Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Mieszkańcy bloku przy ul. Matejki od lat walczą z uciążliwym sąsiadem

Ewelina Sadko
Narkoman leżący we własnych fekaliach przy wejściu do klatki schodowej to częsty widok w tym bloku. Teraz ma się to zmienić
Narkoman leżący we własnych fekaliach przy wejściu do klatki schodowej to częsty widok w tym bloku. Teraz ma się to zmienić arch. mieszkańców
Mieszkańcy bloku przy ul. Matejki w Oświęcimiu dostali szansę na normalne życie. Od lat walczyli z uciążliwymi sąsiadami, uzależnionymi od używek. Wszystkie instytucje, u których interweniowali, twierdziły, że nie mogą nic zrobić w tej sprawie. Spółdzielnia także bagatelizowała problem. Teraz, po interwencji "Gazety Krakowskiej", prezes spółdzielni mieszkaniowej Budowlanka osobiście odwiedził mieszkańców i obiecał pomoc.

W bloku przy ul. Matejki, do niedawana mieszkała 4-osobowa rodzina (matka i trzech synów). Pierwszy syn zmarł po pobiciu kilka metrów od bloku w minione wakacje. Drugi syn stracił życie w pożarze kilka tygodni temu. Trzeci jest obecnie w zamkniętym zakładzie, ale niebawem wyjdzie na wolność. Jego sąsiedzi obawiają się tej chwili.

Mężczyzna jest uzależniony. Raz już zaatakował jedną z lokatorek toporem w piwnicy. Na szczęście w porę przybiegł partner kobiety i uratował jej życie. Sprawą zajęła się prokuratura, a sąd skazał agresora. Spokój nie trwał długo. Mężczyzna wraca.
- Policja nie może nic zrobić, bo on nie używa nielegalnych substancji, tylko "narkotyzuje się" rozpuszczalnikami i pije denaturat, a przecież prawo nie zakazuje posiadania takich substancji - mówi załamana Patrycja Lasoń, jedna z mieszkanek bloku.
Mężczyzna został ubezwłasnowolniony przez swoją matkę. Chciała oddać go na leczenie. Teraz kobieta złożyła wniosek o cofnięcie ubezwłasnowolnienia. Sama boi się syna.

- Przez to ubezwłasnowolnienie więcej miała kłopotów niż pożytku dla syna - mówi Alicja Olejarz, administratorka budynku. - Co z tego, że zapisała go na leczenie, jak on po kilku godzinach uciekł. Tak robił za każdym razem. Albo w ogóle nie przychodził do domu, jak wiedział, że przyjadą po niego, aby zabrać na leczenie - wyjaśnia.

Spółdzielnia od lat nie chciała widzieć problemu mieszkańców bloku. Wszystko zmieniło się po tragicznym pożarze i naszej interwencji.

- U prezesa składaliśmy dziesiątki pism, mówiących o tym, jakim zagrożeniem są dla nas ci mężczyźni i nikt nic nie robił - mówi pani Patrycja. - Pożar powstał przez rozlanie i podpalenie jakiejś łatwopalnej substancji, więc dla nas jasne jest, że gdyby nie ci ludzie, nie doszłoby do tej tragedii. To się musiało tak skończyć - denerwuje się kobieta.

Śpiący w klatce schodowej człowiek, leżący we własnych fekaliach, to częsty widok w tym bloku. Dzieci pani Patrycji boją się wychodzić z mieszkania. Boją się, że ktoś je zaatakuje na schodach.

Po naszej interwencji w bloku zjawił się osobiście Adam Puc, prezes spółdzielni wraz z administratorką. Wspólnie z mieszkańcami debatowali nad tym, jak rozwiązać problem. - Mężczyzna nie jest tu zameldowany, więc nikt nie ma obowiązku go wpuszczać - doradzał Adam Puc. - Jeśli wszyscy lokatorzy się zgodzą, proponuję wyłączyć domofon i drzwi otwierać tylko kluczem. Niech to będzie początek. Czas pokaże, co dalej - mówi. Na razie wszyscy zgodzili się na takie rozwiązanie.

Z Grzegorzem Wodowskim z Monaru w Krakowie

Jakie Pan widzi rozwiązanie w sytuacji, w której są mieszkańcy bloku przy ul. Matejki?
To bardzo trudna sytuacja. Z jednej strony mamy ludzi, którzy boją się o własne życie i o swoje dzieci, którzy każdego dnia narażeni są na niebezpieczeństwo. Wcale im się nie dziwię. Ale z drugiej strony mamy także człowieka. Chorego, uzależnionego, który nie kontroluje tego, co robi. Ale to człowiek. Rozwiązaniem jest leczenie.

Problem polega na tym, że ten mężczyzna nie zgadza się na leczenie. Można go zmusić? Siłą zatrzymać w ośrodku?
Nie można. Podstawą leczenia jest wola chorego. Jeśli on nie chce, to nawet najlepsza terapia nie przyniesie efektu. Myślę, że ktoś z jego bliskich powinien małymi krokami namawiać go do tego. Nie drastycznie, na siłę. On musi zrozumieć, że warto wrócić do rzeczywistości. Może na początek wystarczy przypomnieć mu miłe chwile z dzieciństwa, kiedy wolny był od choroby. Życzliwość i sympatia także potrafi zdziałać cuda i nakłonić do leczenia.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska