Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: Urzędnicy wydają gigantyczne sumy na drzewa

Małgorzta Stuch
Andrzej Banaś
Gmina wydaje prawie tysiąc zł na drzewko. Radni chcą skontrolować jesienne sadzenie.

Urzędnicy wydają prawie tysiąc złotych na zakup jednego drzewka i jego pielęgnację! Jest to o tyle szokujące, że w hurtowni drzewka są co najmniej dziesięć razy tańsze, a tajemnicza pielęgnacja to nic innego jak wykopanie dziury, zasadzenie i podlanie okazu. Radni zamierzają skontrolować te wydatki.

Sprawdziliśmy, ile kosztują takie drzewa, jakie zostaną posadzone w parkach i przy ulicach Krakowa. Brzozy, lipy i klony są niedrogie. - Duże kilkuletnie lipy , które nie mają dużych wymagań sprzedajemy najwyżej po 100 zł - podaje Marek Gurgul, właściciel Szkółki Drzew i Krzewów Markus. - To cena pojedynczego, dużego i dorodnego egzemplarza, a w Krakowie sadzone są o wiele mniejsze.

Dodaje, że przy kupnie hurtowym cena automatycznie spada, nawet do kilkadziesięciu złotych za sztukę. Wystarczy sprawdzić w internecie. Dodaje też, że jeżeli sadzonka drzewa jest dobra, nie wymaga ona specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych. - Trzeba ją tylko zabezpieczyć, by nie została zniszczona - zapewnia.

Urzędnicy z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu bronią wysokich kosztów. - Sadzić będziemy drzewa kilkuletnie, o średnicy pnia ok. 20 cm i wysokości 2 - 2,5 metra - tłumaczy Jacek Bartlewicz, rzecznik ZIKiT. Drzewa muszą mieć odpowiednie korony, system korzeni, pień.
Zapytaliśmy, co kryje się pod hasłem "roczna pielęgnacja drzewa". - Wykopanie dołów i wywiezienie zawartości, posadzenie w doły z wymianą istniejącej ziemi na urodzajną, zakotwiczenie trzech pali drewnianych i wzmocnienie ich, podlanie roślin - wylicza Bartlewicz.

Zakładając więc, że za drzewo płacimy od 50 do 200 zł na jego pielęgnację pozostaje kwota ok. 700 - 900 zł! - Krakowa nie stać na tak drogie drzewka i ich utrzymanie - denerwuje się Mirosław Gilarski, radny miasta (PiS). - Z informacji urzędników wynika, że za zwyczajne posadzenie drzewka i za ewentualne przycięcie jego gałęzi można zarobić kilkaset złotych. To jakiś absurd!

Zauważa, że jest to przecież praca na kilka godzin. - Okazuje się, że za posadzenie kilku drzewek można zarobić u nas w Krakowie dobrą miesięczną pensję - zauważa Gilarski.

- Nie mam nic przeciw zieleni - podkreśla z kolei Łukasz Osmenda, radny miasta (PO). - Powinno się sadzić nowe drzewa i krzewy, ale na zdrowych zasadach. Ale za te 530 tys. zł można wyremontować chodnik, albo zrobić podjazd dla niepełnosprawnych dzieci. Jestem przekonany, że udałoby się posadzić 600 drzewek za mniejsze pieniądze.

Dodaje, że nie powinno wydawać się tyle pieniędzy na sadzenie, gdy miasto oszczędza na miejskich inwestycjach, np. odwołuje bardzo potrzebną przebudowę ronda Ofiar Katynia.

Radny Gilarski zapowiada, że złoży interpelację w sprawie drogich drzewek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska