Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieża ratuszowa miejscem podwójnej i tajemniczej zbrodni

Jerzy Reuter
Pogrzeb dwóch strażaków zamordowanych na służbie był wielką manifestacją i protestem rozgoryczonych tarnowian przeciw rosnącej w mieście fali morderstw.

W owym czasie na ulicach Tarnowa zbrodnia zabójstwa stała się przerażającą codziennością i napawała wielką grozą spokojnych obywateli. Zabijano się wszędzie i o wszystko.

Napady, zazdrości, zdrady i kłótnie często prowokowały uczestników do wyciągania zza pazuchy noża, co zazwyczaj kończyło się śmiercią. Mnożyły się rabunki z użyciem wszelakiej broni, od noża po pistolety, a strzelaniny w środku dnia zdarzały się coraz częściej. Wesele bez trupa nie przechodziło do historii, a tydzień bez rozlewu krwi był tylko szarym tygodniem przedwojennego Tarnowa.

Strażacy Tomasz Barnaś i Piotr Gwóźdź pełnili na zmianę dyżury na wieży ratuszowej, wypatrując pożarów wybuchających od czasu do czasu na tarnowskiej starówce. Feralnej nocy nieznany morderca zakradł się do ratusza, otwierając drzwi wejściowe wytrychem i chyłkiem przekradł się na wieżę, gdzie pełnił dyżur Bogu ducha winien Barnaś.

Zbrodniarz był przygotowany i działał zgodnie z wymyślonym planem. Najpierw uderzył ofiarę ciężkim narzędziem prosto w głowę, rozbryzgując po ścianach mózg, a potem podziurawił konającego, dźgając ciało wielokrotnie nożem. Napastnik znęcał się nad nieżywym strażakiem z wielką furią, co wprawiło w zdumienie najbardziej doświadczonych śledczych.

Po dokonaniu morderstwa bandyta chciał opuścić ratuszową wieżę, ale na schodach natknął się na Gwóździa, który przybył tam by objąć służbę po Barnasiu. Morderca zaatakował identycznie jak przed chwilą.
Rozbił czaszkę strażaka, a potem podziurawił ciało nożem, po czym zbiegł w nieznane. Zbrodnię odkrył o 1 w nocy przybyły na służbę zmiennik, który poślizgnął się na rozlanej wzdłuż schodów krwi, a potem szybko wszczął alarm i wezwał policję. Ciała natychmiast odwieziono do szpitala, lecz na próżno, pomimo starań lekarzy obaj strażacy zmarli.

Policja wszczęła intensywne śledztwo i jeszcze w tym samym dniu aresztowała słynnego tarnowskiego nożownika Wzorka, jednak ten okazał władzy niepodważalne alibi i został zwolniony z podejrzeń. Dochodzenie, pomimo intensywnych wysiłków stróżów prawa, stanęło w miejscu i nigdy nie posunęło się do przodu, a morderca pozostał niewykryty po dziś dzień.

Zbrodnia na ratuszowych pracownikach wstrząsnęła społecznością Tarnowa, a przygotowania do pogrzebu trwały kilka dni. Trumny z ciałami, ułożone na strażackim wozie, przewieziono przez całe miasto. W żałobnym kondukcie wzięło udział około 5 tysięcy mieszkańców, władze miejskie i liczne delegacje strażaków z innych miast, nawet z Krakowa. Do marsza przygrywała orkiestra dęta kolejarzy, a syreny strażackie wyły na całe miasto.

Zamordowani mężczyźni byli spokojnymi ludźmi, mieli rodziny i nie wchodzili komukolwiek w drogę, co tylko utrudniało śledztwo. Zbrodnia okazała się czynem bez motywu. Dochodzenie trwało długo, ale dokumentacja zaginęła gdzieś w tyglu historii i sprawa przeszła do kronik jako niewyjaśniona. Podwójne morderstwo na wieży ratuszowej przeszło na stałe do pamięci mieszkańców Tarnowa i intryguje po dzień dzisiejszy historyków.

/za S. Potępa "Z życia półświatka"/

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska