Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa Huta na mej skórze

Katarzyna Ponikowska
Prawa ręka jest ręką murarską. Jest na niej budowa, cegły, rusztowania - wyjaśnia Maciej Twaróg
Prawa ręka jest ręką murarską. Jest na niej budowa, cegły, rusztowania - wyjaśnia Maciej Twaróg Wojciech Matusik
Mikołaj oddał swoje plecy robotowi z twarzą Lenina, Marcin poświęcił rękę nowohuckim kominom, Maciek ofiarował przedramię Piotrowi Ożańskiemu. Tatuaże nowohuckich pasjonatów są różne, ale ich posiadaczy łączy jedno - chęć utrwalenia ukochanej dzielnicy na własnej skórze.

Mikołaj Dubisz lata dzieciństwa spędził w centrum Krakowa. Do Huty przeprowadził się z rodzicami, kiedy miał siedem lat. Został na 18 kolejnych. Teraz czuje się już prawdziwym nowohucianinem, ale nie zawsze tak było. - Początkowo wstydziłem się, że tam mieszkam. Tkwił we mnie stereotyp Huty jako miejsca, gdzie po zmierzchu strach wyjść na ulicę - przyznaje Mikołaj. - Podstawówkę kończyłem w prywatnej szkole, gdzie chodziły dzieciaki z tzw. "dobrych domów". Dziwnie na mnie patrzyli, bo wiedzieli, że mieszkam w Nowej Hucie - opowiada.

Huta pod stopą Lenina
Z czasem zaczął się utożsamiać z "młodszą siostrą Krakowa". Do tego stopnia, że Nowa Huta znalazła miejsce na jego ciele. Potężny robot z twarzą Lenina kroczy przez Nową Hutę, siejąc zniszczenie. Niszczy hutę, osiedla i plac Centralny. Fragmenty samochodów i mieszkań fruwają wokół maszyny. Zagłada wisi w powietrzu. To obrazek z pleców Mikołaja.

Czy to metaforyczne przesłanie, że Huta się rozpada? - Nie taki był mój zamysł, ale pewnie coś w tym jest - przyznaje Mikołaj. - Tatuaż to osobista rzecz. Jest nie tylko ozdobą skóry, ale powinien też coś znaczyć. Mój symbolizuje związek z dzielnicą. Ponieważ od jakiegoś czasu chciałem mieć wytatuowanego robota, dobrym rozwiązaniem okazało się połączenie go z twarzą Lenina i niszczonymi budynkami Nowej Huty. Identyfikuję się z tą dzielnicą, mimo iż już tam nie mieszkam - dodaje.

W hołdzie budowniczym
Ogromny kawał swojej skóry oddał Nowej Hucie Maciej Twaróg, który pracuje w Domu Zwierzynieckim, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Nowohuckie symbole zdobią jego ręce. Do tatuaży dojrzewał ponad dekadę. Zaczął dwa lata temu, mając 32 lata. - Od dzieciństwa tatuaż kojarzył mi się z więzieniem i osobami mającymi kłopoty z prawem. Z czasem zauważyłem , że tatuaże mogą być ładnie wykonane i mieć jakiś przekaz. Że mogą być sztuką - podkreśla Maciej Twaróg.

Wtedy pomyślał o Nowej Hucie. Na pierwszy ogień poszedł słynny budowniczy Piotr Ożański, który został przeniesiony na prawą rękę z obrazu Czerwienki. Twaróg postanowił go wytatuować, kiedy miasto odmówiło murarzowi nazwania jego imieniem placu na osiedlu Willowym. - Dla kilku panów z Magistratu Ożański był alkoholikiem. Dla nich nie ma znaczenia, że to wielka postać Nowej Huty - argumentuje były radny.

Na tej samej ręce wytatuował sobie też trzy pierwsze łopaty wbite w ziemię oraz junaka, który był odpowiedzią na "obrazoburczą" fotografię junaka siedzącego na kopcu Wandy na orle. - Dosiąść dumnego białego orła patrzącego na zachód było wtedy czymś skandalicznym - prowokuje Twaróg.

Nowa Huta w sercu
Kolejne tatuaże to obrazki wzorowane na drzeworycie Jerzego Panka z lat 50. "Murarze z Nowej Huty" oraz zdjęciu Wiktora Pentala ukazującym początki budowy dzielnicy. - Prawa ręka będzie ręką murarską. Jest na niej budowa, cegły, rusztowania. Dopóki w Hucie nie położono tynków, cała była ceglasta. To ją charakteryzowało. Chciałbym, żeby moje ciało było kartką z historii, która zachowa fragment Nowej Huty na mojej skórze - uzasadnia Twaróg. - Dla mnie początki Huty nie zaczynają się w 80. latach.

Trzeba pamiętać o jej korzeniach, o Nowej Hucie, w której się urodziłem i w której coś ważnego osiągnęli moi rodzice. Dla mnie Nowa Huta to wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa, podwórko, betonowe boiska, przyjaźnie na dobre i na złe czy pierwsze podkochiwania się w tych samych dziewczynach. Byłem w Nowej Hucie szczęśliwy. I nadal jestem! Kiedy wracam na swoje podwórko, czuję się bezpiecznie - dodaje.

Na drugim przedramieniu Macieja Twaroga pojawił się plac Centralny z klasycznymi kandelabrami oraz czerwony wzór z gwiazdami i skrótem NH oplecionym laurowym wieńcem. Maciej Twaróg: - Taki wzór był na koszulce, w której pozowałem Grzegorzowi Ziemiańskiemu do projektu Nowohucianie. Siedziałem na czerwonej sofie pod reprodukcją Czerwienki. Za to zdjęcie władze miasta odmówiły wystawie Ziemiańskiego przyznania oficjalnego logo obchodów 60. rocznicy Nowej Huty. Urzędnicy stwierdzili, że tą fotografią propaguje komunizm. Po tym wydarzeniu stwierdziłem, że uwiecznię ten motyw na zawsze.
Skąd bierze się fascynacja młodych ludzi Nową Hutą? - Może stąd, że ludzie w moim wieku nadal mają kontakt z osobami, które Hutę budowały - mówi Maciej Twaróg. Były radny myśli o nowych rysunkach. - Zastanawiam się, co można by przenieść na skórę z kombinatu, z tego wielkiego kombinatu, który powoli wygasa i w którym pracuje coraz mniej ludzi.

Idealne miejsce do życia
Marcin Guzik, wokalista nowohuckiego zespołu Wu-Hae ma wytatuowane obie ręce i nogi. Tatuuje się od 17 lat. Jednak dopiero dwa lata temu zdecydował się na wzór nowohucki -nowohuckie kominy i bloki.
- Do niektórych wzorów trzeba dorosnąć. Tatuaż musi być czymś niepowtarzalnym, nie wzorkiem z katalogu. Ma przypominać jakiś etap życia - podkreśla Guzik.

Muzyk chciał uwiecznić na skórze miejsce, w którym się urodził, wychował i w którym nadal mieszka. - Dla mnie to miejsce wyjątkowe. Kiedy powstawała płyta "Opera nowohucka", zwróciłem większą uwagę na historię dzielnicy. Sięgnęliśmy do "Poematu dla dorosłych" Ważyka. Nowa Huta miała być wtedy odrębnym miastem, idealnym miejscem do życia. Zjechali się tu ludzie z całego kraju. Ten eksperyment się jednak nie powiódł. Bo nie ma idealnych miejsc i idealnych ludzi.

Sztuka źle odbierana
- Polska nie jest tolerancyjna. Ludzie różnie reagują, widząc tatuaże. Kiedy zacząłem się tatuować, postawiłem wszystko na jedną kartę. Podjąłem decyzję, że nigdy nie będę pracował w biurze czy bankowości, gdzie tatuaże nie są mile widziane - mówi Guzik.
Maciej Twaróg miał ochotę wytatuować sobie dłonie. Na razie postanowił to jednak odłożyć.

- Na otwarcie wystawy w Domu Zwierzynieckim ubrałem koszulę, w której nie miałem guzików tylko mankiety na spinki, tyle że tych nie wziąłem. Uświadomiłem sobie, że nie mogę wziąć mikrofonu do ręki, bo rękawy mi się obsuną. Na otwarcie przyszło wybitne gremium. Stwierdziłem, że część osób może wyjść, jak zobaczy moje tatuaże. Spuściłem więc ręce i stałem jak manekin. Fatalnie mi się przemawiało - opowiada Twaróg. - Tatuaże nadal kojarzą się z czymś złym i ktoś może czuć się nieswojo w rozmowie ze mną, widząc moje ręce. Dlatego w pracy staram się je przykrywać. Ale nie ukrywać! To w końcu moje ciało i moja sprawa - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska