Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Piaseczny: wzloty i upadki gwiazdy popu

Paweł Gzyl
Andrzej Piaseczny musiał poradzić sobie z szaleństwami młodości, by stać się dojrzałym artystą
Andrzej Piaseczny musiał poradzić sobie z szaleństwami młodości, by stać się dojrzałym artystą Karolina Misztal
Funkcjonuje na polskiej scenie muzycznej już dwie dekady. W tym czasie przeżył okres oszołomienia sukcesem, bolesny upadek na dno i ponowne zdobycie szczytu rodzimego show-biznesu. Wytrzymał to wszystko i obecnie jest jedną z największych gwiazd polskiego popu. Przyjrzyjmy się niezwykłej karierze Andrzeja Piasecznego.

Chłopak z grzywką na oczach
Jego przykład pokazuje, że nie trzeba pochodzić ze stolicy, żeby zrobić karierę. Bo przecież urodził się w Pionkach, a potem mieszkał w Kielcach. Świętokrzyskie nie było wtedy znane jako wylęgarnia muzycznych talentów. Piasek w kieleckiej szkole pedagogicznej poznał podobnych sobie chłopaków, którzy grali w zespole Mafia. Zaczął z nimi śpiewać i to uratowało go od zostania nauczycielem.

- Piętnaście lat temu było łatwiej zaistnieć debiutantom niż dzisiaj. Ale oczywiście i my zapłaciliśmy frycowe. Jeździliśmy pożyczonym autem do Warszawy, wystawaliśmy godzinami na korytarzach rozgłośni radiowych, wciskaliśmy nasze nagrania ludziom z branży. Ale wierzyliśmy, że mając talent, uda nam się przebić. Z czasem okazało się, że potrzeba do tego jeszcze dużo wiary w siebie, aby przetrwać trudne początki. Po nagraniu drugiej czy trzeciej płyty wreszcie zaistnieliśmy na rynku - wspominał potem.
I faktycznie - tak się stało. Przystępna muzyka grupy, łącząca popowe melodie z rockową energią, trafiła dobrze w swój czas. Pierwsza płyta zwróciła na Mafię uwagę fanów i krytyki, druga sprzedawała się już świetnie, a Maciej Ślesicki poprosił zespół o przygotowanie piosenki do swego słynnego filmu "Sara", z udziałem Bogusława Lindy.

Nic więc dziwnego, że na wokalistę zespołu zwrócił uwagę Robert Chojnacki. Saksofonista współpracujący z De Mono nagrywał wtedy swój solowy materiał i potrzebował kogoś, kto zaśpiewałby w kilku piosenkach. Zaprosił Andrzeja - i to był strzał w dziesiątkę. Radosna piosenka "Budzikom śmierć", wykonywana przez młodego chłopaka z blond grzywką na oczach, była ucieleśnieniem optymizmu pierwszych lat polskiego kapitalizmu, kiedy wszystkim młodym ludziom wydawało się, że świat stoi przed nimi otworem i wszystko jest możliwe.

- Zupełnie nie przewidywałem takiego obrotu sprawy. Ale z czasem okazało się, że są tarcia wewnątrz zespołu. Dotyczyły one naszej przyszłości. Ja chciałem iść bardziej w stronę Simply Red, a oni - Rage Against The Machine. No i w pewnym momencie dostałem ultimatum: albo gramy ostro, albo się rozstajemy. A ja akurat odniosłem niespodziewany sukces - wielkim przebojem stała się płyta Roberta Chojnackiego z moim udziałem - "Sax & Sex". I to ułatwiło mi decyzję o rozstaniu się z Mafią i rozpoczęciu solowej kariery - wyjaśniał później.

Najgorzej ubrany piosenkarz
Ogromna popularność piosenki "Budzikom śmierć" sprawiła, że nagle Andrzej Piaseczny dostał się do grona najpopularniejszych wokalistów w Polsce. Zostawił więc Kielce, przeniósł się do Warszawy i rzucił się w wir imprezowego życia. Jego akcje na muzycznym rynku podbiła jeszcze bardziej solowa płyta zatytułowana "Piasek", która przyniosła kolejne przeboje. Kiedy pierwsze rodzime prywatne rozgłośnie radiowe grały do upadłego "Mocniej?" i "Jeszcze bliżej", ich wykonawca szalał w nocnych klubach, szastając pieniędzmi na prawo i lewo.

- Poradziłem sobie z tą nagłą popularnością aż za dobrze. Dziś wydaje mi się, że mogłem wyciągnąć z niej więcej korzyści. Byłem wtedy młody i naiwny - myślałem, że skoro ciężko pracowałem, ten sukces mi się należał. Przez lata sądziłem jednak, że przysłowiowa "woda sodowa" nie uderzyła mi wtedy do głowy. Ale moje otoczenie było nieco innego zdania. Dziś jestem skłonny... przyznać mu rację - śmiał się potem.

Otrzeźwienie było dla Andrzeja bolesne. Najpierw, zrealizowany wielkim nakładem kosztów album "Popers", nie przyniósł mu upragnionego sukcesu. W 2001 roku Piaseczny został wytypowany przez polską telewizję do zaśpiewania na festiwalu Eurowizji w Kopenhadze. Piosenkę "2 Long" skomponował Robert Chojnacki, wydawało się więc, że wokalista zwycięstwo ma w kieszeni. Tymczasem występ okazał się totalną klapą. Andrzej zajął dwudzieste miejsce, a jedynym wyróżnieniem, jakie mu przyznano, była nagroda dla... najgorzej ubranego uczestnika koncertu (miał na sobie sztuczne futro, zrzucane w czasie show).

Piosenkarz zrobił więc sobie aż trzyletnią przerwę, podczas której przeprowadził się do podwarszawskiej rezydencji ukrytej głęboko w lesie. Starannie przy tym ukrywał swoje życie prywatne. Wścibscy dziennikarze z plotkarskich mediów dowiedzieli się jednak, że mieszka ze starszą od siebie kobietą z Kielc, wychowując wspólnie jej dwóch synów. Kiedy związek się posypał - zaczęto sugerować, że Piaseczny jest gejem, kojarząc go z choreografem Michałem Pirógiem. Sam zainteresowany nigdy jednak nie potwierdził tych sensacji. W leśnej głuszy przygotował materiał na nową płytę i w 2003 roku objawił się swym fanom z bardziej nastrojowymi piosenkami już nie jako "Piasek", ale po prostu Andrzej Piaseczny.

- To nie było jakieś radykalne odcięcie się od własnej przeszłości. Nie mam pretensji, gdy ktoś dziś nadal mówi na mnie "Piasek". Ale zrozumiałem wówczas, że czas podnieść sobie poprzeczkę i dokonywać bardziej świadomego wyboru repertuaru. Nie chciałem, aby ciągle postrzegano mnie jako wiecznego chłopca z grzywką na oczach. Zapragnąłem, aby ludzie nie tylko tańczyli do moich piosenek, ale żeby zaczęli ich słuchać, starając się zrozumieć, co im chcę w nich przekazać - podkreślał później.

Dwóch nadwrażliwych introwertyków
Od tego momentu Piaseczny zaczął odbudowywać swoją karierę na nowo. Chociaż początkowo fani nadal oczekiwali od niego wesołych piosenek do tańca, on konsekwentnie unikał dyskoteki, stylizując się na zmęczonego życiem, trochę melancholijnego, ale zawsze romantycznego dżentelmena. I udało się - w 2005 roku wyśpiewał sobie na festiwalu w Sopocie piosenką "Z głębi duszy" nagrodę Bursztynowego Słowika, a ta pociągnęła za sobą sprzedaż nowego albumu, sprawiając, że "Jednym tchem" pokrył się w ciągu kilku miesięcy platyną.

- Kiedyś skakałem w górę i w dół, a dziś wolę się bujać na boki. Tak naprawdę to jestem melancholikiem. Oczywiście nie okazuję tego publicznie - kiedy udzielam wywiadu czy jestem w towarzystwie - tryskam energią. Jednakże gdy zostaję sam lub z najbliższymi - poważnieję. A ponieważ ta płyta jest bardzo osobista, pokazuje mnie jakim jestem naprawdę - trochę nadwrażliwym introwertykiem - tłumaczył wtedy.

Dwa lata później Seweryn Krajewski zaprosił Piasecznego na swój recital "Niebo z moich stron" podczas opolskiego festiwalu. Andrzej przyjął to zaproszenie z radością - i kiedy poznał się bliżej z dawnym liderem Czerwonych Gitar, zaproponował mu stworzenie wspólnej płyty. Krajewski, funkcjonujący wtedy na uboczu polskiego show-biznesu, początkowy był niechętny temu pomysłowi, ale z czasem zgodził się i skomponował piosenki, które trafiły na nowy album Piasecznego. "Spis rzeczy ulubionych" okazał się wielkim sukcesem - z jednej strony wyciągając weterana polskiej muzyki z artystycznego niebytu, a z drugiej - wynosząc ponownie jego młodszego kolegę na szczyty popularności. Dzięki temu obaj artyści rozpoczęli długoletnią współpracę, która z powodzeniem trwa do dzisiaj.

- "Przyjaźń" to słowo dużego formatu. Im jesteśmy starsi, tym bardziej doceniamy jego wagę i używamy w stosunku do coraz mniejszej liczby osób. Nie miałbym odwagi nazwać Seweryna swoim przyjacielem. Oczywiście poznaliśmy się dobrze. Nie potrafię jednak pozbyć się mojego szacunku dla niego i traktować go po prostu jak kolegę. Dlatego nadal uznaję go za swojego mistrza - tłumaczył wzajemne relacje Piaseczny.

Ostatnim wspólnym dokonaniem dwóch gwiazd polskiej muzyki popularnej są "Zimowe piosenki". Na wydaną pod koniec 2012 roku płytę trafiły ciepłe i nastrojowe utwory w świątecznym tonie, zachowujące jednak zdecydowanie świecki charakter.

- Kiedy składaliśmy kompozycje na nasze wcześniejsze płyty, Seweryn kładł zawsze na stół swój zeszycik z nutami i kartkował go w poszukiwaniu pomysłów. I za każdym razem omijał niektóre: "Tej nie bierzemy, bo to świąteczna piosenka, musi mieć specjalny klimat". Gdy zaczęliśmy więc myśleć o kolejnym projekcie, nieuniknione stało się, że musimy wrócić do tego, co pominęliśmy w czasie kartkowania tego zeszyciku. Tym bardziej że część melodii była po prostu już zrobiona - tłumaczy Piaseczny.

"Zimowe piosenki" zabrzmiały niedawno w Krakowie . Nie zabrakło również dawnych przebojów, nawet tych z czasów "Piaska". Wszyscy odśpiewali je wspólnie, nie pozwalając gwieździe zejść ze sceny.

Wokalista był w trasie koncertowej o ogólnopolskim zasięgu. To prawdziwy ewenement - ogromna popularność, którą się cieszy od lat, pozwala mu dawać regularnie biletowane koncerty w całym kraju, podczas gdy jego koledzy i koleżanki po fachu muszą zadowalać się darmowymi występami na okolicznościowych imprezach. To się nazywa prawdziwy sukces.

P jak Pionki
Andrzej Piaseczny urodził się w 1971 roku w małej miejscowości Pionki pod Radomiem. Po skończeniu miejscowych szkół, dostał się do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Kielcach. Tam poznał muzyków z grupy Mafia i dołączył do nich jako wokalista zespołu.

I jak instrumentalista
Kiedy wydawało się, że Piaseczny spędzi resztę życia w Mafii, odezwał się do niego instrumentalista grupy De Mono, Robert Chojnacki, i zaprosił na swą płytę "Sax & Sex". Próba powtórzenia tego sukcesu dekadę później przy pomocy płyty "Saxophonic" nie udała się.

A jak aktor
Andrzej Piaseczny dał się poznać jako aktor. Wystąpił z dużym powodzeniem w serialu "Złotopolscy". Zagrał rolę młodszego syna pary bohaterów Marka i Anny - piosenkarza Kacpra Górniaka. Co ciekawe - jego bohater wyjątkowo nie miał szczęścia do kobiet.

S jak sport
Piosenkarz nie jest jakoś specjalnie kojarzony ze zdrowym trybem życia. Mimo to, w 2004 roku uczestniczył w sztafecie z ogniem olimpijskim podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Atenach. Ze zniczem olimpijskim na Krecie obok Andrzeja pobiegł m.in. Tom Cruise.

E jak ekspresyjny
Kolejnym aktorskim doświadczeniem Piasecznego była rola... Judasza. Piosenkarz zagrał tę postać w spektaklu taneczno-muzycznym "Pasja" w Filharmonii Świętokrzyskiej. Obok niego na scenie pojawiła się Justyna Steczkowska jako Maria Magdalena.

K jak Karol Wojtyła

W 2011 roku ukazał się wspólny album Stanisława Soyki i Andrzeja Piasecznego, na którym obaj wokaliści zaśpiewali piosenki skomponowane m.in. przez Seweryna Krajewskiego do wierszy Karola Wojtyły.

Napisz do autora:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska