Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Stoch ma plecak pozytywnej energii

Andrzej Stanowski
Przed mistrzostwami świata w lotach dwukrotny złoty medalista olimpijski Kamil Stoch nie chce niczego obiecywać, ale przyznaje, że uwielbia skakać na mamutach i będzie walczył ze wszystkich sił.

Andrzej Stanowski: Wrócił Pan ze skandynawskiego tournee, jak je Pan ocenia?
Kamil Stoch: Bardzo pozytywnie, udało mi się zrealizować zadaniowe cele, cztery razy stawałem na podium, dwa razy byłem pierwszy. Czegóż więcej oczekiwać?

Sprawdzaliście nową skocznię w Falun, gdzie za rok odbędą się mistrzostwa świata. Jaki to obiekt?
Od strony technicznej bardzo dobry. Skocznia jest nowoczesna, przyjazna skoczkom. Ale jest z nią również pewien problem, obiekt jest całkowicie odsłonięty, a ponieważ bardzo często tam wieje, to konkursy mogą był wielką loterią. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie, że konkursy będą sprawiedliwe.

W Oslo mocno zadrżały serca polskich kibiców, kiedy w pierwszym skoku lądował Pan bardzo daleko, ale miał problemy przy lądowaniu i aby nie upaść musiał Pan przykucnąć na dwie nogi...
Skocznia w Oslo jest dość specyficzna, często dają o sobie znać podmuchy wiatru, skoczek wpada nagle w dziurę powietrzną. Mnie to się przydarzyło na tym obiekcie dwukrotnie. Zapewne kibice pamiętają jak przed laty w wielkiej opresji był na tej skoczni Adam Małysz. Tylko wyczuciu i intuicji zawdzięczał, że nie upadł.

Teraz przed Panem i kolegami mistrzostwa świata w lotach w Harrachovie. Lubi Pan skakać na "mamutach"?
Uwielbiam! Nie ma nic piękniejszego jak długie szybowanie, człowiek czuje się niczym ptak. Radość z latania jest nie do opisania.

Na co mogą liczyć polscy kibice w czasie tych mistrzostw?

Przed zawodami nie chcę niczego obiecywać. Indywidualnie na pewno będę walczył ze wszystkich sił, a co z tego wyniknie - zobaczymy.

Do tej pory w mistrzostwach świata w lotach był Pan najwyżej na dziesiątym miejscu w norweskim Vikersund w 2012 roku...
A więc byłem w pierwszej dziesiątce, czyli nie było najgorzej. Teraz nie myślę o miejscach, grunt to dobrze skoczyć, a wtedy wynik nie powinien był zły. Za to mogę obiecać, że w drużynie powalczymy o wysoką lokatę, może nawet o medal. Jeśli każdy z nas dobrze wykona swoją prace, to możemy sprawić naszym kibicom sporo radości. Mamy zgraną paczkę, identyfikuję się z tą grupą, jestem jej częścią.

Polscy fani jeżdżą za wami po całym świecie...

I to jest fantastyczne! Na stadionie w Oslo było morze polskich flag, doping był znakomity. Niestety, po konkursie nie mogłem być do dyspozycji kibiców, zrobić sobie z nimi zdjęcia. Musieliśmy bardzo spieszyć się na samolot do Polski, na lotnisko zdążyliśmy dosłownie w ostatniej chwili, na parę minut przed odlotem. Zawsze bardzo potrzebujemy tego wsparcia naszych kibiców. Przecież skaczemy dla nich.

Po mistrzostwach w Harrachovie zostaną wam jeszcze dwa ostatnie konkursy o Puchar Świata w Planicy. Szykuje Pan miejsce w domu na "Kryształową Kulę". W tym momencie ma Pan już 168 punktów przewagi nad Słoweńcem Peterem Prevcem. Taki dystans wystarczy?
W ogóle nie interesują mnie punkty, to w tej chwili pan uświadomił mi ile mam punktów przewagi. Nigdy nie oglądam się na rywali, nie patrzę na punkty. Mam swoje zadanie podczas każdych zawodów - dobrze skoczyć i cieszyć się z tego, co robię. To jest najważniejsze.

Po ostatnich konkursach w Planicy szykuje się w Polsce wielka feta. Po igrzyskach olimpijskich prosił Pan kibiców, aby przełożyć to na czas po ostatnich konkursach. Jest Pan psychicznie przygotowany na wielkie świętowanie?
W tej chwili w ogóle jeszcze o tym nie myślę. A na świętowanie przyjdzie odpowiedni czas. Teraz trzeba skoncentrować się na najbliższych konkursach.

Czy do Harrachova jedzie Pana żona Ewa?
Oczywiście, że jedzie, zabiera z sobą aparat fotograficzny (pani Ewa jest nie tylko menedżerem sportowym, także fotografem - przypis as) i plecak z pozytywną energią.

***
Mistrzostwa świata w Harrachovie będą już 23.

tego typu imprezą w lotach. Pierwsze zawody rozegrano w 1972 roku w Planicy, wygrał je Szwajcar Walter Steiner.
Harrachov gości najlepszych skoczków po raz czwarty, poprzednio w 1983, 1992 (wygrał liczący dzisiaj 42 lata Noriaki Kasai) i 2002 roku.

Polacy mają w dorobku tylko jeden medal brązowy, zdobył go w 1979 roku Piotr Fijas. Medalu nigdy nie udało się zdobyć Adamowi Małyszowi.

Trener Łukasz Kruczek zabrał do Czech Kamila Stocha, Macieja Kota, Piotra Żyłę, Jana Ziobrę, Klemensa Murańkę, Dawida Kubackiego. Z występów w Harrachovie zrezygnowało kilku czołowych skoczków - Janne Ahonen, Andreas Kofler, Richard Freitag.

Rekord skoczni "Czertak" wynosi 214,5 metra i należy do dwóch zawodników - Fina Matti Hautamaekiego i Austriaka Thomasa Morgensterna. Zapowiada się najazd polskich kibiców do Harrachova, ma ich być nawet 10 tys. Mistrzostwa zaczną się w czwartek serią kwalifikacyjną (godz. 17), w piątek (godz. 16.30) i w sobotę (godz. 16) cztery serie konkursu indywidualnego, w niedzielę o godz. 14 zawody drużynowe. Tytułów mistrzowskich bronią Słoweniec Robert Kranjec i Austria.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska