Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewidoczni, a jednak obecni... o krakowskiej masonerii

Redakcja
W Wielkiej Brytanii, Francji, USA miejsca spotkań wolnomularzy są powszechnie znane. Na zdjęciu sala spotkań wolnomularzy w Londynie
W Wielkiej Brytanii, Francji, USA miejsca spotkań wolnomularzy są powszechnie znane. Na zdjęciu sala spotkań wolnomularzy w Londynie Fot. archiwum
Gdyby sporządzić listę krakowian, o których mówi się, że są masonami, albo podejrzewanych o związki z masonami, to ze względu na społeczną wagę ich nazwisk trudno byłoby ustrzec się przed zawrotem głowy. Gdy ich pytać o to wprost, reagują śmiechem. A jednak... Co jakiś czas w kilku miejscach miasta zbierają się masoni. Działają legalnie, odbywają swoje tajemnicze rytuały, przyjmują nowych członków. A na co dzień żyją wśród nas, niewidoczni, a jednak obecni. O współczesnej krakowskiej masonerii pisze w naszym cyklu "Prześwietlenie" Marek Bartosik.

W USA masońskie loże reklamują się wielkimi, widocznymi z daleka neonami i liczą dwa miliony członków. Polska loża "Kościuszko" w Nowym Jorku, w internecie ogłasza terminy swoich spotkań, zamieszcza zdjęcia z posiedzeń, informuje o awansach. W Polsce i w Krakowie do takiej otwartości ciągle daleko.

Po cichu i dyskretnie
Pod Wawelem ruch masoński odżył po roku 1989 i ciągle buduje swoją pozycję. Wolnomularze (to polska nazwa masonów) działają tu jeśli nie tajnie, to przynajmniej dyskretnie. Dzisiaj istnieją w Krakowie trzy loże należące do wszystkich podstawowych nurtów ruchu wolnomularskiego, które różnią się między innymi stosunkiem do idei Wielkiego Architekta Wszechświata, i na tej podstawie są dzielone na dogmatyczne i adogmatyczne. Mamy więc w Krakowie loże "Przesąd zwyciężony", "Gabriel Narutowicz" i "Braterstwo pod Wawelem".

Jeśli spisana historia wolnomularstwa - czyli ruchu etycznego, którego celem jest doskonalenie moralne człowieka, a jednak otoczonego najrozmaitszymi teoriami spiskowymi - zaczyna się od Oświecenia, to jej prapoczątków sami wolnomularze szukają nawet w biblijnym raju, bo tam masonem miał być Adam, podobnie jak Noe, a później także budowniczy świątyni Salomona czy egipskich piramid i średniowiecznych katedr.

Wit Stwosz i królowie
Wszyscy oni znali tajniki sztuki architektonicznej, dzięki którym potrafili wznosić budowle o skali niepojętej dla współczesnych, a także tajemniczą doktrynę o Wielkim Budowniczym Wszechświata. W Krakowie dla ruchu masońskiego taką legendarną postacią jest Wit Stwosz.

Jak podaje Bogumił M. Woźniakowski, pierwsza krakowska loża powstała kilka wieków po tym jak norymberski mistrz rzeźbił w Krakowie figury dla ołtarza w kościele Mariackim. Została przeniesiona pod Wawel z Dukli około 1760 roku. Tam miał ją utworzyć syn kasztelana krakowskiego Józefa Mniszcha.
W 1778 roku w Krakowie pojawiła się loża "Pod Trzema Hełmami" - jakby filia warszawskiej, do której rok wcześniej przyjęty został król Stanisław August Poniatowski. W jej skład wchodzili profesorowie krakowskiego uniwersytetu, jeden z tutejszych kanoników i posłów na Sejm Czteroletni. W końcu XVIII wieku w Wieliczce pojawiła się loża "Herman pod czarnym żołnierzem". W Tarnowie zaś, a dokładniej w tamtejszych koszarach, działała loża wojskowa.

Jeszcze w tym samym stuleciu, dokładnie 9 marca 1786 roku, w Krakowie utworzona została loża "Przesąd Zwyciężony". Jej siedziba znajdowała się przy obecnej ulicy Kopernika 25. Po czterech latach loża została rozwiązana. Jej działalność wznowiono w 1810 roku, po zmianach wywołanych rozbiorami Polski. Loża opiekowała się chorymi i jeńcami wojennymi, a miejskiej biedocie rozdawała zupę "rumfordzką" gotowaną na kościach, odpadkach mięsa i jarzynach, którą warzyła we współpracy z zakonem kapucynów.

Po licznych perypetiach loża "Przesąd Zwyciężony" w 1822 roku została zawieszona, a znaczną część swych funduszy przekazała zakonom sióstr miłosierdzia i bonifratrów. Liczyła wtedy 380 osób.
Delegalizacja
Wolnomularstwo odrodziło się w Krakowie dopiero w II Rzeczpospolitej. W 1926 roku masoni, dzięki aktywności lekarza i posła na Sejm z listy BBWR Tadeusza Dybowskiego, tworzyli masońskie kółko, o nieznanej nazwie. W 1935 roku przekształciło się ono w pełnoprawną lożę, która przyjęła tradycyjną już nazwę "Przesąd Zwyciężony". Miała około 20 członków, wśród których byli wybitni prawnicy, profesorowie UJ, artyści, a mistrzem był zecer Aleksander Dackow.

W tym okresie pojawiła się jeszcze tworzona przez członków Towarzystwa Teozoficznego loża "Góra Wawel", która należała do obrządku mieszanego, bardziej liberalnego wobec tradycji masońskiej niż "Przesąd Zwyciężony".

- Po koniec lat międzywojennych dla masonerii zaczął się czas gasnących świateł. - W Krakowie, podobnie jak w całej Polsce, jej działalność została przerwana w listopadzie 1938 r., kiedy prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret, na mocy którego loże masońskie zostały zdelegalizowane, pozbawione majątku i siedzib - mówi dr Łukasz Sroka, historyk z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego, zajmu- jący się dziejami wolnomularskimi. Krakowscy wolnomularze spotykali się jeszcze w domach prywatnych, ale już nadciągało nowe niebezpieczeństwo, czyli wojna.

Prof. Odo Bujwid, pierwszy polski bakteriolog i założyciel pierwszego w Krakowie klubu rotariańskiego, w pamiętnikach tak opisał swoje przesłuchanie: […] miałem "miłą" wizytę w gestapo, gdzie mnie mordowali przez półtorej godziny, pytając, ile jest w Krakowie klubów masońskich.

Wspólny wróg
Po wojennych represjach nastąpiły próby odbudowania ruchu, przy początkowej życzliwości władz komunistycznych, która jednak szybko zamieniła się we wrogość.

"Kraj został opanowany w stopniu dającym poczucie stabilności, znikła potrzeba markowania demokracji. Poza tym wolnomularstwo, ideowo i programowo elitarne, zupełnie nie przystawało do nowej rzeczywistości. Z tego faktu dobrze zdawali sobie sprawę sami bracia, równie "niedostosowani", jak ich dawna organizacja. W zdecydowanej większości byli ludźmi w podeszłym wieku. Od końca 1938 roku nikogo nie inicjowano, a zatem brakowało młodych adeptów. Mieszczańskie oraz inteligenckie pochodzenie, przywiązanie do tradycji i nienaganne maniery, czyniły ich niedostosowanymi, a jednocześnie autonomicznymi. Nowa władza nie darzyła takich ludzi zaufaniem. W przypadku Krakowa wojnę przetrwała garstka masonów, którzy mieli ambicje, lecz nie mieli siły by wznowić działalność.

W 1946 roku nie powiodła się próba reaktywowania loży "Przesąd Zwyciężony". Wolnomularze uważali, że w takich okolicznościach najważniejszym zadaniem dla nich jest przekazanie wiedzy i tradycji młodszemu pokoleniu. Dzięki temu zachowano łączność pomiędzy generacją wolnomularzy przedwojennych i ludźmi urodzonymi oraz wychowanymi już po wojnie. Przeważnie była to młodzież akademicka, wychowywana pod czujnym okiem profesorów i literatów - "uśpionych" wolnomularzy.
Wprowadzona w tajniki świata wolnomularskiego i wyposażona w międzynarodowe kontakty (oparte głównie na polskiej emigracji politycznej), czekała na bardziej sprzyjające czasy, umożliwiające prowadzenie regularnej działalności" - pisze Łukasz Sroka w swojej książce "Sprawiedliwi chcą być doskonali" o dziejach wolnomularstwa w Krakowie, która wkrótce ma się pojawić w księgarniach.
Do tego dochodziły tradycyjnie trudne stosunki masonerii z Kościołem. Jak podaje wspomniany historyk, w styczniu1953 roku prymas Stefan Wyszyński, podczas sześciogodzinnej rozmowy z sekretarzem KC PZPR Franciszkiem Mazurem, oznajmił mu: Masoneria to wspólny wróg - nasz i wasz; my się znamy na nim już od dawna; zdradzacie naiwność początkujących wobec masonerii. Nie bądźcie ich najmitami i nie załatwiajcie sprawy masonerii - vulgo kapitalistów.

W międzyczasie władze komunistyczne próbowały inwigilować środowisko, posługiwały się agentami bezpieki. W 1960 roku przesłuchiwany był Kazimierz Witkiewicz, wtedy 80-letni ostatni przedwojenny przewodniczący loży "Przesąd Zwyciężony".

Idea masońska przechowała się w "Loży Kopernik", otwartej w 1950 roku w Paryżu i afiliowana przy masonerii francuskiej. Jej sekretarzem przez długie lata był Jerzy Stefan Langrod, surowy i wymagający profesor prawa administracyjnego na UJ, właściciel kancelarii adwokackiej przy ul. Karmelickiej, który krótko po wojnie wyemigrował do Francji.

Konspiracyjne początki
W 1961 roku rozpalone zostały światła, jak mówią masoni, konspiracyjnej loży-matki "Kopernik" w Warszawie. Związani z nią byli tacy ludzie demokratycznej opozycji jak prezes Klubu Krzywego Koła i socjalista Jan Józef Lipski, adwokat a potem premier III RP Jan Olszewski czy pisarz Antoni Słonimski. Loża działała w ścisłej konspiracji do przełomu po 1989 r. W Krakowie podjęte zostały próby obudzenia loży "Przesąd Zwyciężony", ale "nie uwieńczone jednak wynikiem, gdyż przeprowadzone sondaże w kołach miarodajnych, spotkały się z negatywnym ustosunkowaniem", jak pisał jeden z krakowskich masonów.

- Kraków przyjął rolę zaplecza intelektualnego ruchu. Tu rozpoczął się poważny, ogólnopolski dyskurs na temat wolnomularstwa. Istotne znaczenie miały artykuły zamieszczane w "Tygodniku Powszechnym", wokół którego skupiła się inteligencja katolicka. Publikacje te charakteryzowały się szacunkiem i daleko idącą tolerancją wobec wolnomularstwa, chociaż nie były pozbawione krytycyzmu. W każdym razie wywołały ożywczy ferment intelektualny, który sprawił, że idee masońskie na nowo pojawiły się w przestrzeni publicznej - twierdzi Łukasz Sroka.

Kiedy przyszedł rok 1989, w Polsce powołano trzy różniące się ideowo federacje masońskie - od tradycjonalistycznej "Wielkiej Loży Narodowej Polski, przez "Wielki Wschód Polski" po najbardziej liberalny "Le Droit Humain" (Prawo Człowieka). Dotąd konspiracyjna warszawska loża "Kopernik", należąca do tej pierwszej federacji, podzielona została na 3 loże, wśród których znalazła się "Przesąd Zwyciężony", ponownie reaktywowana w Krakowie w 1991 roku. Pomogli jej w tym zresztą masoni włoscy.

Pierwszym jej przewodniczącym (w latach 1991-93) był Bronisław Wildstein, znany prawicowy publicysta, niedawny prezes TVP. Do masonerii miał wstąpić podczas pobytu we Francji, gdzie znalazł się w 1980 roku. Sześć lat później został przyjęty do paryskiej Loży Kopernik. Kiedy kierował lożą "Przesąd Zwyciężony" równolegle był wielkim dozorcą, czyli wiceprzewodniczącym w "Wielkiej Loży Narodowej Polski", a zawodowo prezesem Radia Kraków.
Od lat twierdzi jednakże, że nie jest już członkiem masonerii. Zaprzestać tej działalności miał kiedy mocniej zaangażował się w działalność polityczną, czego masoneria nie toleruje. O swej przynależności do masonerii wypowiedział się publicznie jedynie raz.

Na pytanie internauty "Czy wstydzi się pan tego, że był członkiem loży masońskiej?" na portalu jednego z tygodników, odpowiedział w 2008 roku: - Nie wstydzę się, że byłem masonem. Z działalności w loży zrezygnowałem, bo nie sądzę, by miała ona dziś specjalną wartość. Dziś jestem bardziej krytyczny wobec tego typu działań.

Jak się jednak dowiadujemy, jego postawa w tej sprawie, a zwłaszcza milczenie, jest w krakowskiej loży traktowane z uznaniem jako honorowe. Nam odmówił rozmowy na ten temat, twierdząc, że temat jest dla niego zamknięty.

Skromne szeregi
Dzisiaj "Przesąd Zwyciężony" liczy około 30 członków i należy do wspomnianej tradycjonalistycznej federacji "Wielka Loża Narodowa Polski". Od 1991 roku istnieje też w Krakowie podobnie liczna loża "Gabriel Narutowicz". Należy do liberalnej części ruchu masońskiego, którego polska federacja lóż nazywa się "Wielki Wschód Polski". Krakowska loża związana jest z federacją francuską, czyli Wielkim Wschodem Francji.

Z kolei we wrześniu 2006 roku została uroczyście otwarta w Krakowie loża "Braterstwo pod Wawelem". Należy ona do federacji "Międzynarodowy Zakon Wolnomularski" "Le Droit Humain" (Prawa człowieka). Jej specyfika wyrażona jest właśnie słowem "mieszana", co oznacza, że przyjmuje w swe szeregi także kobiety. Z tego powodu nie jest uznawana za masonerię przez federację "Wielka Loża Narodowa Polski", natomiast ma przyjazne stosunki z "Wielkim Wschodem Polski".

- Wspólnym problemem organizacji masońskich jest dzisiaj ich kondycja majątkowa. W Krakowie własny lokal ma tylko "Przesąd Zwyciężony". Pozostałe loże spotykają się w wynajmowanych pomieszczeniach - mówi Łukasz Sroka.

- Zbyt mało w naszych szeregach biznesmenów, menedżerów przedsiębiorstw, wyższych urzędników państwowych, brakuje wojska i policji, duchownych i nauczycieli szkół średnich, nie ma w ogóle rzemieślników i farmerów - ubolewał parę lat temu publicznie jeden z masonów.

- Z lożami nie mamy kontaktów. Nie odbieramy też z tamtej strony żadnych nieprzyjacielskich sygnałów - mówi jeden z wpływowych księży pracujących w krakowskiej Kurii Metropolitalnej. W sumie w Krakowie masoneria liczy kilkudziesięciu członków. Są wśród nich ponoć wpływowe postacie środowiska akademickiego, artyści itp. Do loży dostać się nie jest łatwo. Najlepszą drogą jest wprowadzenie przez jakiegoś jej członka. Młodzi ludzie często pukają do masonerii przez internet nawet rok zanim nawiązany zostanie z nimi kontakt. Ale zainteresowanych masońskim stylem życia ponoć nie brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska