- Zabrał go jako złom z jednego z gospodarstw, nie zdając sobie do końca sprawy, że może to stanowić poważne zagrożenie - mówi Bogdan Chmielarz, szef wydziału dochodzeniowo-śledczego Komendy Powiatowej Policji w Brzesku.
Wczoraj pociskiem przewiezionym do Brzeska zajęli się saperzy z Krakowa. Przyznali, że niewypał to niebezpieczne znalezisko.
- Miał utrącony zapalnik - zdradził chorąży Maciej Mordawski, dowódca 32. Patrolu Rozminowania.
Brzeski wątek doprowadził policję do gospodarstwa w Racławicach, gdzie zabezpieczono jeszcze dwie tony wybuchowych pamiątek z okresu II wojny światowej. Wczoraj około godziny 7 rano we wskazanym gospodarstwie pojawili się policjanci wspomagani przez strażaków zawodowych i ochotników oraz zespół ratownictwa medycznego. Na miejscu znaleziono ponad 300 pocisków pochodzących prawdopodobnie z czasów II wojny światowej. Część z nich była ukryta w budynku gospodarczym i przykryta słomą, pozostałe leżały na podwórku. Jak informuje rzeczniczka miechowskiej policji Ewa Kądziołka, część z pocisków była uzbrojona, w związku z czym zaszła konieczność ewakuacji mieszkańców najbliższych domów.
Wczoraj policja prowadziła dochodzenie, które miało odpowiedzieć, w jaki sposób mieszkaniec Racławic wszedł w posiadanie tak dużej ilości amunicji. Zdaniem st. asp. Stefana Kwietnia, kierownika nieetatowej grupy minersko-pirotechnicznej KPP w Miechowie, potencjalne zagrożenie, jakie stwarzał dla siebie i mieszkańców posiadacz arsenału, było ogromne. Eksplozja mogła mieć tragiczne skutki.
Ewakuacja i wielogodzinna blokada drogi dojazdowej, przy której znajduje się "uzbrojona" posesja, wywołały duże zainteresowanie i liczne komentarze ze strony mieszkańców. Ci nie ukrywali zaskoczenia.
Czterdziestolatek mieszka w Racławicach od dziecka. Nigdy nie zdradzał większego zainteresowania militariami. Przynajmniej nikt tego nie zauważył. - Skąd się u niego mogła wziąć taka liczba pocisków? Nigdy nie widziałem, żeby chodził po polach czy lesie i czegoś szukał - mówi jeden z napotkanych mężczyzn. Inny przypomina, że podczas wojny w tym rejonie toczyły się walki i domyśla się, że sąsiad mógł znaleźć pociski podczas prac ziemnych. - On pracował koparką. Pewnie gdzieś to wykopał i zamiast zadzwonić na policję, zwiózł wszystko do domu - przypuszcza. Policja nie potwierdzała jednak informacji o przypadkowym wykopaniu pocisków.
Według sąsiadów, mężczyzna, u którego znaleziono pociski, mieszkał ze swoją partnerką. Pracował dorywczo w jednej z firm budowlanych. Okoliczni mieszkańcy przekonują, że nie mieli pojęcia o tym, co może przechowywać na swojej posesji. - Tam nawet ciężko byłoby wejść, bo miał psy, które ujadały - mówią.
Wczoraj w Racławicach pojawili się saperzy, którzy wywieźli i zabezpieczyli znalezione pociski. Za nielegalne posiadanie amunicji grozi teraz właścicielowi kara trzech lat więzienia.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?