18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice Archiwum X: Niemal filmowe zabójstwo krakowskiej pary kochanków

Artur Drożdżak
Jerzy S. (z lewej) oraz  Gabriela K. (z prawej) w drodze na salę rozpraw krakowskiego sądu. Zostali skazani za zabójstwo męża kobiety na karę więzienia. Mężczyzna ma do odsiadki 25 lat, kobieta 12 lat  i  3 miesiące. Orzeczenie jest prawomocne
Jerzy S. (z lewej) oraz Gabriela K. (z prawej) w drodze na salę rozpraw krakowskiego sądu. Zostali skazani za zabójstwo męża kobiety na karę więzienia. Mężczyzna ma do odsiadki 25 lat, kobieta 12 lat i 3 miesiące. Orzeczenie jest prawomocne Ludwik Kostuś
Gabriela K. i Jerzy S. poznali się na planie filmowym, gdzie byli statystami w uhonorowanym potem Oscarem dziele Romana Polańskiego pt "Pianista". Główne role przyszło im za to zagrać w życiu, gdy postanowili zamordować męża kobiety, który stał im na drodze do pełnego szczęścia.

Życie Gabrieli K., pracownicy dziekanatu jednej z krakowskich uczelni wyższych, odmieniło się w 2001 r., gdy jako statystka zagrała w filmie Polańskiego. Nie wyglądała na swoje 44 lata i choć urodziła dwoje dzieci, to nadal miała zgrabną figurę. Uroku dodawały kruczoczarne włosy. Może właśnie te włosy zdecydowały, że została wynajęta do roli Żydówki.

Miłość na planie

Jednak to nie wielkie gwiazdy filmowe, jak Adrien Brody czy Michał Żebrowski, ale spotkanie na planie filmowym z Jerzym S., wysokim, postawnym, lekko szpakowatym 44-letnim mężczyzną, który jako statysta wcielił się w rolę hitlerowca, zrobiło na niej piorunujące wrażenie. Spodobali się sobie od pierwszego wejrzenia i dlatego już po zakończeniu statystowania umówili się na spotkanie w kawiarni. Potem potajemnie kontynuowali znajomość i oboje zdecydowali się związać uczuciowo.
Ich dotychczasowi partnerzy mocno ich rozczarowali. Gabriela K., od 25 lat mężatka, nie czuła już bliskości z mężem, a Jerzy S. od dawna był rozwiedziony.

Planowanie zbrodni

Mąż kobiety, 40-letni Mieczysław K., dowiedział się o niewierności żony i nie robił w tego wielkiej afery. Zastanawiał się tylko, co będzie dalej. Myślał, że żona się opamięta. Przecież kobiety w jej wieku nie angażują się w nowe, stałe związki, a najwyżej przelotne miłostki. Taką nadzieję miał Mieczysław K. Z czasem zrozumiał, że to nie jest przelotny romans, ale dla dobra ich dzieci nie zdecydował się na rozwód.

Gabriela K. i Jerzy S. zastanawiali się, jak zagarnąć dom, samochód i cały majątek małżeństwa K. I wyeliminować przeszkodę, która stała im na drodze do szczęścia. Czyli Mieczysława K.

Wyznaczyli sobie datę 13 maja 2005 r., by dokonać zbrodni i ostatecznie pozbyć się przeszkody. Jerzy S., z zawodu technik dentystyczny, miał początkowo skrupuły, czy jest to jedyne wyjście z sytuacji, ale w końcu uległ namowom Gabrieli K. Razem przygotowali się do przestępstwa. Kupili sznur, materiały budowlane i opracowali plan, jak zwabić ofiarę do mieszkania Jerzego S., co zrobić z samochodem i co powiedzieć policji, gdy zgłoszą zaginięcie Mieczysława K.

Najważniejsze były jednak dwie sprawy: gdzie i jak dokonać zabójstwa oraz co zrobić ze zwłokami. Postanowili wykorzystać sytuację, że Olga S., matka Jerzego S., przebywała w szpitalu i przez kilka tygodni miała tam podejmować leczenie. Jej mieszkanie przy ulicy Komorowskiego było puste.

- Powiem mężowi, że musi tam ze mną pojechać i pomóc mi zabrać klatkę ze świnką morską - zaproponowała Gabriela K. Mieczysław K. nie podejrzewał, że żona i jej kochanek mają zbrodniczy plan. Renault megane podjechał pod kamienicę przy ul. Komorowskiego. Przez myśl mu nie przeszło, że w środku może ktoś przebywać. Tym bardziej że drzwi były zamknięte na klucz od zewnątrz. Jednak w mieszkaniu czekał ukryty Jerzy S.

Atak w mieszkaniu

Gdy tylko Mieczysław K. przekroczył próg domu został zaatakowany. Jerzy S. zadał mu dwa ciosy w tył głowy drewnianą pałką, aż pękła na pół. Rosły i wysportowany, chwycił niskiego i chudego mężczyznę, podniósł go do góry z całej siły uderzył nim o framugę drzwi.

Mieczysław K. nie miał jak się bronić, tym bardziej że był inwalidą i nie miał jednej ręki. Gdy napastnik zorientował się, że mężczyzna leży nieprzytomny na podłodze, razem z Gabrielą K. założyli mu dwie foliowe siatki na głowę, po czym oboje szczelnie je zacisnęli. Żona sprawdziła puls mężowi i rzuciła krótko: nie oddycha.

Wtedy przystąpili do drugiej części planu, pozbycia się zwłok. Najpierw dokładnie posprzątali mieszkanie i umyli podłogę z krwi ofiary. By zadbać o alibi wysłali zdawkowe SMS-y na komórkę Mieczysława K. i jego córek. Renault megane zamordowanego wywieźli w okolice Kryspinowa.

Jerzy S. sam już wrócił do mieszkania przy ul. Komorowskiego i zajął się ukryciem zwłok, które najpierw bardzo mocno związał, a potem umieścił w maleńkim pomieszczeniu koło balkonu. Sarkofag był niewielki, miał wymiary 60 na 80 cm, tak, że dorosły człowiek ledwie mógłby się tam zmieścić.

Następnie całą wnękę w starej kamienicy dokładnie zalał betonem. Po jakimś czasie musiał powtórzyć betonowanie, bo nie miał zbytniej wprawy w robotach budowlanych, dał za dużo piasku i pierwsza warstwa zaczęła się kruszyć. Gdy skończył pracę zadzwonił do wspólniczki, że robota skończona. Rano Gabriela K. zgłosiła zaginięcie męża na policji. Szeroko opowiadała o jego finansowych kłopotach i związkach z krakowskimi grupami przestępczymi oraz o rzekomych zaległościach finansowych wobec pracodawcy. Sugerowała, że mógł wyjechać do Austrii. Wszystko po to, by zmylić tropy policjantów zajmujących się tajemniczym zaginięciem. Nie minęły dwa miesiące od śmierci męża, a Jerzy S. wprowadził się do domu Gabrieli K., a swoje mieszkanie przy ul. Komorowskiego wynajął studentom. Stało puste, bo jego matka zmarła w szpitalu.

Walka o majątek

Pół roku po dokonaniu zbrodni wdowa zaczęła podejmować poczynania w sądzie, by męża uznać za zmarłego. Wiedziała, że mając orzeczenie o jego śmierci odziedziczy majątek. W innym przypadku musiałaby na to czekać aż 10 lat.

Jednak Gabriela K. nie chciała czekać i dlatego weszła w porozumienie z Tomaszem B. zatrudnionym jako kierowca w jednym z domów dziecka pod Krakowem. Sporządzono fikcyjną umowę sprzedaży auta należącego do małżeństwa K., a kupującym miał być Tomasz B. Na dokumencie, jako osoby, które sprzedawały pojazd, widniały podpisy Gabrieli K. i podrobiony przez nią męża - Mieczysława K.

Mężczyzna od dawna nie żył, ale by zachować pozory legalności, umowę sporządzono na 10 maja 2005 r., czyli trzy dni przed tajemniczym zaginięciem Mieczysława K. Następnie Tomasz B. sprzedał pojazd Jerzemu S. i dopiero wtedy doszło do przerejestrowania auta już na nazwisko kochanka Gabrieli K. Tak nielegalnie przejęto drogi samochód.

Archiwum X w akcji

Policjanci z Archiwum X, czyli wydziału zajmującego się niewyjaśnionymi zbrodniami sprzed lat, zainteresowali się sprawą zaginięcia Mieczysława K. Zwłaszcza gdy dowiedzieli się, że jego żona ma już nowego partnera życiowego, a przecież w Polsce wdowy nie od razu układają sobie życie po stracie najbliższej im osoby, z którą żyły 25 lat.

Jeszcze większe podejrzenia wzbudziły jej zabiegi, by jak najszybciej przejąć majątek po mężu. W końcu zdecydowano się na przeszukanie mieszkania przy ulicy Komorowskiego, bo podejrzewano, że zwłoki ofiary mogą się tam cały czas znajdować.
Policjanci dowiedzieli się, że w mieszkaniu jest wnęka koło balkonu, która została zamurowana. Trop był dobry, bo po czterech godzinach rozkuwania sarkofagu znaleziono zwłoki zamordowanego człowieka. Obok były fragmenty połamanej drewnianej pałki oraz nóż. Początkowo przypuszczano, że to właśnie nim zadano śmiertelne ciosy pokrzywdzonemu, ale badania w Zakładzie Medycyny Sądowej i wyjaśnienia Gabrieli K. obaliły tę wersję.

Kobieta przyznała się do winy i opisała jak doszło do zamordowania Mieczysława K., jak bito go pałką i duszono foliowym workiem i gołymi rękami. Potem zmieniła wersję, że do zbrodni doszło przypadkowo, gdy mężczyźni wdali się w bijatykę, gdy niespodziewanie spotkali się w mieszkaniu przy ul. Komorowskiego.

Krakowski sąd skazał parę kochanków. Gabriela K. ma do odsiadki 12 lat i 3 miesiące więzienia, Jerzy S. otrzymał wyrok 25 lat pozbawienia wolności.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska