Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok w sprawie śmierci Piotra S. z Lubasza. To teściowa zabiła

Andrzej Skórka
Alfreda C. przed tarnowskim sądem stawała już dwukrotnie. W obu przypadkach uznana została winną śmierci swojego zięcia
Alfreda C. przed tarnowskim sądem stawała już dwukrotnie. W obu przypadkach uznana została winną śmierci swojego zięcia Artur Drożdżak
Alfreda C. już raz zdołała uniknąć sądowego wyroku. Wystarczyło, że podczas rozprawy apelacyjnej przedstawiła zupełnie inną wersję wydarzeń od tej, jaką ustalono w śledztwie. Usiłowała winę za śmierć zięcia zrzucić na wnuka. W trakcie wznowionego postępowania prokurator nie znalazł jednak dowodów potwierdzających rewelacje starszej pani. Również zdaniem sądu, zabójczynią Piotra Ś. była jego 76-letnia teściowa. Kobieta skazana została kilka dni temu na karę ośmiu lat więzienia.

Śmierć Piotra Ś. urosła w ciągu niespełna trzech lat do rangi jednego z najbardziej zagadkowych zabójstw w regionie tarnowskim. 44-letni Piotr Ś. zmarł w połowie lipca 2011 r. w szpitalu. Trafił tam tydzień wcześniej z poważną raną brzucha. Tych faktów nikt nigdy nie podważał. Ale okoliczności wydarzeń, jakie rozegrały się w nocy z 7 na 8 lipca z domu Ś. w Lubaszu, zdążyły dwukrotnie stać się przedmiotem śledztwa oraz dwóch procesów.

Między Piotrem Ś. i jego żoną dojść miało do awantury. Tuż po tym, jak 44-latek miał się dowiedzieć, jakoby jego małżonka dopuściła się zdrady. Do domu wezwana została policja. Ale patrol nie zastał Piotra Ś., który wcześniej miał się z domu ulotnić. Z ustaleń śledztwa wynika, że wrócił nad ranem. Kopaniem w drzwi miał zbudzić teściową. Kobieta otworzyła drzwi, w których stać miał zięć trzymający w ręce nóż. Przypadkiem wytrąciła mu go z ręki, podniosła z podłogi i ugodziła nim Piotra Ś. w brzuch. Tyle pozwoliło ustalić śledztwo przeprowadzone w 2011 roku.

Rana okazała się śmiertelnie groźna. Ostrze uszkodziło pęcherzyk żółciowy, jelito grube, nerkę. Spowodowało rozległy krwotok wewnętrzny. Lekarzom nie udało się uratować mężczyzny.

W 2012 roku Sąd Okręgowy w Tarnowie skazał Alfredę C. za zabicie zięcia w tzw. urojonej obronie koniecznej na 5 lat więzienia. Kobieta nie trafiła jednak do celi. Gwałtowny zwrot akcji nastąpił w trakcie rozprawy apelacyjnej w Krakowie. W jej trakcie oskarżona zeznała, jakoby Piotra Ś. zabić miał jego własny syn. Twierdziła, że wzięła winę na siebie ze względu na młody wiek wnuka. Sąd Apelacyjny wyrok uchylił i zlecił prokuraturze zbadanie tego wątku.

Śledczy w styczniu ponownie jednak oskarżyli o zabójstwo 76-latkę. Temida także nie dopatrzyła się żadnych sprzyjających Alfredzie C. okoliczności. - Sąd nie dał wiary zmienionym wyjaśnieniom oskarżonej. Żaden dowód w sprawie nie potwierdzał zaprezentowanej przez nią zmienionej wersji wydarzeń - mówi Tomasz Kozioł, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Tarnowie. Nowe zeznania sąd określił mianem "rażąco niekonsekwentnych"

Przy drugim podejściu tarnowski sąd okazał się dla Alfredy C. surowszy niż przed niespełna dwoma laty. Uznając kobietę winną zabójstwa "z zamiarem ewentualnym", skazał ją na osiem lat więzienia. I tym razem jednak nie ma mowy o umieszczeniu starszej pani od razu w zakładzie karnym.

Wyrok nie jest bowiem jeszcze prawomocny. Wiadomo już, że obrona zapowiedziała powtórną apelację i próbę doprowadzenia do uniewinnienia Alfredy C.

***
Alfreda C. odpowiadała przed sądem z wolnej stopy. Kobieta spędziła w areszcie kilka miesięcy. Policja zatrzymała ją już 8 lipca 2011 r. Wtedy jeszcze jako podejrzana w areszcie spędziła czas do 17 listopada 2011 r. W pierwszej odsłonie procesu kobietę uznano winną zabójstwa w tzw. urojonej obronie koniecznej. Wydając wyrok sąd stwierdził, że w chwili popełniania czynu Alfreda C. miała w stopniu znacznym ograniczoną zdolność do pokierowania swoim postępowaniem. Przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie Alfreda C. zeznała, jakoby prawdziwym zabójcą miał być jej wnuk, syn Piotra Ś.

Podczas drugiego procesu sąd odrzucił te wyjaśnienia. Według Temidy, chłopak nie tylko nie miał nic wspólnego z zabójstwem, ale wręcz przeciwnie - próbował ratować rannego ojca i to on wzywał na pomoc pogotowie ratunkowe i sprowadził ekipę medyczną do domu. Krótko po śmierci ojca chłopak nie zamierzał dłużej mieszkać w rodzinnym domu. Wyprowadził się do dziadków, kiedy z jego matką zamieszkał konkubent.

Napisz do autora:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska