Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Boznańska została paryską postimpresjonistką

Lucjan Strzyga
Malarstwo. W Muzeum Narodowym w Krakowie trwa jubileuszowa wystawa Olgi Boznańskiej, zorganizowana w 75. rocznicę jej śmierci. Oglądając ją, pamiętajmy, że w historii polskiego malarstwa było wiele wybitnych kobiet.

Kto wstąpi w muzealne progi przy al. 3 Maja 1, przekona się, że wystawa „Olga Boznańska” w pełni oddaje malarski fenomen tej artystki.

Zobaczyć na niej można wszystkie prace, które przyniosły jej sławę, zwłaszcza legendarne pastele i oleje z martwymi naturami oraz portretami, lekko zamglone i pełne wizyjności. Znalazły się na niej także obrazy, które jeszcze nigdy nie były w Polsce pokazywane, a wiszące na co dzień w paryskim Musée d’Orsay.

To jeden z paradoksów polskiej sztuki – Olga Boznańska (1865-1940), z urodzenia krakowianka, z wyboru paryżanka, lepiej znana jest nad Sekwaną niż w Polsce. A przecież szlify artystyczne zdobywała u Antoniego Piotrowskiego i Kazimierza Pochwalskiego.

Na Zachód wyjechała dopiero w 1886 r., znudzona krakowską prowincjonalnością. Wystawiała w Monachium, Berlinie, Wiedniu. Gdy jej sława stała się widoczna, jury paryskiego Société des Beaux-Arts przyjęło na wystawę jej obraz. Był rok 1896 i Boznańska ruszyła na podbój Paryża – ówczesnej stolicy artystycznego świata.

Czekają na odkrycie

Pokolenia historyków sztuki łączyły Boznańską z impresjonizmem. Ona sama twierdziła, że uprawia postimpresjonizm i odżegnywała się od Moneta, van Gogha oraz Renoira. Oni lubili malować w plenerze, zachwycać się słońcem i kolorami, ona siedziała w pracowni, szukając prawdy artystycznej w psychologicznych portretach i studiach z natury.

„Ileż to głupstw napisano o wpływie francuskim na moją twórczość. Według jednych byłam uczennicą Carriere’a. (...) Tymczasem analogie nie muszą koniecznie wypływać z zależności” – twierdziła. Może dlatego tyle w jej pracach półtonów, szarości i tajemniczości. Jej „Portret pani w białym kapeluszu” (1906), „Martwa natura z wazą” (1918) czy „Martwa natura z kwiatami” (1930) wciąż czekają na ponowne odkrycie.

Zofia Stryjeńska

W 1909 r. Boznańska budziła zachwyt paryskiej bohemy, a inna malująca Polka z Krakowa – Zofia Lubańska, później Stryjeńska (1891-1976) – rozpoczynała naukę w szkole malarskiej dla kobiet prowadzonej przez Marię Niedziel­ską. Dwa lata później dokonała rzeczy niebywałej – przebrana za mężczyz­nę rozpoczęła studia malarskie na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium.

Inna sprawa, że owa mistyfikacja długo nie trwała – po niecałych dwóch latach Lubańska była już najjaśniejszą gwiazdą wśród malarzy krakowskich.

Nie można o niej powiedzieć, że została zapomniana. Była czynna artystycznie przez okres II RP (Mieczysław Grydzewski, szef „Wiadomości Literackich”, nazywał ją księżniczką sztuki polskiej), wyjechała z Polski dopiero wtedy, gdy w 1945 r. do Krakowa weszli Rosjanie. Malowała, zajmowała ją litografia, projektowała plakaty, zabawki, propagowała tkaniny artystyczne.

Największą sławę przyniósł jej inspirowany polską sztuką ludową cykl „Dwanaście miesięcy” (sześć malowideł, po dwa na płótno) pokazany na Wystawie Światowej w Paryżu w 1925 roku.

Zofia Stryjeńska zmarła w Genewie, nie chcąc wracać do Polski okupowanej przez komunistów.

Tamara Łempicka

Jeszcze bardziej egzotyczne miejsce wiecznego spoczynku – meksykańskie Cuernavaca – znalazła pochodząca z Warszawy Tamara Łempicka (1898- -1980), mistrzyni malarskiego art déco. Ona właściwie całe dorosłe życie spędziła za granicami ojczystego kraju, nic dziwnego, że mało kto z historyków sztuki łączy ją z Polską.

Kto raz spojrzy na obrazy Łempickiej, nie pomyli ich z niczym innym. Charakterystyczne czyste i intensywne kolory, kubistyczne, zgodne z wymogami stylu kształty, dokładny rysunek, pogłębione cienie. Co ciekawe, sztuki malarskiej nauczyła się sama. Po pierwszej wystawie w 1922 r. szybko zyskała sławę utalentowanej portrecistki, szczególnie że na płótnach komentowała swoje życie prywatne – choćby liczne romanse z mężczyznami i kobietami.

Anna Bilińska

Najmniej znaną spośród wielkich malarek XIX i XX wieku jest Anna Bilińska-Bohdanowi­czowa (1857-1893), pochodząca z ukraińskiego Złotopola uczennica Michała Elwiro Andriol­lego i Wojciecha Gersona.

Później przez wiele lat mieszkała w Monachium, studiowała w Académie Julian w Paryżu i tam zdobywała pierwsze laury. W 1889 r. jej „Autoportret” wart był srebrnego medalu na paryskiej wys­tawie światowej i otworzył jej drogę do międzynarodowej kariery.

Z której nie skorzystała. Wróciła do Warszawy, wyszła za mąż, otworzyła szkołę dla malujących niewiast. Do końca życia tworzyła realistyczne portrety dające wzgląd w jej warsztat o precyzyjnym rysunku. O Bilińskiej głośno było dwa lata temu, gdy jeden z jej zaginionych w czasie wojny obrazów „Murzynka” (1884) wrócił do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie.

Berezowska i inne

Ale przecież to nie wszystkie artystki, którymi może pochwalić się historia malarstwa. Warto wspomnieć m.in. o Marii Gażycz (1860-1935), absolwentce Szkoły Rysunkowej Wojciecha Ger­sona, która upodobała sobie sceny rodzajowe i martwe natury.

Mało kto wie, że owdowiawszy w 1906 r., wstąpiła do zakonu ss. nazaretanek, gdzie malowała obrazy o tematyce religijnej. Albo o Natalii Dzierż­kównie (1861-1931), pisarce, poetce i malarce, która znana jest też pod męskim pseudonimem Jerzy Or­wicz. Studiowała sztukę w Odessie, a za działalność konspiracyjną trafiła na trzyletnie zesłanie do Archangielska.

Legendarnymi rysunkami i karykaturami, ale też scenografią teatralną i rewiową przeszła do historii sztuki polskiej Maja Berezowska (1898- -1978). Artystka miała niezwykły życiorys – w czasie okupacji przeszła przez Pawiak i Ravens­brück, po wojnie odnosiła sukcesy za granicą, by ostatecznie osiąść w Warszawie i związać się z tutejszymi teatrami.

Na koniec dwa słowa o dwóch artystkach, które swój talent poświęciły ideologii. Pierwsza to Teresa Żarnowe­równa (1895-1950), przedstawicielka awangardy, graficzka i rzeźbiarka, współzałożycielka w 1924 r. lewicującej grupy Blok. Projektowała m.in. okładki dla „Czerwonego Sztandaru”, prasowego organu KKP. Socrealistyczne ciągoty miała z kolei Hanna Żuławska (1909-1988), od 1950 r. profesor Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plas­tycznych w Gdańsku. To wtedy wykonała m.in. liczne polichromie na gdańskiej starówce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska