Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawnik, który został piekarzem i "Arabka" z Warmii i Mazur

Barbara Sobańska
Maria i Kazimierz Czekajowie niespełna dwa tygodnie temu, 5 lipca br., obchodzili trzydziestolecie ślubu
Maria i Kazimierz Czekajowie niespełna dwa tygodnie temu, 5 lipca br., obchodzili trzydziestolecie ślubu Andrzej Banaś
On to wulkan energii, człowiek, który nim pomyśli, to już zrobi. Ona jest stonowana, bardzo dokładna i obowiązkowa. On spokoju też potrzebuje, ale o tym wie chyba tylko ona jedna. Za to część jego słynnych wybryków to pomysły jej autorstwa. O swoim życiu i pasjach Maria i Kazimierz Czekajowie opowiadają Barbarze Sobańskiej

Maria Czekaj
Ukończyła filologię serbsko-chorwacką na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracowała jako nauczycielka języka polskiego, przez 16 lat była wicedyrektorką i dyrektorką Szkoły Podstawo-wej nr 24 w Krakowie. Po przeprowadzce do gminy Zabierzów uczestniczy w uruchomieniu szkoły podstawowej w Zelkowie

Swoje rodzime tereny - Warmię i Mazury - odkryłam dzięki mężowi. On był ich bardzo ciekaw. Jeździmy tam co roku spacerować po pierwotnych niemalże lasach i nieuczęszczanych ścieżkach, a Kaziu oddaje się jednej ze swoich pasji - łowi ryby. To chyba jedyny moment, kiedy siedzi spokojnie i nie miota dziesięcioma pomysłami na minutę. Pobijał tam z moim szwagrem rekordy świata w połowie okoni.

Udało im się naraz złowić 130 sztuk! Oczywiście ja je potem czyszczę - a okoń do skrobania jest piekielnie trudny! - przyrządzam i smażę. Druga rzecz, przy której nieco się wycisza to róże - ochoczo pielęgnuje je przy naszym domku w górach.

Pasji ma mnóstwo. Największa to chyba działalność samorządowa. Jego ojciec wiele lat był radnym Krakowa, więc wyrósł w takiej atmosferze. Lubi pomagać innym i nie oczekuje żadnej wdzięczności.
W dalszej kolejności interesuje się lotnictwem i koleją. No i oczywiście piekarnią. Poświęcił ją dzisiejszy arcybiskup Kazimierz Nycz w towarzystwie m.in. ówczesnego… zastępcy prokuratora krajowego Kazimierza Krasnego. Nazwał ją pięknie "Domem Chleba".

Nie byłam więc zachwycona, gdy nie tak dawno Kaziu zgodził się, żeby zrobić w niej sesję dla Playboya. W roli głównej występowała córka wicenaczel-nego. Te kilka zdjęć, które widzimy w piśmie, robiono prawie całą noc. Zresztą tematem była "Nocna praca" i Kaziu dla sztuki spalił 30 chlebów. Prosiłam, żeby przynajmniej nigdzie nie pisano, że to w naszej piekarni. Nic z tego. Nie gniewałam się jednak zbyt długo, bo gdy numer się ukazał, akurat byliśmy w drodze na wakacje do Australii.

Kaziu to wulkan energii, człowiek, który nim pomyśli, to już zrobi. Czasem jestem tym przerażona, ale zwykle to ryzyko się opłaca, bo wychodzi na jego. Spokoju też potrzebuje, ale o tym wiem chyba tylko ja jedna. Lubimy sobie razem pomilczeć.

Poderwał mnie na "Przeminęło z wiatrem". Zdobył bilety do kina Kijów, potem odprowadził do domu i po drodze oznajmił: "Wiesz, jesteś już na piątym roku, trzeba coś pomyśleć, może byśmy tak byli razem". Gdy przyjaciółka spytała mnie, jak było, powiedziałam: "On mi się chyba oświadczył". Potrzymałam go w niepewności ze cztery miesiące i w lipcu, zaraz po obronie, pobraliśmy się.

Całe lata mieszkaliśmy w Starym Prokocimiu, ale za nasze miejsce na ziemi uważamy Zabierzów. W tej właśnie gminie budujemy dom. Właściwie to ja zajmuję się wszystkim, Kaziu postawił tylko jeden warunek: pośrodku domu chcę mieć wielki piec chlebowy. I zamierza wypiekać domowy chleb. Pewnie mu się uda. W piekarni ten niedoszły prokurator wymyśla udane nowe receptury pieczenia chleba i innych wypieków, korzysta też ze starych historycznych przepisów.

W taki oto sposób odtworzył słynne precelki krakowskie, którymi zajadali się rycerze pod Grunwaldem! Właśnie teraz znów dotarły na pola Grunwaldu z okazji 600-lecia zwycięskiej bitwy. Z nim po prostu nie można się nudzić!
Kazimierz Czekaj
Absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, prowadzi piekarnię Rafapol w Zabierzowie. Prezes Jurajskiej Izby Gospodarczej, w l. 1998-2002 radny powiatu krakowskiego, od 2002 r. radny Sejmiku Województwa Małopolskiego, obecnie przewodniczący Komisji Budżetu

W oko wpadła mi Arabka, jak się okazało z Warmii i Mazur. Marysia przebrała się tak na juwenalia. Do Krakowa przyjechała z Bartoszyc studiować filologię serbsko-chorwacką. Potem sporo krążyliśmy po krajach arabskich. W ogóle dużo podróżujemy. Lato spędzamy w Polsce, a zimą latamy do ciepłych krajów. Często szlakiem różnych filmów, bo Marysia kocha kino.

Przez te podróże nie zostałem adwokatem. Po studiach prawniczych rozpocząłem aplikację prokuratorską kończąc ją egzaminem , ale zrezygnowałem z bycia prokuratorem i zająłem się biznesem piekarniczo-cukierniczym. Siostra wżeniła się w znaną rodzinę krakowskich rzemieślników i oni namówili mnie, żebym został ich wspólnikiem.

Dziś już nie prowadzą żadnego zakładu, a ja jestem piekarzem! Kilka lat temu znowelizowano przepisy prawa, które takim osobom jak ja - po zdanym egzaminie prokuratorskim - umożliwiły dostęp do zawodu adwokata . Pomyślałem: "Czemu nie?". Zaproszono mnie na rozmowę do Rady Adwokackiej, ale akurat mieliśmy wyjazd. Marysia stwierdziła, że zgłoszę się na rozmowę, jak wrócimy. Tyle tylko, że w czasie naszych wakacji Trybunał Konstytucyjny uznał przepis za niezgodny z konstytucją. I tak posada adwokata umknęła mi sprzed nosa. A mógłbym piec "chleb mecenasa". Córka nadrobiła za mnie zaległości. Jest adwokatem i doktorem prawa.

Gdy byliśmy młodym małżeństwem na dorobku, żona z córką spędzały wakacje u jej rodziców w Olsztynie. Bawiłem na imieninach u kuzyna, który lata boeingami, szkolił nawet pilotów, i mówię, że jutro jadę po Marysię i Olę do Olsztyna. A on mi na to: "Co będziesz jechał, ja po nie polecę". Myślę sobie - zrobię happening. Zadzwoniłem do jednego z jej sąsiadów - że niby nie mogę dodzwonić się do żony - i poprosiłem, by przekazał Marysi, że jutro przyleci po nią samolot. To były 80. lata. Proszę sobie wyobrazić, co się działo!

Gdy córka studiowała w Belgii, skarżyła się, że jej koleżanki z całego świata latają sobie na weekend do domu, a połączenia do Polski są tak drogie, że to nie wchodzi w grę. Zacząłem więc lobbować na rzecz tanich przewoźników i muszę nieskromnie przyznać, że Ryanair na krakowskich Balicach to w dużej mierze moja zasługa. Podejrzewano nawet, że jestem udziałowcem tego przewoźnika - chciałbym bardzo, ale niestety, tak nie jest.

Marysia jest stonowana, bardzo dokładna i obowiązkowa. Gdy się za coś weźmie, na pewno zrobi to perfekcyjnie. Ale część moich "wybryków" to pomysły jej autorstwa. Na przykład ten, żeby wypiec chlebowe kaczory. Trochę za to oberwałem. Córce, gdy była mała, poświęcałem sporo czasu. Nauczyłem ją pływać, jeździć na nartach. Teraz czekam na wnuki i liczę, że na jednym się nie skończy! Szanse są spore, bo zięć Łukasz jest na specjalizacji w klinice ginekologii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska