Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma winnych śmierci księdza Józefa Kurzei

Artur Drożdżak
Ks. Józef Kurzeja był charyzmatycznym duchownym
Ks. Józef Kurzeja był charyzmatycznym duchownym fot. Robert Szwedowski
Sąd Okręgowy w Krakowie ostatecznie umorzył śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci ks. Józefa Kurzei, bo wyczerpano wszystkie możliwości zdobycia nowych dowodów w tej sprawie.

Najpierw krakowski IPN kilkanaście miesięcy badał sprawę zgonu księdza Kurzei i przyczynienia się do niego funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL.

Podejrzewano, że duchowny został zamordowany w 1976 r. poprzez podanie pavulonu, leku, który kilka lat temu stał się znany dzięki przestępczym praktykom w łódzkim pogotowiu. Sprawę śmierci księdza jednak umorzono w IPN, bo nie znaleziono dowodów przestępstwa. Z tą decyzją nie zgadzała się rodzina księdza, złożyła zażalenie, ale krakowski sąd go nie uwzględnił.

- Po przesłuchaniu dodatkowych świadków i funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa oraz po zapoznaniu się z dokumentami z archiwów IPN nie ma możliwości ustalenia okoliczności, które mogłyby rzucić nowe światło na tę sprawę - przyznaje sędzia Aleksandra Almert.
39-letni ks. Kurzeja dawał się we znaki SB, bo bez pozwolenia władz postawił w Nowej Hucie barak, salkę katechetyczną, tzw "zieloną budkę" i rozpoczął tam w 1970 r. pracę duszpasterską dla mieszkańców okolicznych osiedli.

- Za to był prześladowany, poddawano go wielogodzinnym przesłuchaniom, 26 razy stawał przed kolegium ds. wykroczeń i 10 przed sądem. Nękano go bez przerwy - przyznaje Barbara Frydel, członek komisji historycznej w kurii, która zajmuje się od 2004 r. rozpoczętym procesem beatyfikacyjnym księdza.

Gdy w lutym 1976 r. Kurzeja trafił do Kliniki Kardiologii, kilka dni później jako pacjenta przywieziono tam majora Kumorka, esbeka z 17-letnim stażem, który kilka razy... przesłuchiwał księdza.

-To doświadczony funkcjonariusz, zastępca naczelnika wydziału IV, zwalczającego Kościół, prowadzący wielu agentów m.in. w kurii - nie ma wątpliwości Marek Lasota, historyk IPN, badacz dziejów Kościoła i tajnych służb w PRL.
Ksiądz i esbek…polubili się, zaczęli rozmawiać, dyskutować. Dziś już wiadomo, że Kumorek się nawrócił i prosił księdza, by po 12 latach od zawarcia związku cywilnego dał mu ślub kościelny. Żyjąca do dziś siostra Kurzei, Anna, zakonnica w Częstochowie, pamięta, że odwiedzała brata w szpitalu i widziała esbeka. Skruszony funkcjonariusz kajał się, że chciał spalić "zieloną budkę", wstrzymał paszport i wyjazd księdza za granicę.

- Żałuję swego postępowania, zrozumiałem moje błędy - mówił prześladowca swojej niedawnej ofierze. Z nazwiskiem mjra Kumorka spotkał się w swojej pracy ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski.

- Czy to było autentyczne nawrócenie w szpitalu ? Być może, ale należy pamiętać, że choć Kumorek w 1976 r. oficjalnie odszedł ze służby, to stał się tzw. rezydentem, takim ukrytym esbekiem. Pod pseudonimem "Rok" pojawia się jeszcze w 1979 r. Miał i prowadził swoich tajnych współpracowników - zauważa duchowny.

- Za swoje czyny i postawę ksiądz Kurzeja będzie świętym - nie ma wątpliwości Barbara Frydel. Ona i wielu innych mieszkańców Nowej Huty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska