Problem w tym, że właściciele galerii nie pojawili się na rozprawie. Tomasz C. i Agnieszka P. zapadli się pod ziemię. Nie odbierają telefonów, nie odpowiadają na e-maile i pisma sądowe, a ich firma zawiesiła działalność. Tymczasem Leszek Dutka, choć dostaje sporo zaproszeń do udziału w wystawach, w tym z Muzeum Narodowego w Krakowie, nie może w nich wziąć udziału. Po prostu nie ma na nich co pokazać. Nic więc dziwnego, że artysta mówi o marszandach - To oszuści.
A wszystko zaczęło się od tego, że Tomasz C. i Agnieszka P. postanowili pozyskać zaufanie starszego artysty. - Przez kilka miesięcy przyjeżdżali do mojej pracowni, robili zdjęcia i roztaczali świetlane wizje naszej wspólnej przyszłości - opowiada Dutka. Kiedy pokazali mu galerię w Tomaszowicach, gdzie miała być jego wystawa, był zachwycony. W grudniu 2007 roku podpisał z nimi umowę na dwa lata. Nie przyszło mu jednak do głowy, żeby skonsultować jej treść z prawnikami. Na dodatek, oprócz prac przeznaczonych na ekspozycję przekazał marszandom jeszcze kilkadziesiąt innych, które mieli korzystnie dla niego sprzedać.
Pierwsza rysa na owej świetlanej współpracy pojawiła się gdy marszandzi bez porozumienia z artystą przedłużyli czas wystawy. Ostatecznie jego zaufanie stracili, gdy krakowski okręg Związku Polskich Artystów Plastyków postanowił zorganizować wystawę prac malarza z okazji otrzymania przez niego prestiżowej nagrody. Tomasz C. i Agnieszka P. zgodzili się wówczas wypożyczyć na czas ekspozycji obrazy Dutki. Artysta usiłował już wtedy rozwiązać z nimi niewygodną umowę polubownie. W odpowiedzi marszandzi zaczęli go straszyć wysyłając pisma, w których za rozwiązanie umowy życzyli sobie bajońskich sum odszkodowania. W przeciwnym razie mieli sprawę skierować do sądu. Tymczasem sami łamali umowę wielokrotnie.
Obecnie, choć niekorzystna dla Dutki umowa już nie obowiązuje od kilku miesięcy, artysta w dalszym ciągu nie ma dostępu do swoich prac. Nie wie nawet, gdzie się one znajdują, bo prowadzona przez Tomasza C. i Agnieszkę P. galeria zawiesiła działalność. - O istnieniu tej galerii dowiedziałem się dopiero w związku z historią pana Dutki. Nie mieści mi się w głowie, jak można tak oszukać starszego człowieka. W ogóle podpisywanie takiej umowy, kiedy każdy obracający się w branży wystawienniczej wie, że tu wszystko załatwia się na gębę, jest jakimś kuriozum. Ta sprawa nie ma nic wspólnego ze sztuką, to sprawa kryminalna - nie ma wątpliwości znany marszand Andrzej Starmach.
Sąd wysyła do galerii kolejne pisma, tyle że wszystkie adresy są już nieaktualne. W tej sytuacji będzie musiał wydać wyrok zaocznie. - Na stare lata zostałem ograbiony z dorobku mojego życia - wzdycha Dutka, który dzień w dzień przychodzi do swojej pustej pracowni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?