Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkali się wdowa z wdowcem. Przeżywają drugą miłość i młodość

Redakcja
polskapresse
Wiek nie jest żadną przeszkodą! Niezależnie od tego, ile ma się lat, można być szczęśliwym i radosnym. Czasem zapominamy, co seniorom wypada, a co nie. Ale co tam! Zgorszenia nie siejemy! Jesteśmy w końcu młodym małżeństwem - mówią Karolina Witek i Jan Knap, którzy na ślub zdecydowali się po kilku miesiącach znajomości, w rozmowie z Barbarą Sobańską

Karolina Witek
Prezes Centrum Witek w Modlnicy koło Krakowa

Jesteśmy bardzo młodym małżeństwem - dopiero dziewięć miesięcy po ślubie. Poznaliśmy się półtora roku temu na kursie tańca. Jan miał tam wielkie powodzenie. Prawie wszystkie babki go podrywały. Ja nie wykazywałam specjalnego zainteresowania i okazało się, że to skuteczna metoda. Wybrał właśnie mnie. Byliśmy wdową i wdowcem. Ja mam dwoje dzieci i sześcioro wnucząt, Jan - troje dzieci i troje wnucząt.

Sprawy potoczyły się zadziwiająco szybko. Na ślub zdecydowaliśmy się po kilku miesiącach znajomości. Nie mieliśmy wątpliwości. Sakramentu dopełnił nasz wieloletni przyjaciel - ksiądz infułat Jerzy Bryła. Impreza weselna miała charakter rodzinny, ale uzbierała się spora gromadka gości.

Na początku musieliśmy się dotrzeć, nauczyć żyć z sobą. Jan długo był wdowcem i miał pewne nawyki, z których dla mnie zrezygnował. Najgorszy był telewizor, który w jego mieszkaniu grał czasem do rana. Sporo przesiadywał przy komputerze. Tematy drażliwe zostawiliśmy na boku i skupiliśmy się tylko na tym, co nas łączy. Bo można sobie zatruć życie najmniejszymi drobiazgami, tylko po co?

Jan okazał się prawdziwym wsparciem dla mnie. Służy mi radą i pomocą w firmie i w domowych obowiązkach. Zapuściłam dla niego włosy, choć całe życie nosiłam krótkie. Teraz czuję się doskonale i przede wszystkim podobam się mojemu ukochanemu.

Właściwie to zaskoczyliśmy sami siebie. Ale wiek nie jest żadną przeszkodą! Niezależnie od tego, ile ma się lat, można być szczęśliwym i radosnym. Nie czujemy wieku i czasem zapominamy, co seniorom wypada, a co nie. Ale co tam! Zgorszenia nie siejemy! Miłość nie zna wieku. Jesteśmy w końcu młodym małżeństwem.

Przed ślubem rozmawialiśmy z dziećmi, ale raczej poinformowaliśmy je o naszych zamiarach niż zasięgaliśmy rady. To w końcu nasze życie! Tym bardziej że dzieci mają już własne rodziny. Żeby jednak nie było żadnych niedomówień i pretensji, podpisaliśmy intercyzę. Teraz sytuacja jest klarowna dla wszystkich.

Wiele osób mówi mi, że się zmieniłam, odżyłam. Mój poprzedni mąż długo chorował, opiekowałam się nim i bardzo przeżyłam jego śmierć. Byłam z nim na dobre i złe, do końca, wedle słów przysięgi, tak jak Jan ze swą pierwszą małżonką. Byłam wdową trzy lata, Jan - trzynaście. Długo szukał i jak się okazało - czekał właśnie na mnie.

Jan Knap
Prowadził firmę transportowo-budowlaną, dziś na emeryturze

Na początku trzeba było stawiać pierwsze kroki, potem zaczęliśmy coraz więcej z sobą tańczyć, a w końcu wychodzić na kawę po kursie. Nie miałem pojęcia, kim jest Karolina, poza tym, że czarującą kobietą. Dopiero później dowiedziałem się, czym się zajmuje. To pozwoliło mi zrozumieć, dlaczego wokół niej było zawsze tak wielu ludzi.

Jesteśmy sobą zauroczeni, cieszymy się każdą chwilą spędzoną razem. Zapominamy o wieku i staramy się korzystać z życia. Dużo podróżujemy. To wielka pasja Karoliny, moja zresztą też. W podróż poślubną wybraliśmy się do Paryża. Przed jednym z muzeów jest tablica, na której ludzie ze 186 krajów wypisali słowa "Kocham cię". Gdy przyznaliśmy się, że jesteśmy tuż po ślubie, sami musieliśmy się podpisać i jeszcze namiętnie pocałować! Drugą część miesiąca miodowego spędziliśmy w Ziemi Świętej, co od lat było moim marzeniem. A potem, już biznesowo odwiedziliśmy Moskwę, Brazylię, Chicago, Mediolan, z którego nie mogliśmy się wydostać, bo właśnie wtedy - przez islandzki wulkan - nie latały samoloty.

Kalendarz mamy wypełniony po brzegi. Bywamy na różnych spotkaniach, wystawach, imprezach handlowych. Nie ma czasu na nudę. Karolina wybiera te imprezy, na których trzeba być, ale i takie, na które po prostu ma ochotę pójść i dobrze się bawić. Nie rezygnujemy z darzonej wielkim sentymentem przez moją małżonkę opery, filharmonii i teatru. Często gościmy też w Cafe Caroline, gdzie co tydzień odbywa się jakiś koncert znanego artysty, sponsorowany przez Karolinę. Jestem dumny, że moja żona realizuje się jako filantrop i mecenas kultury. Taką ma potrzebę serca i w pełni to rozumiem. Jest bardzo spontaniczna, emocjonalna, w stu procentach kobieca. Oczywiście w pracy to twarda bizneswoman, za to w domu - anielica.

Wieczory i popołudnia spędzamy całkiem zwyczajnie, na spacerach albo w ogrodzie. Czasem wypadnie jakieś grillowanie, spotkanie rodzinne bądź z przyjaciółmi. Bywa, że wybieramy się potańczyć. Nie brakuje także chwil spędzonych tylko we dwoje. Wtedy dyskutujemy, byle nie o polityce, bo poglądy mamy odmienne.

Ludzie często nam mówią, że widać, jak jesteśmy szczęśliwi i radośni. Bo rzeczywiście tak jest. Z nami cieszą się nasze dzieci. Moi synowie od dawna namawiali mnie, żebym znalazł sobie kobietę, żebym nie był sam. Córka też bardzo się ucieszyła z mojego wyboru.

Czekałem długo, ale było warto. Karolina jest wspaniałą osobą, przy tym bardzo atrakcyjną kobietą. Ma w sobie ogromną radość życia, którą zaraża wszystkich wokół. Mnie również.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska