18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to być sołtysem nieprzerwanie od czterdziestu lat

Katarzyna Janiszewska
Sołtys Naramy Tadeusz Wywiał budował we wsi drogi, wystarał się o autobus. Dziś, po bajpasach, już mniej sił mu zostało. Ale z gospodarką tak do końca nie chce się rozstać
Sołtys Naramy Tadeusz Wywiał budował we wsi drogi, wystarał się o autobus. Dziś, po bajpasach, już mniej sił mu zostało. Ale z gospodarką tak do końca nie chce się rozstać Joanna Urbaniec
Nie ma zaszczytów. I obowiązki są raczej przyziemne. Ale im nadal się chce. Tadeusz Wywiał z Naramy i Adam Musiałek z Iwanowic Dworskich budowali drogi, szkoły, wodociągi, gazociągi. Przez lata pracowali na to, by w ich wsiach żyło się lepiej.

Wiadomo jak to w życiu bywa, kiedy ludzkie losy i żywoty są podobne, ale toczą się osobnym torem. Jeden mieszka tu, drugi trochę gdzie indziej. Coś nawet o sobie wiedzą. A jak już się spotykają, to od razu w restauracji Zajazdu pod Jaskółkami, gdzie "najpierw człowiek ma kontakt wzrokowy, potem czuje zapach, a na końcu pierwszy kęs potrawy i wtedy zaczyna się prawdziwa rozkosz, ekstaza dla podniebienia". Wiadomo, że oficjalne spotkania mogą krępować kogoś niewprawionego w bywaniu. Ale nie wtedy, kiedy się jest sołysem obytym już przecież ze światem, od 40 lat na stanowisku nieprzerwanie.

Sołtys Wywiał i sołtys Musiałek są do siebie podobni, ale jednak nie tak do końca. Dzieli ich pięć lat w metryce, gęstość czupryny i odległość 6,5 kilometra między Naramą a Iwanowicami Dworskimi, do przebycia samochodem w 7 minut.

Dokonania sołtysów są podobne. Bo weźmy tak: obaj budowali drogi, doprowadzili do wsi wodociąg i kanalizację, gazociąg i telekomunikację. Wystarali się o szkołę, o linię autobusową. To tak z grubsza.

I jeszcze jedno, co ich łączy: w domu (u Wywiała w kuchni, u Musiałka w salonie) na parapecie stoją wielkie, czerwone lilie. Zakwitają na Wielkanoc, w rocznicę Zmartwychwstania Pańskiego, kto jest wierzący, ten wie. Wyrosły wyjątkowo, w tym roku tak, że trzeba je było oprzeć o szybę, bo by doniczkę przeważyły.

Iwanowice Dworskie: Adam Musiałek
Sołtys siedzi w papierach, pracuje, cały pokój w skoroszytach, segregatorach. Już nie ma gdzie tego archiwum trzymać. Siwe włosy kontrastują z czarnymi brwiami. Szary sweter w romby i szara koszula w prążki podkreślają powagę stanowiska. Choć on sam wychodzi z takiego założenia, że sołtys to wiele nie naobiecuje, bo ma przyziemne obowiązki. Jak, przypuśćmy, wskazywanie adresu, kiedy policja kogoś szuka, albo ktokolwiek obcy. Od razu do sołtysa idą i pytają: A gdzie tu mieszka taki to a taki? Z tym, że sołtys ewidencji zameldowania nie prowadzi. Tyle że ma wiedzę, kto gdzie mieszka. Do '90. roku były księgi meldunkowe, teraz mamy ochronę danych.

Kolejna sprawa to zbieranie podatku od ludzi. Z tym, że do tego jest potrzebna specjalna uchwała upoważniająca rady gminy i wójta, bo sołtys nie jest inkasentem. Niewdzięczne zadanie, szczególnie kiedy pojawia się komornik.
Ponadto sołtys współpracuje z radą sołectwa, rozwiązuje problemy, zgłasza potrzeby i reprezentuje wieś.

***
Musiałek miał 29 lat, gdy nastały jego czasy w sołectwie. Zgodził się z uwagi na to, że go mieszkańcy wybrali i trzeba było zaufać woli ludu. Pracował wtedy w firmie remontowo-budowlanej, jeszcze gdzieś jest książeczka, na stanowisku brygadzisty. Większość pawilonów handlowych w okolicy to jego robota. Ale trudno było godzić obowiązki.

Oprócz siedmiu klas sołtys ma szkołę rolniczą, więc zna to rzemiosło. Przejął gospodarstwo po rodzicach, czworo rodzeństwa wyjechało do Krakowa, pożenili się i nie było komu gospodarzyć. Tak się sołtysowi familia rozrosła, że gdyby dziś policzyć, to ma ze 150 osób z rodziny w Krakowie.

Ale wracając do gospodarki: sześć hektarów ziemi, do tego krowy plus uprawa tytoniu i owoców miękkich: truskawek, malin, porzeczek. Do dziś sołtys bierze pieniądze za tytoń, którego nie uprawia. Zaraz powie, jak to: Unia płaci rolnikom, żeby nic nie uprawiali, tylko kupowali. Są naciski z Zachodu, i to przy współpracy z naszym rządem. Chłodnie, przetwórnie, produkcja rolnicza - tego już nie ma, na polach nikt nie robi, ziemie stoją odłogiem. Wszystko sprowadzamy: jabłka, truskawki. - Rabunkowa gospodarka - mówi sołtys. - Bardzo źle się dzieje. Unia płaci przez pięć lat. A co po pięciu latach?

***
Ożenił się kiedy wrócił z wojska. Warunki go do tego zmuszały. Rodzice starsi, a tu trzeba było krowy wydoić, obiad ugotować. Co do dziś sołtys czyni. Ma siedmioro dzieci, bo jak człowiek pracowity, tak sobie żartuje, to na wszystkie strony. I dwanaścioro wnucząt. Gdy przychodzą imieniny, urodziny, to się nie mieszczą wszyscy w salonie.

Ludzie go namówili i został inseminatorem, zrobił kurs. Chodzi o sztuczne zapładnianie bydła: krów, loch. Praca wygodna, bo z nienormowanym czasem. Było zgłoszenie na telefon, to jechał, nie - siedział w domu. A później to już przeszedł na emeryturę.

***
Lubi opowiadać, dużo mówi o sobie, mówi na przykład: - Żeby nawiązać do historii początkującej, chcę powiedzieć, że kiedy w '74 obejmowałem to stanowisko, wszystkie drogi były ziemne, bite - mówi sołtys. - Tylko na odcinku E7 był asfalt. Ludzie nie chcieli dawać ziemi. Kładli się pod maszyny: po mnie przejedźcie, a nie puszczę. Bo to była darowizna, nie było zapłaty. Dziś ludzie żądają.
Opowiada, że był przewodniczącym rady gminy, prezesem OSP, radnym, zasiadał w zarządzie Spółdzielni Kółek Rolniczych. - Tu są dyplomy, odznaczenia samorządowe i nie tylko, zdjęcia - o, ile orderów, ile krzyży, proszę patrzeć: Zasłużony dla Rolnictwa Ziemi Krakowskiej, a tu Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

- Jak już jesteś liderem, to cię wybierają, żebyś też inne rzeczy prowadził - tak to rozumie sołtys.
Pawlaka to nieraz we wsi gościli. Pawlak, jak Pawlak. Sztywny był i taki został. Lepiej jego dziadka na filmach oglądać - sołtys znowu żartuje.

Teraz, zauważa, w każdej gminie jest dużo sołtysek. Ze względu na czas. Kobieta w domu, przy dzieciach, łatwiej się od kuchni oderwie, niż mężczyzna od pracy. Żeby być precyzyjnym, na 23 sołectwa jest sześciu sołtysów.
- Tutaj te parytety są przeholowane - mówi sołtys. - Ale nie żebym kogoś obrażał, wyliczał. Powiem tylko, że sołtysek jest więcej.
I też, co obserwuje, ludzie bardzo się zmienili. Dawniej jak śnieg zasypał drogi, to chwytali łopaty, odgarniali. Pracowali na rzecz swojego środowiska. A dziś każdy czeka aż pług przyjedzie: zróbcie mi to, należy mi się. Są przyzwyczajeni.

***
Musiałek nadal gospodarzy. Ma cztery krowy i jedna niedawno się nawet ocieliła, kury, kaczki, gołębie pocztowe, a nawet pszczoły. Ludzie go pytają: Po co ci to, te psy, to wszystko?

- A jak to na wsi bez zwierząt, nie wyobrażam sobie - mówi sołtys. - Wiadomo, że bywają złośliwe pszczoły, albo krowa taka, co nie podejdziesz, bo kopie. Ale z takim zwierzęciem nie ma się co męczyć, trzeba sprzedać. To musi być posłuszne.
Inaczej niż w małżeństwie: zawsze są jakieś kłótnie. Nie może być tak, że się ludzie zgniewają i już się chcą rozchodzić.
Co jeszcze chciałby zrobić we wsi, to dokończyć kanalizację. Na dzień dzisiejszy - tak też mówi sołtys - tylko jedna trzecia Iwanowic jest skanalizowana. Ale to w dalszej perspektywie, nie teraz, zaraz wychodzi na uroczystość, musi się przygotować.
- Żona, czy idzie ze mną? Nie byłem pewien. Ale poszła się kąpać, to chyba idzie.

Sołtys Naramy: Tadeusz Wywiał
Mało brakowało a sołtys poszedłby na uroczystość do Zajazdu bez żony. Dopiero wójt zadzwonił, żeby przyjść rzecz jasna z małżonką Zofią, zapraszał.

- No, w zaproszeniu nic o żonie nie było - mówi sołtys.
Uroczystość była piękna i podniosła, z przemówieniami i gratulacjami, przyjechali goście z Krakowa. Tak, że sołtysowi, który teraz siedzi w swojej zielonej kuchni, jeszcze dziś wzruszenie ściska gardło. Również dlatego, gdy uświadomi sobie, że 40 lat ot, tak minęło, jak z bicza trzasnął, a on nawet okiem nie mrugnął. Przeleciało.

Żonę zapoznał normalnie, jak to na wsi, a mianowicie pod kościołem chłopaki stali i się przyglądali z rękami w kieszeniach, omawiali, która najładniejsza, rzucając znaczące spojrzenia. Dziewuchy się na to chichrały pod nosem i uciekały do domów. A później na potańcówce, to już jak który potrafił, każdy działał na własny rachunek.
- No najładniejszą sobie wybrałem.

- Eee, widzicie, jakie to piękności - śmieje się sołtysowa. - Już 52 lata będzie, jak jesteśmy po ślubie. I powiem tak, kłócić to się i kłóciliśmy. Aleśmy się nie gniewali, ino zaraz żeśmy ze sobą gadali. Za młodu, jak za młodu. Ale na starość to już się trzeba trzymać w kupie.

***
Sołtysem został Tadeusz Wywiał w ten sposób, że poprzedniego zwolnili dyscyplinarnie, nie miał kto być, no to się zgodził. Miał 33 lata, dzieci, 12 lat już był po ślubie. Przez te 40 lat zmienić, to się zmieniło - i to wszystko od podstaw.
Biorąc choćby drogi, zacznijmy od tego, których nie było i w czynie społecznym się je kopało, kładło żwir, kamienie, lało smołówkę, a w dalszej kolejności asfalt.

Autobus, to były z kolei dajmy na to lata 80., jak się o niego wystarali. Miał być PKS, ale sołtys miał kuzyna ze znajomościami. Dogadali się i poszło przez wieś MPK.

W latach 90. - żeby tak pokrótce przedstawić - uzyskali wodociąg i wodę. Była studnia, ale woda taka, że się człowiek nie umył, bo się mydło zwarzyło. Jak nie było deszczu, to nie było jak wyprać. Nawet konie jej nie chciały pić, bo coś im śmierdziało. No to się chodziło do źródełka, pół kilometra, przynosiło się bańki. Z 10 domów, więcej, ze 20 stamtąd wodę brało.

- Nie wiem, jak to było - zastanawia się sołtysowa - że człowiek żadnej salmonelli nie dostał, nie zatruł się. Dziś to by nikt tego nie pił. Jak ta woda trochę odstała, to się ją odlało. A na dole w bańkach żabki kumkały. I żyjemy, i dzieci były małe i też nie chorowały.
Nie było gazu, w ogóle, nagminnie go nie było. W dwa lata go zrobili. I jeszcze z pieniędzy, co je dostali z Krakowa, został milion złotych.

***
- Nie sam to robiłem - podkreśla sołtys. - Byli tacy, co pomagali. Trzeba wymienić: Wywiał Zdzisław, Baranik Adam - wszędzie miał znajomości, Frankiewicz Adam, dużo my razem załatwili, Wodniczka Edmund miał samochód i wszystkich woził. I zgranie było i chciało się. Jeden człowiek nic nie osiągnie.

A jak było ze szkołą? Już tak się widziało, że szkoły nie będzie, że tylko trzy klasy. Przyszły żniwa, zebrała się "klika" i dalej, po Krakowie, po oświacie jeździć. No i się znalazło 600 tys. zł na dokończenie budowy. I nie dość, że jest sześć klas, to jeszcze gimnazjum.

***
Dawniej było we wsi 130 numerów. Dziś jest 330. Pobudowali się ludzie, mają szkołę, kościół, dwa sklepy, blisko do Krakowa. Teraz to tu więcej obcych niż swoich.

- Nikt się tu wcześniej nie pchał, błoto, nie było dojazdu - wspomina żona sołtysa. - Jak córka chodziła na praktyki na Brzozówkę, to mąż traktorem po nią jechał, żeby po nocy nie chodziła. A jak w zimie zasypało drogi, to się i z Zielonek szło na nogach.
Opowiada dalej: -Sołtys sołtysował, jeździł po gminie, a dom, gospodarka to wszystko było na mojej głowie. Dzieci małe, a tu trzeba krowy paść, świniom dać. Trza było zapieprzać jak mały motorek. Co grubszą robotę mąż zrobił. Teraz nie ma koło czego robić. Za dużo czasu, człowiek nieprzyzwyczajony. Mąż po bajpasach, niezdolny do pracy.

Te bajpasy to w ostatniej chwili sołtysowi wszczepili. Już mu tylko 20 proc. drożności żył zostało. Słabiej się poczuł. Poszedł do szpitala, a tam lekarze, że go zostawiają, tak z mety. Na co on, że nie, po co, jak się dobrze czuje. Na co oni, że wyjdzie na ulicę i zaraz im gdzieś padnie. Więc dał się przekonać.

- Mąż ma króliki, to przynajmniej do nich musi wstać, napaść, bo inaczej by cały dzień w łóżku leżał. Teraz się samica okociła, zobaczymy, czy pożyją młode. Taki był rok, pomór jakiś we wsi, że wszystkie popadały. Ale z tym sołtysowaniem to już koniec. Teraz to on odejdzie, bo jak nie, to ja odejdę. Za stary jest.

- A taki byłem, o proszę, jak tę funkcję obejmowałem - sołtys pokazuje zdjęcie.
- No i gdzie ta twoja czupryna od czoła? I wyższy był, teraz się pokurczył.
Włosów sołtys może i nie ma, może i ma bajpasy, a na karku 75. krzyżyk, ale dziarski jest. Biega po podwórku i kaczki łapie, a to płochliwe jak diabli. - Do zdjęcia z kaczorem? - zaperza się żona. - No i zaraz będzie: ale zdziadział, kiedyś to był gospodarz, a teraz to mu ino kaczki zostały...

***
Nie tak dawno sąsiadka pytała sołtysową: Zosiu, ty już krów nie masz, świń nie masz, to co ty teraz robisz?
- Pieścimy się! - wykrzykuje uradowana sołtysowa. - Tak jej mogłam powiedzieć! Ale by to było. Tylko że mi to dopiero później do głowy przyszło.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska