Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Bem - kobieta sukcesu, która zna smak goryczy

Paweł Gzyl
Ewa Bem jest obecna na polskiej scenie muzycznej od 45 lat i nadal tryska pozytywną energią
Ewa Bem jest obecna na polskiej scenie muzycznej od 45 lat i nadal tryska pozytywną energią Jaroslaw Jakubczak / Polskapresse
Wszyscy znamy Ewę Bem jako pierwszą damę polskiego jazzu. Niewielu wie, że jej życie prywatne nie było usłane różami. Przeżyła wiele dramatów.

Pod koniec lat 60. XX. na warszawskich ulicach i w stołecznych tramwajach można było spotkać młodą dziewczynę, która śpiewała lekko zachrypłym głosem, zbierając drobne datki do kapelusza. Na pewno niewielu z tych, którzy wrzucili do niego kilka złotych, rozpoznałoby tę skromną nastolatkę w dzisiejszej gwieździe polskiego jazzu - Ewie Bem. Ale tak właśnie zaczynała swoją przygodę z muzyką.

Uliczna szkoła życia
Przyszła na świat w rodzinie, w której wszyscy zdradzali jakieś artystyczne uzdolnienia. Babcia grała na fortepianie i malowała. Mama zafascynowała się jazzem i zaczęła śpiewać. Ojciec był pianistą. Nic więc dziwnego, że w domu ciągle rozbrzmiewała muzyka. I to wszystkie popularne po wojnie gatunki - od klasyki i opery po jazz i popularną piosenkę.

Pewnie dlatego mała Ewa już w podstawówce zapisała się do szkolnego chóru i z zapałem śpiewała ludowe pieśni.
Kiedy miała osiem lat, ojciec porzucił rodzinę i wyjechał do RFN. Ponieważ matka z trudem radziła sobie z utrzymaniem trójki dzieci, występowały one na ulicach i w tramwajach Warszawy, zbierając wolne datki. Okazało się, że to nie tylko solidna szkoła życia, ale i sztuki wokalnej.

- Miałam szesnaście lat, uczyłam się w Liceum Batorego. Któregoś dnia przechodzimy koło klubu Stodoła i mój starszy brat Alek mówi: "Wiesz co, są przesłuchania do grupy bluesowej Stodoła, wpadniemy - może coś zaśpiewasz?". Starszemu bratu trudno się sprzeciwić, więc wpadliśmy i zaśpiewałam. Osłupiał szef, Alek i trochę ja - wspomina w wywiadzie dla "Twojego Stylu".

W ten sposób, choć Ewa myślała początkowo raczej o karierze aktorki, młoda dziewczyna trafiła do studenckiego klubu, gdzie podczas jednego z wieczorów zaśpiewała słynny utwór "Summertime". I od razu po Warszawie poszła fama, że w Stodole objawiła się "polska Janis Joplin".

Z dwoma braćmi

Ewa miała jednak większe ambicje i umiejętności. Szybko dostrzegł je starszy brat. Zaprosił ją do swojego zespołu Bemibek, który prowadził z pochodzącym z Krakowa Andrzejem Ibekiem. Formacja specjalizowała się w nowoczesnym jazzie i szybko zaczęła odnosić wielkie sukcesy na krajowych festiwalach i przeglądach.

- Myśmy nie tylko byli zespołem, ale także razem mieszkaliśmy, podróżowaliśmy. Ja byłam ich młodszą siostrą, jednego prawdziwą, drugiego - przyszywaną. Jak pojawiały się jakieś sytuacje dla małolaty niewskazane - typu podryw - to mnie izolowali. Ale stanowiliśmy jedność, to było coś niesamowitego. Zaczęłam wtedy zarabiać. Symbolicznie, ale jednak - podkreśla.

Młoda dziewczyna musiała sama radzić sobie ze wszystkim. Sama farbowała i kręciła włosy, malowała się, szyła sobie kostiumy i naprawiała buty. W tamtych czasach nie było stylistek, które dbałyby o image piosenkarek. Pomagała jej jedynie mama, choćby szyjąc na jeden z koncertów efektowny, jednorazowy strój z posrebrzanego papieru.

Miłosna niespodzianka
Ewa od początku miała słabość do muzyków. Nic więc dziwnego, że zakochała się w basiście Bemibeka - Tadeuszu Gogoszu. Ambitny chłopak nie chciał jednak grać w obskurnych klubach Peerelu i namówił dziewczynę na wyjazd do Norwegii. Para wzięła ślub i wyruszyła na podbój Skandynawii. Tam związek się posypał. Rozgoryczona Ewa wróciła do Polski z córką Pamelą. Chociaż nie chciała, aby jej dziecko dorastało bez ojca, rozwiodła się z Gogoszem.

Los zdecydował jednak, że nie pozostanie długo samotna. W 1980 roku poznała przypadkowo cenionego ekonomistę, Ryszarda Sibilskiego. I okazało się, że to właśnie jest miłość na całe życie.

- W pewnym momencie po prostu wpadliśmy na siebie w Sali Kongresowej. I wtedy właśnie nastąpiło nasze wielkie miłosne bum! Musiała zadrżeć ziemia, bo jemu wszystko wypadło z rąk: upuścił teczki, papiery i dokumenty, które niósł, a ja stałam, jakby mnie ktoś wbił w ziemię. I tak patrzyliśmy na siebie, oszołomieni, nie mogąc wydobyć słowa - wyznaje w "Rewii".

Sibilski okazał się wymarzonym partnerem. Męski, opiekuńczy, czuły, romantyczny. No i oczywiście finansowo niezależny. Do ślubu jednak nie doszło. Piosenkarka, mając w pamięci nieudane małżeństwo rodziców i swoje własne z Gogoszem, bała się znowu powiedzieć "tak".

Kiedy Ewa związała się z Ryszardem, Pamela miała zaledwie dwa lata. Szybko zaakceptowała go jako swego ojca. To tylko utwierdziło jej matkę w tym, że dokonała wyboru właściwego mężczyzny.

Bem czy Prońko?
Z czasem wokalistka rozpoczęła solową karierę. I przeboje posypały się, jak z rękawa. "Żyj kolorowo", "Moje serce to jest muzyk" czy "Gram o wszystko". Współpracowali z nią najważniejsi muzycy jazzowi w kraju - Andrzej Jagodziński, Henryk Miśkiewicz, Jan Ptaszyn Wróblewski. Teksty pisali z kolei najwybitniejsi autorzy - Wojciech Młynarski, Agnieszka Osiecka, Maria Czubaszek. Dzięki temu występowała zarówno na elitarnych imprezach w rodzaju Jazz Jamboree, jak i na transmitowanym na całą Polskę festiwalu w Opolu. Stała się więc gwiazdą polskiej piosenki.

- Mimo to, czasami jestem mylona z Krysią Prońko. Zdarzyło się nawet, że po moim recitalu ktoś podszedł spod sceny z kwiatami i poprosił: błagam niech pani zaśpiewa "Deszcz w Cisnej". Zawsze, niezmiennie kojarzą mnie z Krysią. A jej się to nie zdarza - opowiada w jednym z wywiadów.

Choć jest pierwszą damą polskiego jazzu, prowadzi skromny tryb życia. Wcześnie kładzie się spać i wcześnie wstaje. Sama robi zakupy i gotuje, tylko w sprzątaniu pomaga jej gosposia. Jej specjalnością są wegetariańskie dania.

Boska interwencja

Uporządkowane życie Ewy Bem runęło nagle, kiedy w wieku 45 lat zaszła w ciążę. Ponieważ ciąża była zagrożona, aż siedem miesięcy spędziła w szpitalu. W tym samym czasie w domu rozgrywał się dramat. Pamela popadła w anoreksję. Przy 170 centymetrach wzrostu ważyła zaledwie 40 kilogramów. Dopiero kiedy Gabrysia przyszła na świat, piosenkarka mogła zająć się starszą córką. Pomogła rodzinna psychoterapia. Te dramatyczne przeżycia sprawiły, że Ewa Bem wróciła do Boga. I po szesnastu latach związku z Sibilskim, wzięła z nim kościelny ślub.

- Jestem bardzo wierzącą katoliczką, chociaż bywam wątła w kwestiach praktykowania. Ale wiem, że Pan Bóg pomógł mi wiele razy w sytuacjach, kiedy inna pomoc nie mogła nadejść. Kiedy Pamelka urodzona jako wcześniak leżała wiele tygodni w inkubatorze... Gdy po 16 latach bycia razem wzięliśmy ślub i po roku urodziła się Gabrysia, a ja już byłam sporo po czterdziestce. Dzięki Bogu przeżyłam tyle lat godnie w zawodzie, który często wykoleja ludzi - wyznaje w "Vivie".

Piosenkarka też miała problemy z wagą. Najpierw tyła, potem schudła trzydzieści kilo, później znów przytyła. W końcu dała sobie z tym spokój, akceptując siebie taką, jaka jest.

- Przez trzy lata żyłam na kilku produktach: jogurt beztłuszczowy, chrupkie pieczywo, jabłka, woda mineralna. Wszystko inne odcięłam. Byłam smętna, smutna, bez energii. Musiałam zmienić dietę, wprowadzić mięso - tłumaczy w "Świat i ludzie".

Dziś prowadzi spokojne życie u boku męża, Pamela pracuje w mediach, Gabrysia uczy się w liceum. Z sukcesami nadal nagrywa i koncertuje. W tym roku mija 45 lat od kiedy weszła na scenę w stołecznym klubie Stodoła. W wolnych chwilach podróżuje z najbliższymi po świecie. Czy można chcieć czegoś więcej?

ALFABET EWY BEM

E jak eksport
Ewa Bem była niemal od początku swej kariery polskim muzycznym "towarem eksportowym". Występowała oczywiście w "bratnich krajach" (gdzie wywoływała szaleństwo śpiewając zachodni jazz), ale również w tak egzotycznych miejscach, jak Kuba czy Indie.

W jak wyróżnienia

Piosenkarka ma na swym koncie ogromną ilość prestiżowych wyróżnień. Już dwa lata po debiucie otrzymała w 1971 roku I Nagrodę na Studenckim Festiwalu Jazzowym "Jazz nad Odrą" we Wrocławiu oraz Nagrodę Dziennikarzy na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu.

A jak aktorka
Jako dziewczynka, występowała we wszystkich szkolnych przedstawieniach, marząc, aby być aktorką. Los chciał, że została jednak piosenkarką. Częściowo spełniła swoje młodzieńcze marzenia występując w Teatrze Narodowym w Warszawie w inscenizacji "Dekamerona".

B jak Bemibek i Bemibem

Początkowo wokalistka śpiewała w zespole Bemibek. Kiedy rozstał się z nim Andrzej Ibek, formacja zmieniła nazwę na Bemibem, ponieważ jej trzon stanowiło rodzeństwo - Aleksander i Ewa. Grupa działała do 1977 roku, kiedy to jej frontmanka zdecydowała się na solową karierę.

E jak edukacja

Przez pewien czas Ewa Bem zajmowała się edukacją w szkole muzycznej. Nie wytrzymała jednak długo. Nie wystarczyło jej cierpliwości do pracy z młodymi ludźmi, którzy zamiast budować swoją osobowość artystyczną, woleli brać udział w telewizyjnych konkursach.

M jak mąż
Mąż piosenkarki jest dziś szanowanym biznesmenem. Mimo że interesuje się ekonomią, dzieli z żoną muzyczną pasję. Zawsze dba o to, aby w domu były nowe płyty. Najczęściej słucha ich jednak podczas podróży samochodowych.

Napisz do autora
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska