Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent przypomniał kardynała Macharskiego i wywołał tęsknotę za jego klasą i autorytetem

Marek Bartosik
Andrzej Banaś
Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski przywiózł prezydent Komorowki do Krakowa dla kardynała Franciszka Macharskiego. Wpadł do niewielkiego domku wśród drzew ogrodu sanktuarium Ecce Homo, w którym od czasu przejścia na emeryturę mieszka kardynał. Przy dekoracji nie było dużego szumu. Jednak to wydarzenie przypomniało postać, o której przez ostatnie lata słyszymy głównie wtedy, gdy kardynał trafi do szpitala. Wówczas przypominamy sobie o klasie tego duchownego. Klasie, której tak brakuje jego następcom.

Kiedy jeszcze ks. Macharski mieszkał w Pałacu Biskupim przy ul. Franciszkańskiej w Krakowie, który zgodnie ze swoją naturą wolał zresztą nazywać "domem" biskupów krakowskich, byłem świadkiem wrażenia, jakie wywoływał na słuchaczach i obserwatorach. "On najlepiej świadczy o jakości polityki kadrowej Kościoła" - szepnął mi tam do ucha jeden z nich. Odszedł ze stanowiska z taką samą klasą, z jaką rządził diecezją. W końcu jest pierwszym naszym metropolitą, który zwyczajnie odszedł na emeryturę. Na ile zdrowie pozwala, ciągle jest w Krakowie aktywny, widoczny na jego ulicach. Ale zastrzega, że nie chce być dla nikogo suflerem, doradcą z tylnego siedzenia.

Wszędzie witany z szacunkiem i uśmiechem, wraca jednak do swego domku. Z niewielkim salonikiem na parterze i małym mieszkaniem na piętrze, gdzie zresztą od początku towarzyszy mu laptop i inne gadżety naszej cywilizacji. Na wspomnienia trudno go jest namówić. Zwłaszcza jeśli mają trafić do obiegu publicznego. Ale gdy tegoroczny kwiecień podwójnie (rocznicą śmierci i kanonizacją) przypomni nam o Janie Pawle II, zrobi to i z kardynałem Macharskim. Pontyfikat pierwszego pokrywa się przecież niemal w całości z biskupstwem drugiego. Mianowanie swego młodszego kolegi z seminarium na metropolitę krakowskiego było przecież pierwszą decyzją personalną papieża wybranego podczas drugiego konklawe w 1978 roku.

Po latach, gdy Jan Paweł II odchodził dokładnie w 50. rocznicę święceń kapłańskich kardynała Macharskiego, ten wszedł w tłum płaczący na klęczkach na Franciszkańskiej. Potem pojechał do Rzymu na pogrzeb, wysłał stamtąd swego słynnego esemesa do wiernych modlących się na Błoniach. Wziął jeszcze udział w konklawe, a latem już oddał władzę w diecezji następcy i zamieszkał w Ecce Homo. I konsekwentnie prowadzi życie emeryta.

Nie wiem, czy rozpamiętuje tam dzisiaj swoje rządy. My jednak powinniśmy o nich pamiętać. Bo przypadły w czasach trudnych. Najpierw tych, dla których datą najważniejszą był 13 grudnia 1981 r., a potem 4 czerwca 1989 r. W każdym z tych okresów zachował rozwagę, która najpierw podpowiedziała mu, że Kościół nie może prowadzić na barykady. Potem, iż nie powinien stroić się w piórka triumfatora, któremu należy się udział we władzy.

Gdy potem postępowały podziały w polskim Kościele, kardynał potrafił naszą diecezję osłonić przed toruńskim katolicyzmem.
W homiliach posługiwał się długą, skomplikowaną frazą. W zwykłych rozmowach dowcipem. Nie miał charyzmy, którą Bóg tak obficie obdarzył jego biskupiego poprzednika. Ale spokojem i rozwagą zbudował sobie autorytet, który sprawił, iż krakowski Kościół był tak odporny na kołysania. Mam nadzieję, że prezydent za to właśnie dał mu ten Krzyż Wielki.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska