Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żyją jak w XIX wieku. Po wodę idą do źródła

Małgorzata Gleń
Grażyna Gałaś i Leokadia Przybylska gromadzą zapasy wody na zimę. Używają do tego plastikowych butelek. Najlepsze są te 5-litrowe i z uchwytem, bo łatwiej je przenieść
Grażyna Gałaś i Leokadia Przybylska gromadzą zapasy wody na zimę. Używają do tego plastikowych butelek. Najlepsze są te 5-litrowe i z uchwytem, bo łatwiej je przenieść Małgorzata Gleń
Część domów w Imbramowicach bez bieżącej wody. Mieszkańcy zbierają nawet deszczówkę.

Trudno uwierzyć, ale są ludzie, którzy z utęsknieniem czekają na deszcz. Gdy pada, mają pełne ręce roboty. Biegają z wiadrami i podstawiają je pod rynny, by nie zmarnować ani kropli. W pozostałe dni muszą chodzić do odległego o półtora kilometra źródła. Nie są podłączeni do wodociągu, a na górze, na której stoją ich domy, nie ma szansy na budowę studni. Takie rodziny w Imbramowicach pod Trzyciążem (powiat olkuski) są cztery.

- Żyjemy tu jak stolat temu - skarżą się. By zrobić herbatę, ugotować coś czy się wykąpać, muszą do domów dowieźć wodę w plastikowych baniakach. Jadą po nią do źródła, które bije pod klasztorem. Tylko tam jest woda nadająca się do spożycia.

- Ta z deszczówki to najwyżej nadaje się do spłukania toalety. Można nią jeszcze podlewać rośliny i myć podłogi - mówi Leokadia Przybylska.

Gdy kilkanaście lat temu we wsi budowano wodociąg, miały być do niego podpięte także ich domy. Przepompownię wybudowano jednak zbyt nisko.

- Wpłacaliśmy po pięćset tysięcy starych złotych. Teraz to by było kilka tysięcy. Nikt nam jednak pieniędzy nie zwrócił - skarży się pani Leokadia.

Mieszkańcy przysiółka zaczęli się ponownie starać o doprowadzenie im wody. Na próżno jednak wycierają klamki w Urzędzie Gminy Trzyciąż. Gmina pieniędzy nie da.

- Bo nie mamy. Całość kosztowałaby około trzysta tysięcy złotych - mówi Roman Żelazny, wójt Trzyciąża. - Każdy kto w takim miejscu, daleko od szosy, wybudował swoje siedlisko, musi liczyć się z tym, że nie będzie miał wszystkich udogodnień - dodaje wójt i zachęca mieszkańców do budowy studni.

Takie słowa tylko denerwują Grażynę Gałaś i Leokadię Przybylską. Nie mają studni koło domów nie z zaniechania, tylko dlatego, że ich budowa nie ma sensu. Jeden z sąsiadów ma studnię, ale już od lat nie ma w niej wody, tylko kilka centymetrów błota na dnie.

- To taki teren. Bez wodociągu nie mamy szansy na normalne życie - twierdzi Grażyna Gałaś. To głównie ona walczy o doprowadzenie wodociągu do ich przysiółka. - Zbywają nas. Przecież każdy ma prawo do wody. Dlaczego my nie? - bezradnie rozkłada ręce kobieta. - Sugerowałam, żeby gmina postarała się o pieniądze unijne. Zaoferowałam, że pomogę napisać wniosek. Jestem jednak ciągle zbywana - twierdzi.

Mieszkańcy chcą partycypować finansowo w budowie wodociągu. Władze gminy nie są tym jednak zainteresowane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska