Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice w szponach hazardu

Halina Gajda
W grze nie chodzi o wygraną, ale o dreszczyk emocji, adrenalinę - co się stanie z naszymi pieniędzmi
W grze nie chodzi o wygraną, ale o dreszczyk emocji, adrenalinę - co się stanie z naszymi pieniędzmi Halina Gajda
Z danych za drugi kwartał bieżącego roku wynika, że w powiecie gorlickim działają 52 punkty gier o niskich wygranych, co łącznie daje około 120 czynnych automatów.

Każdego dnia przez lokalne, w których umieszczone zostały automaty do gier przewijają się setki osób. Jedni wrzucą kilka złotych, wygrają czy przegrają - po kilkunastu minutach wychodzą. Inni, bardziej wytrawni czy też wciągnięci w nałóg, trwonią tysiące. W naszym powiecie rocznie jest to biznes na kilka milionów złotych. Są już pierwsze ofiary - ci, którzy przekroczyli kruchą granicę pomiędzy uzależnieniem a zdrowym rozsądkiem.

- W swojej pracy nie raz spotkałem się z graczami, którzy przetrwonili kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bywało, że konsekwencje ich lekkomyślnego postępowania poniosła rodzina, bo wpadli w spiralę zadłużenia - wyjaśnia Tomasz Kościelniak, terapeuta z Małopolskiego Ośrodka Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Nowym Sączu.

Znamienne jest to, że niewielu właścicieli lokali chce rozmawiać o dodatkowym biznesie, którym jest dla nich niewątpliwie wydzierżawienie miejsca na ulokowanie maszyn. Ci, którzy zdecydowali się rozmawiać, zastrzegają sobie anonimowość.

- Maszyna potrzebuje tyle miejsca, ile zajmuje jeden stolik. Zysk jest niewspółmierny. Gość, który zasiada do gry, zawsze zamówi coś z wyższej półki. Gdy przy stoliku zasiądzie grupka młodych ludzi - poproszą o sok czy colę - argumentuje nasz informator.
Dodaje, że można zaangażować kilkaset złotych, a zyskać tysiące. Z drugiej strony musimy wiedzieć, że jedno w tym biznesie jest pewne - to właściciel automatów ma monopol na wygrane.

Średnio miesięcznie gracze zostawiają w nich około pięciuset tysięcy złotych - informuje Tomasz Kierski, rzecznik prasowy Izby Celnej w Krakowie.
Z prostego rachunku wynika, że każda z maszyn zarabia miesięcznie ponad cztery tysiące złotych, rocznie jest to już sześć milionów złotych. By zobrazować, to tyle, ile ma kosztować budowa hali widowiskowo-sportowej w Bieczu, to mniej więcej połowa rocznego budżetu gminy Sękowa. Gdyby zaś pieniądze te trafiły do kasy szpitala, dyrektor nie musiałby się obawiać o losy lecznicy przez kolejny rok.

Porównania te - być może - są zbyt daleko idące, ale wydaje się, że dają ogląd sprawie. Przedpołudnie w jednym z miejskich pubów. Pod ścianą zainstalowane trzy maszyny. Błyskają kolorowymi światełkami. Wokół nich grupa młodych ludzi, jak zapewnia właściciel - pełnoletnich. Maszyna popiskuje, do uszu gości dochodzą mechaniczne dźwięki. Gracze głośno rozmawiają.
Niestety, nikt z właścicieli lokali, w których stoją takie maszyny, nie chce rozmawiać o tym, dlaczego zainstalowali automaty w swoich biznesach, jakie kwoty "wyciągają" gracze, jakie mają z tego zyski. Zasłaniają się brakiem czasu, tłumaczą, że mają dużo pracy i musieliby zapytać o to personel, bo rzadko bywają na miejscu. Jeden z nich powiedział wprost - nie chciałbym się na ten temat wypowiadać, przykro mi, muszę panią spławić.
Tylko jeden zgodził się porozmawiać pod warunkiem, że zachowa anonimowość. Jak mówi, zdecydował się na wydzierżawienie części lokalu pod automaty, bo to dla niego czysty biznes.

- Zyskiem z automatów dzielimy się z właścicielem mniej więcej po połowie - przekonuje. - Pierwsi gracze pojawiają się zaraz po otwarciu lokalu. Nie ma reguły - czasem siedzą kilka godzin, czasem wrzucą złotówkę, zakręcą pięć razy, przegrają i wychodzą. Sądzę, że dziennie przy automatach przewija się nawet kilkadziesiąt osób. Jest grupa wytrawnych klientów, przychodzą późnym wieczorem, by mieć spokój. Zamawiają drinka, siadają do maszyny i wrzucają w nią nawet kilka tysięcy złotych - opowiada.

Jak mówi, grają wszyscy, począwszy od 18 lat. Najliczniejsza grupa to ci z przedziału 25-40 lat. - Bywają i emeryci. Jeden z nich przychodzi od czasu do czasu. Wrzuca kilka, kilkadziesiąt złotych. Myślę, że wychodzi na zero. Czasem wygra kilka złotych, czasem przegra. Żartuje, że w ten sposób zarabia na piwo, które wypił - dodaje.

Zgodnie z prawem, automaty powinny być dodatkiem do innej działalności, dlatego najczęściej instalowane są, na stacjach benzynowych, czasami w sklepach samoobsługowych. Pożądane są także przez właścicieli pubów. Z prostego powodu. Klient, który w knajpie siada do gry, to zazwyczaj coś zamawia. Gdy wygra, swoją dolę często dostaną kelnerki, czasem taki klient zamówi jakiegoś drinka ekstra, czy coś do jedzenia.

Jeśli chodzi o wygrane, to nieoficjalnie wiadomo, że wygrana może być rzędu nawet kilku czy kilkunastu tysięcy złotych. Wprawdzie prawo nie dopuszcza tak wysokich wygranych na tego typu maszynach, ale nie zabrania grania poprzez kumulację wyników z wielu gier. Nie padają one zbyt często, bo zasada jest taka, że przede wszystkim wygrywa kasyno. Zdarzało się jednak, że klient wychodził z lokalu mając w kieszeni sporą sumę.

- Zdarza się, że klient, który przegrał, zaczyna rzucać obelgami w stylu: ty k..., oddaj mi moje pieniądze, albo zbyt głośno się zachowywać. Natychmiast jest wypraszany - zapewnia nasz informator. Oczywiście, można sobie tłumaczyć, że hazard to mniejsze zło niż alkoholizm czy narkotyki, że hazardzista nie wpada do domu i nie bije żony za zbyt słoną zupę. Nic bardziej mylnego. O ile problem hazardu był pewnie zawsze, to kiedyś dotyczył w zasadzie wielkich miast, gdzie są kasyna czy domy gry. Dzisiaj, z hazardem w wersji mini możemy spotkać się w zasadzie na każdej ulicy, nawet w małym mieście. Automaty pojawiają się także na wsiach.
- W mojej pracy spotkałem się z graczami, którzy przetrwonili kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bywało tak, że konsekwencje poniosła rodzina, bo wpadli w spiralę zadłużenia - wyjaśnia Tomasz Kościelniak, terapeuta z Małopolskiego Ośrodka Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Nowym Sączu.
Tam właśnie działa grupa terapii hazardzistów. Bywało, że trafiali tam również mieszkańcy naszego powiatu.

- Tym, co powinno zaniepokoić bliskich osób, które uzależniły się w jakiś sposób od hazardu, to choćby bogata korespondencja z banków, zazwyczaj bowiem zaciągają kredyty, by móc grać. Na grę potrzeba czasu, więc długie nieobecności w domu też powinny intrygować - dodaje.
Terapia osoby uzależnionej od hazardu jest inna, niż uzalenionej od alkoholu czy narkotyków.

- Kiedy jednak wyjdą z nałogu, to łatwiej im zapanować nad sobą. Hazard nie wywołuje głodu fizycznego, który pojawia się u osoby uzależnionej od alkoholu czy narkotyków, więc jakoś sobie radzą - komentuje dalej. Pewnym pocieszeniem jest to, że właściciele lokali, w których ustawione są maszyny, pilnują, by grali tylko pełnoletni. Przynajmniej tak wynika z informacji otrzymanych od Daniela Myśliwego, rzecznika prasowego KPP Gorlice. - Kontrola takich punktów należy do zadań każdego patrolu. Zazwyczaj automaty z grami ustawione są w lokalach, gdzie podawany jest alkohol. Kontrole są wieloaspektowe - policjanci sprawdzają, czy alkohol nie jest podawany nieletnim, sprawdzają także kto gra. Nie mieliśmy zgłoszeń, by w kwestii grania było łamane prawo - przekonuje.

Wielomilionowe zyski nie przekładają się zbytnio na dochód z wpływu podatków do kas naszych samorządów. Pieniądze trafiają bowiem do urzędów skarbowych właściwych ze względu na siedzibę właściciela automatów.

Kilka miesięcy temu do władz miasta zgłosiły się dwie firmy, które chciały uruchomić salony gier. Pierwszy miał mieścić się przy ulicy Podkościelnej, drugi w pawilonie w dawnych zakładach nowotarskich. Radni odrzucili obydwa wnioski, choć nie obyło się bez dyskusji.
- Zawsze byłem za tym, by w mieście coś się działo. Są w Gorlicach ludzie, którzy mają pieniądze. Niech więc będzie takie miejsce w mieście - argumentował wówczas Eugeniusz Liana. Oponowała mu między innymi Maria Czeszyk. Radna stwierdziła, że w Gorlicach mamy już problem z alkoholikami, hazardzistów nam więc nie potrzeba. - Las Vegas w mieście nie będzie - mówiła zdecydowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gorlice w szponach hazardu - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska