekty. Czy Poznań zaczyna istnieć w polskim designie?

Michał Bonikowski: Jeśli prześledzi się to, co dzieje się w całej Polsce, to chyba można powiedzieć to samo o każdym z dużych miast. Wszędzie są festiwale i targi designu i jasne, że idzie to w dobrą stronę. Wystarczy wyjrzeć przez okno, żeby zobaczyć, ile jeszcze jest do zrobienia. Im więcej takich akcji, tym więcej wrażliwości i potrzeb budowania ładniejszej Polski.

Jeżeli ktoś ze świata filmu odnosi sukces, wyjeżdża do Hollywood. Jak jest w branży designu? Nie kusi cię emigracja?

Michał Bonikowski: Myślę, że każdy, kto prowadzi firmę w Polsce, średnio raz w tygodniu myśli, żeby stąd uciec. Dostaję całkiem sporo propozycji wyjazdu i pracy za granicą, ale jestem zbyt niezależny. Bardzo lubię swój czas i lubię poświęcać go na to, na co chcę go poświęcać. Nie wyobrażam już sobie pracy na etacie, dlatego uparcie będę pracował tutaj. Zresztą 50 procent naszych zleceń stanowią te ze świata, więc można powiedzieć, że to świat przyjeżdża do mnie. To przyjemniejsze niż ucieczka.

Media obiegła informacja, że będziesz współtworzył biznesowy dream team, powołany do życia przez Mateusza Kusznierewicza. Możesz zdradzić jakieś szczegóły?

Michał Bonikowski: Prace trwają, projekt będzie dość rewolucyjny - to jeden z tych, który powoduje, że ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego sami na to nie wpadli. Będzie łączył produkt i usługę. Więcej na razie nie mogę zdradzić. Jesteśmy na etapie prototypowania urządzenia. Mamy bardzo napięty harmonogram prac, który zakłada wprowadzenie produktu do sprzedaży jeszcze w tym roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski