Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Matka oddała swoje córeczki: - Nie mogę się nimi zajmować

Katarzyna Janiszewska
Siostra Martyna Kuczmarska kilka razy znajdowała maleństwa w zakonnym Oknie Życia. Tym razem matka przyniosła je osobiście
Siostra Martyna Kuczmarska kilka razy znajdowała maleństwa w zakonnym Oknie Życia. Tym razem matka przyniosła je osobiście Andrzej Banaś
Dzwonek do drzwi w Domu Samotnej Matki zadzwonił w czwartek chwilę po godz. 20. Było po kolacji, siostra Martyna Kuczmarska doglądała właśnie maluchów, które trzeba było położyć spać. Niektóre trochę marudziły, inne miały kolkę, więc wszystko trochę trwało. Nie spodziewała się nikogo o tak późnej porze. Gdy odezwał się dzwonek, zeszła na dół. Pod drzwiami stała kobieta, skromnie ubrana, mogła mieć ok. 40 lat. W wózku leżały dwie małe dziewczynki.

- Ta pani powiedziała tylko, że chce oddać córeczki do adopcji, bo trudna sytuacja osobista nie pozwala jej się nimi zajmować - relacjonuje siostra Martyna. - Nie wdawała się w szczegóły. Rozmawiałyśmy 20 minut, może pół godziny. Próbowałam ją przekonywać, by jeszcze się zastanowiła. Zaproponowałam jej pomoc, obiecałam, że poruszę, kogo się tylko da. Ale trwała w swojej decyzji.
Dziewczynki, bliźniaczki, mogą mieć około dwóch miesięcy. Były bardzo zadbane. Obie umyte, pachnące i ślicznie ubrane. Nawet lekarze z pogotowia dopytywali, czy siostry przebrały maleństwa u siebie.

- Nie wiem, jaka może być sytuacja materialna tej pani - mówi siostra Martyna. - Ale często zdarza się w dramatycznych chwilach, że matka chce na koniec dać dziecku to, co najlepsze. Może kupiła ubranka za ostatnie pieniądze? Przyniosła ze sobą dokumentację medyczną dziewczynek. Podeszła do sprawy bardzo odpowiedzialnie.

Kobieta była spokojna, nie płakała, jakby już wszystko sobie wyważyła i poukładała. - Ale nigdy nie wiadomo, co się dzieje w człowieku w środku. Ta pani została objęta opieką psychologiczną - dodaje s. Martyna.

Dziewczynki zabrano do szpitala. Lekarze mówią, że są zdrowe. O tym, co się stanie z dziećmi, zdecyduje teraz sąd. Nie można na razie powiedzieć, czy trafią do adopcji, ani co by było, gdyby matka jednak chciała zmienić zdanie i odzyskać dzieci.

- Takie sytuacje zawsze mnie rozstrajają - przyznaje siostra Martyna. - To smutne, kiedy matka decyduje się oddać dziecko. Dla kobiety to zawsze niezwykle trudna decyzja. Ucieszyłabym się, gdyby ta matka wyszła od nas z córeczkami. Ale tak się nie stało.
Już 19 dzieci zostało oddanych pod opiekę siostrom nazaretankom. Do tej pory matki nigdy nie robiły tego osobiście. Zawsze zostawiały maleństwa w Oknie Życia. Znajduje się ono w krakowskim Domu Samotnej Matki przy ul. Przybyszewskiego. Jest przesłonięte kwiatową wyklejanką. Nie widać, co dzieje się na zewnątrz, ale otwarcie okna uruchamia dzwonek. Osoba zostawiająca dziecko jest anonimowa, nikomu nie musi się tłumaczyć ze swojej decyzji. Najważniejsze, by dziecko nie umierało na śmietniku.

Jedna z sióstr zawsze jest w domu. Dzieci pojawiają się o najróżniejszych porach. Pokoik z Oknem Życia jest malutki, przytulny, w żółtych kolorach. Jest w nim inkubator, na wypadek, gdyby dziecko było wyziębione czy w złym stanie zdrowotnym.

Napisz do autorki:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska