Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia pod Bochnią. Spokojny chłopak zabił swoja matkę i babcię

Małgorzata Więcek-Cebula
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. archiwum
Rodzinny dramat rozegrał się piątek koło południa w wiosce Sobolów koło Bochni. Policję powiadomił sąsiad, który nagle usłyszał wołanie o pomoc.

Czytaj także:

Duży zielony budynek, w którym doszło do tragedii, widać z daleka. Prowadzi tam niewielka błotnista droga. Na jej końcu kilka zabudowań, wśród nich okazały dom rodziny S. Mieszkała w nim 48-letnia Barbara z dwiema córkami i trzema synami (najstarsza ma 28 lat, najmłodsza 15). Obok, na tym samym podwórku, niewielki domek zajmowała 78-letnia Katarzyna K., matka pani Barbary.

Wczoraj przed południem, oprócz Barbary i Katarzyny, był w domu tylko 25-letni Marcin. To zamordował matkę i babcię, zadając im kilka ran ciętych i kłutych, najprawdopodobniej nożem.

Gdy rozgrywał się dramat, ze szkoły wróciła Magda, najmłodsza z córek. Widząc, co się dzieje, zaczęła krzyczeć. To właśnie jej krzyk usłyszał sąsiad, który obezwładnił Marcina i wezwał policję.

- Nie wiadomo, jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie jego interwencja. Dobrze, że akurat był w garażu obok i mógł pomóc - mówi Barbara Woźniak, mieszkanka Sobolowa.

Dlaczego Marcin zabił matkę i babcię, wyjaśnia policyjne dochodzenie. "Krakowskiej" udało się ustalić, że leczył się psychiatrycznie. W chwili zatrzymania krzyczał, że nie ma ani pracy, ani pieniędzy.

Faktycznie, Marcin S. nie pracował od dłuższego czasu. - Zrezygnował z zatrudnienia w firnie meblarskiej w Krakowie, gdzie mu nie płacili - mówi Barbara Woźniak. - Później szukał pracy, ale bezskutecznie. To go bardzo przybiło, miał depresję. Leczył się.

W domu jednak pomagał. Sąsiedzi mówią, że zawsze, gdy trzeba było, porąbał drzewo, przyniósł węgiel. To był grzeczny i porządny chłopak. Nie pił alkoholu. Dzień wcześniej z mamą i babcią był w Bochni. - W czwartek wieczorem, gdy wrócili, zajrzała do mnie Basia, pytała czy czegoś nie potrzebuję - wspomina Władysława Tyrała, jedna z najbliższych sąsiadek rodziny. Wtedy widziała sąsiadkę po raz ostatni.

Mieszkańcy Sobolowa są w szoku. Nie chcą wierzyć, że to, co się wydarzyło, jest prawdą. O rodzinie S. wypowiadają się z szacunkiem. - To były wspaniałe kobiety, pomagały innym jak mogły, choć im też przecież się nie przelewało - przekonują miejscowi.

Siedem lat temu zmarł mąż pani Barbary. Została sama z piątką dzieci. 48-letnia kobieta pokonała poważną chorobę. - Zawsze była miła, uśmiechnięta i gotowa do pomocy innym. Dorabiała sobie opiekując się dzieckiem i piekąc ciasta. To był anioł, nie kobieta - podkreśla Władysława Tyrała.

Dochodzenie w sprawie wydarzeń w Sobolowie prowadzą bocheńska policja i prokuratura. Jeszcze nikomu nie przedstawiono zarzutów.

- Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że 25-latek został zatrzymany, wyjaśniamy wszystkie okoliczności - mówi Łukasz Ostręga, rzecznik prasowy KPP w Bochni.

Napisz do autorki:

[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska