Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapiski papieża, które miały odejść wraz z nim

Marta Paluch
Pierwszy z tych zapisków nanosi młody Karol Wojtyła tuż po przybyciu na pierwszą sesję II Soboru Watykańskiego. Jest 9 października 1962 roku. Ale nie ma tu słowa o przemianach w Kościele, które się dokonują na soborze, o sytuacji społecznej, politycznej. Są rozważania, medytacje. O Chrystusie, działanie Ducha Bożego w ludzkim.

Bo taka właśnie jest ta książka. To nie dziennik, w którym znajdziemy anegdoty o przyjaciołach papieża i jego słynne żarty, ale wymagająca lektura, głównie z rozważań rekolekcyjnych.

Biskup, kardynał, a potem papież zapisywał je regularnie, na kartkach kalendarza. Widać w nich człowieka, który pokornie, regularnie pracował nad swoją wiarą. I nie mógł przestać nad nią myśleć.

- Tego może nie było widać na zewnątrz. A czytając te notatki, widzimy kogoś, kto nieustannie analizuje siebie i swoją wiarę - mówi ks. Jan Machniak, autor wstępu do książki, który zetknął się z papieżem m.in. w latach 80. w Rzymie. - Dlatego on celebrując mszę, nawet dla tłumu, potrafił przenieść się w zupełnie inną rzeczywistość. Widziałem to na własne oczy - dodaje ks. Machniak.
Notatki papieskie miały nie ujrzeć światła dziennego. Papież w swoim testamencie kazał je spalić. Ale kard. Stanisław Dziwisz tego nie zrobił.

- To tak ważne dokumenty, żer przestępstwem byłoby je zniszczyć. Poza tym, sam papież część notatek zniszczył - a te zostawił - tłumaczy metropolita krakowski.

Fragmenty książki

Zapiski zaczynają się jesienią 1962 roku, kończą, gdy papież jest już bardzo chory. Wtedy, drżącą ręką, ma jedynie siłę zapisać porządek medytacji.

3 listopada 1962 roku
Meditatio

Odkupienie zaczęło się od "Totus Tuus": jedna jedyna istota ludzka, nowy człowiek, któremu Bóg zawierzył Siebie na własność. Bóg-Syn potrzebował Jej w wypełnianiu swojego dzieła. Bóg-Syn mógł Jej siebie zawierzyć na drodze tego dzieła, bo naprzód dokonał go w Niej i przysposobił Ją do tego Totus Tuus.

Maria podjęła owo oddanie Boga w całej jego treści odkupicielskiej, w całej dynamice. Wydobyła zeń i wciąż wydobywa to, co się w nim zawiera dla każdego z ludzi: 1o nawrócenie 2o rewaloryzacja. I w każdym, kto się Jej powierza, przeprowadza jedno i drugie wedle właściwej proporcji. Tutaj rozwiązuje się mój problem: ostatnio poczułem się bardzo w rękach Maryi i blisko Pana Boga poprzez 2 sprawy wiadome.

Czy jednak porządek nie został odwrócony? Czy nie "posługuję się" dla przeprowadzenia czegoś, co jest "bardzo moje". Stoję jednak w tych sprawach z całą pokorą. Otóż rozwiązanie: w rękach Maryi, na zasadzie "Totus Tuus" dzieło Odkupienia musi się zrealizować również we mnie z zachowaniem właściwej proporcji między 1o a 2o.

2 września 1964 roku

Teraz na kanwie św. Piotra, który i był b. niedoskonały i uważał się za takiego "bom jest człowiek grzeszny".
= Każdy z nas też jest człowiek grzeszny, ale także biskupi jako zbiorowość (czasy arianizmu, rewolucja francuska, d'Herbigny) //Pozbyć się "acceptatio personae propriae" [akceptacja własnej osoby] i tak stanąć przed Chrystusem Panem. //
Ponieważ jesteśmy powołani do większej miłości, przeto też grzech jest dla nas tym większym ciężarem, a przede wszystkim może on tym bardziej "zarywać" cały Kościół, zwł. własną diecezję. Konieczne stąd jest odium peccati [wstręt do grzechu]. To też jest ogień: i tu trzeba nazywać dobro dobrem a zło złem. // Jeżeli chodzi o walkę z grzechem u siebie i u drugich, to nie wystarczy tylko ganić i niszczyć, ale zawsze wprowadzić pozytywne ideały // Pytanie: jaką korzyść wynosimy z naszej własnej spowiedzi?
Wybór odpowiedniego spowiednika, niekoniecznie jednego, który jest naszym Chrystusem przebaczającym. Prócz tego cenić sobie tych, którzy nas napominają. Precz z pochlebcami. I nie załamywać się wobec prześladowań: bo tędy wchodzi grzech.

- Unikać okazji do grzechu. // Nie podejmować problemów "szatańskich" (kuszenie P. Jezusa: apage satanas). Dyskusja z szatanem jest wtedy możliwa, kiedy jesteśmy b. zjednoczeni z Chrystusem i "w głębi Matki Bożej". // Każde zaś zwycięstwo nad szatanem winno być bodźcem do tym większej pokory i czujności.

Stosunek biskupa do grzesznika: otwarte serce, przyjmować upokorzenia nawet z ust grzeszników, a gdy będzie czas - fortiter agere [działać stanowczo].

A wreszcie wierzyć w zwycięstwo Łaski nad grzechem (ubi abundavit delictum, superabundavit gratia) [gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska]. Naszym zadaniem jest: sprowadzić Łaskę. Nie kapitulować przed żadnym grzechem (delictum). Misericordia = summa christianitatis [miłosierdzie = istota chrześcijaństwa].

12 września 1968 roku

Medytacja 1.
10 lat minie od sakry i od rekolekcji przed sakrą w Tyńcu. Czas odsuwa mnie bardzo szybko od tego centralnego faktu w moim życiu. Faktu, który będzie miał decydujące znaczenie dla mojej śmierci i dla wieczności.

Czas a wieczność - nie jako abstrakt, ale jako udział jednej i tej samej osoby. Perspektywa uczestnictwa w wieczności czyli w Bogu. Oparciem dla niej jest rzeczywistość Osoby - "po stronie" Boga i po stronie człowieka.

Rzeczywistość osoby ludzkiej jako jedności obdarzonej swoistą transcendencją a nieśmiertelność duszy (ta sprawa czeka na głębsze przemyślenie): doświadczenie ujawnia mi nie tylko jedność egzystencji, ale też i złożoność.

Transcendentne = duchowe; podstawą transcendencji jest duch. Świadomość istotowej niezniszczalności tego, co duchowe i transcendentne w osobie (= z istoty jest takie, że nie może być zniszczone), np. wartość moralna lub intelektualna. Stąd wniosek 1o o istnieniu przyczyny immanentnej w człowieku, która również jest niezniszczalna. Równocześnie zaś oczywistość zniszczalności ciała: własne "ja" jako ciało - zniszczalne, jako duch - niezniszczalne.

7 lipca 1975 roku

33. Adoracja Najśw. Sakr.: stwierdzenie radosne i podziękowanie za to, że Chrystus jest, a zarazem gorąca prośba, aby był ze mną we wszystkim, co pragnę w Nim niejako zakorzenić i z Niego wyprowadzić - pomimo całej mojej słabości, i choć "conscientia metuit" [sumienie niepokoi (się)]: ażeby On sam wyprowadzał właściwe dobro ponad moją słabością i nieudolnością.

Październik 1978 roku

Dnia 13 X 1978 mój drogi przyjaciel bp Andrzej Deskur doznał nieoczekiwanego ataku, który sprowadził na Niego częściowy paraliż. Pomimo kuracji w Poliklinice Gemelli, a z kolei w Szwajcarii, paraliż nie cofnął się.
Dnia 14 X odwiedziłem Andrzeja w szpitalu, udając się na konklawe, które miało dokonać wyboru następcy po śmierci Jana Pawła I (26 VIII - 28 IX 1978). Trudno mi nie wiązać faktu, że w dniu 16 X zostałem wybrany owym następcą, z wydarzeniem, które o 3 dni poprzedziło ten wybór. Ofiara mojego Brata w biskupstwie Andrzeja wydaje mi się jakby przygotowaniem do tego faktu. Wszystko zostało wpisane poprzez Jego cierpienie w tajemnicę Krzyża i Odkupienia dokonanego przez Chrystusa.
Pewną analogię znajduję w wydarzeniu sprzed 11 lat, kiedy w czasie mojego pobytu na konsystorzu w Rzymie, gdy zostałem powołany do kolegium kardynalskiego, mój przyjaciel ks. Marian Jaworski stracił rękę w katastrofie kolejowej pod Nidzicą.
Andrzej, pracując od lat pięćdziesiątych w Komisji Środków Przekazu (ostatnio jako jej przewodniczący), wprowadził mnie w wiele spraw istotnych Stolicy Apostolskiej. Ostatnim słowem tej inicjacji stał się Jego krzyż. Debitor factus sum… [Stałem się dłużnikiem…]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska