Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stryszów: 3 mln niesłusznie pobranych opłat? Sąd zadecyduje

Robert Szkutnik
Radny Roman Sermak przy studzience kanalizacyjnej koło jego domu. Uważa, że za studzienkę i przyłącze powinna zapłacić gmina
Radny Roman Sermak przy studzience kanalizacyjnej koło jego domu. Uważa, że za studzienkę i przyłącze powinna zapłacić gmina Robert Szkutnik
Mieszkańcy czekają na wyrok sądu. Jeśli gmina przegra proces, będzie musiała zwrócić ludziom 3 mln zł niesłusznie pobranych opłat

W gminie Stryszów mieszkańcy czekają na ostateczny wyrok sądu w sprawie opłat za wykonanie przyłączy kanalizacyjnych. Czeka też wójt. Jeśli gmina znów przegra, to wówczas samorząd będzie musiał zwrócić mieszkańcom w sumie ponad 3 mln złotych z pobranych wcześniej pieniędzy. A tego gmina spłacająca kredyty, z budżetem wynoszącym 19 mln zł, może nie wytrzymać.

O zagrożeniu dla wiejskich finansów mówi się w gminie coraz odważniej. Na ostatniej sesji rady gminy radna Magdalena Adamczyk z Łękawicy przyznała, że wyrok korzystny dla mieszkańców może oznaczać zahamowanie rozwoju gminy.
Skąd te czarne chmury nad nieźle radzącą sobie dotąd gospodarczo gminą?

Zaczęło się, gdy przed kilkoma laty postanowiono gminę skanalizować. Wybudowano za unijne środki oczyszczalnię ścieków, w ślad za tym (w 2004 r.) ruszyła budowa kanalizacji. Część kosztów poniósł Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie w ramach dbania o czystość zbiornika wodnego w Świnnej Porębie, resztę kosztów poniosła gmina.

Od tego czasu gmina systematycznie podłącza do sieci kolejne gospodarstwa. Robi to na podstawie umów zawartych z mieszkańcami. Jednak nie wszyscy chcą płacić po 2,5 tys. zł za podłączenie do sieci. Roman Sermak, mieszkaniec Stryszowa i radny gminy, zakwestionował nie tylko zaproponowaną stawkę, ale w ogóle zasadność wnoszenia opłat za przyłącza. Znalazł wielu naśladowców.

Wójt Jan Wacławski w tamtym roku postanowił opornych zdyscyplinować i zaczął zatykać odpływ fekaliów do kanalizacji, tak że tam, gdzie mieszkańcy nie zapłacili, nieczystości wylewały im się na podwórka. W końcu pozwał Sermaka o zapłatę.
- Tysiąc złotych zapłaciłem za przyłącze o długości jednego metra, a wójt chce, abym zapłacił za kolejne 34 metry - mówi oburzony Sermak, który równocześnie wystąpił do sądu o zwrot zapłaconej gminie kwoty.

Sąd Rejonowy w Wadowi-cach oddalił oba powództwa, ale jednocześnie (w uzasadnieniu) stwierdził, powołując się przy tym na wyrok Sądu Najwyższego, że przyłącze i ścieć kanalizacyjna należą do właściciela sieci (w tym przypadku gminy) i trudno wymagać, aby to mieszkańcy ponosili koszty budowy sieci kanalizacyjnej inne niż na podłączenie się wewnętrzne, na swej nieruchomości, czyli od budynku do pierwszej studzienki lub gdy jej nie ma, do granicy nieruchomości

Obie strony sporu wniosły apelacje od wyroku. Radny, bo pieniędzy nie odzyskał, a wójt, bo uważa wyrok za niesprawiedliwy. - Radny zawarł umowę, w której zobowiązał się do zapłaty za przyłącze. Dlatego walczymy nadal - mówi Wacławski. Dodając, że do czasu prawomocnego wyroku mieszkańcy płacić nie muszą. Do sieci podłączono 1361 osób, 300 zalega z opłatami.

Napisz do autora:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska