Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Adam Boniecki: chociaż milczy, mówi więcej niż kiedyś

Marta Paluch
Ks. Adam Boniecki, b. red. naczelny "Tygodnika Powszechnego" do dziś czuje się  dziennikarzem - spotkania z ludźmi to jego żywioł
Ks. Adam Boniecki, b. red. naczelny "Tygodnika Powszechnego" do dziś czuje się dziennikarzem - spotkania z ludźmi to jego żywioł Wojciech Matusik
Mimo że w Krakowie już nie mieszka od dwóch lat, jest tu co tydzień. I mimo że zakazano mu wypowiedzi w mediach, dziś częściej rozmawia z ludźmi. Na spotkania z nim przychodzą tłumy. Także ci, którzy nigdy w życiu nie czytali "Tygodnika Powszechnego".

Niezbędny w Warszawie

Kiedy w 2011 roku przełożony księdza Bonieckiego nakazał mu przenieść się do klasztoru do Warszawy, krakowskie środowisko - przyjaciele, wielbiciele, czytelnicy - przeżyło szok. Próbowali wszystkiego, by go tu zatrzymać. W desperacji napisali nawet prośbę do prowincjała zakonu marianów.

- Przełożony odpisał, że to niemożliwe, bo ksiądz Boniecki jest dla klasztoru w Warszawie niezbędny - mówi Stanisław Kracik, przyjaciel, dyrektor Szpitala im. Babińskiego w Krakowie, były wojewoda.

W listopadzie 2011 r. spadł kolejny cios - prowincjał zakazał księdzu wypowiadać się w mediach. Wtedy jego przyjaciele byli załamani, ale po dwóch latach okazało się, że być może decyzja o przenosinach nie była tak negatywna w skutkach jak myśleli. - Mówimy teraz żartobliwie o "błogosławionej winie prowincjała" - uśmiecha się Kracik. - Bo okazuje się, że Adam, który wcześniej, jako naczelny "Tygodnika" nie miał czasu spotykać się z ludźmi, teraz jeździ po całej Polsce. I ci, którzy nawet nie czytali "Tygodnika", teraz, nawet z samej ciekawości spotkania z osobą, której nakazano milczenie, idą na nie. A kontakty, które teraz Adam nawiązuje bezpośrednio, są dla niego trwalsze i cenniejsze niż nawiązane za pośrednictwem mediów - dodaje Kracik.

Tak czy inaczej, ksiądz ma kalendarz zapełniony po brzegi. - Dziś w Krakowie, jutro we Wrocławiu, potem Bydgoszcz, Ustrzyki Dolne... Jest bardzo mobilny - mówi Piotr Mucharski, obecny redaktor naczelny "TP". Ksiądz potrafi np. na godzinę pojechać z Krakowa do Wrocławia, na debatę. Mucharski przyznaje jednak, że ta mobilność przyprawia o palpitacje przyjaciół księdza.
- Wszędzie jeździ sam, autem, bardzo to lubi. Często po nocy, przez pół Polski. Wolelibyśmy, żeby jeździł pociągiem. A nawet samolot mu opłacić - podkreśla naczelny "TP". Tym bardziej iż ksiądz jest znany z tego, że ma ciężką nogę.

Ale jak już wsiądzie do swojego chevroleta, czuje się dobrze, więc na nic obawy przyjaciół. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że na taką mnogość spotkań by nie zdążył. Do redakcji "TP" ciągle dzwonią ludzie - pytają a to kiedy spowiada, a to gdzie odprawia mszę, a to kiedy będzie na debacie... W końcu redakcja doszła do wniosku, że najprościej będzie drukować plan jego zajęć w gazecie i robią tak praktycznie co tydzień.

U siebie w kościele

Poza tym, że co tydzień ks. Boniecki przyjeżdża do "Tygodnika" na kolegium (jest redaktorem seniorem), zostaje też tam na ploteczki przy kawie. Rozmawia o polityce, złości się na tego czy tamtego ministra... - Prowadzimy takie zwykłe Polaków rozmowy. Poza tym on nadal jest dziennikarzem, więc zawsze przywozi jakiegoś newsika i z jakimś wyjeżdża - mówi Mucharski.

Prócz tego, sporo rozmawiają o książkach - ksiądz Boniecki jest uzależniony od literatury, zawsze na bieżąco. Kiedy wyprowadzał się z Krakowa, rozdał sporą część swojej imponującej biblioteki. - O tym to zawsze pogadamy. Ostatnio dyskutowaliśmy na temat publikacji o ojcu Rydzyku. Ks. Boniecki ma sporo książek - wiele recenzuje - mówi ks. dr Andrzej Scąber, kanonik mieszkający w parafii św. Floriana.

To właśnie w tej parafii przez ostatnie kilkanaście lat mieszkał i odprawiał msze ks. Boniecki. I odprawia je nadal, zazwyczaj we wtorki rano (o godz. 7.30, 8 lub 9). - Czasem da się namówić na wspólne śniadanie na plebanii. Nie je, bo, jak mawia, o tej porze żołądek jeszcze śpi. Ale jest miło porozmawiać, napić się kawy - mówi ks Scąber. - Kiedy się żegnamy, często mówi "będę". To znaczy, że zamiast ja, to on wieczorem wyspowiada wiernych - dodaje kapłan.

Ks. Boniecki nie musi tego robić. Ale chce. To ukłon w stronę wiernych, którzy nadal pamiętają jego msze w niedzielne i sobotnie wieczory u św. Floriana (dziś w weekendy ks. Boniecki jest w Warszawie). Dzwonią, pytają czy zdrowy, kiedy będzie, kiedy wróci... Przychodzą na poranne wtorkowe msze, mimo że kapłan jest tylko koncelebransem i raczej nie mówi kazań.
Stare mieszkanie ks. Bonieckiego przy ul. Warszawskiej zajmuje już inny ksiądz z parafii św. Floriana. Ale ks. Scąber wciąż pamięta jak ks. Boniecki sąsiadował z nim przez ścianę. - Miło nam się mieszkało, teraz już tylko możemy porozmawiać u mnie albo na plebanii - mówi.

Rozmawiają o wielu sprawach, ale raczej nie o Warszawie. - Nie poruszam tego tematu, myślę, że mógłby być drażliwy. Już prędzej słyszę od księdza Bonieckiego nowinki z Watykanu niż z Warszawy. W Stolicy Apostolskiej wciąż ma wielu znajomych - podkreśla ks. Scąber.

Nie jest wygnańcem

Temat warszawski nie pada też w rozmowach z przyjaciółmi z krakowskiego klubu TP ani z dziennikarzami. Ale znajomi mówią, że nie żyje mu się tam bardzo źle. - Ma wielu przyjaciół, z którymi może się spotykać - tłumaczyPiotr Mucharski.
- Nie odniosłem wrażenia, żeby czuł się wygnańcem. Wcześniej przecież mieszkał w Rzymie, był generałem zakonu i nauczył się funkcjonować poza Krakowem - dodaje Stanisław Kracik.

Tu spędza jednak co najmniej dwa dni w tygodniu. Mimo że mieszka w warszawskim klasztorze, jest księdzem-emerytem, a zakon nie jest klauzurowy. Nie ma więc obowiązku bez przerwy być na miejscu, może jeździć do Krakowa do "Tygodnika", dla którego wciąż pisze artykuły (zakaz medialny nie obejmuje "TP").

W Krakowie ma swoje ścieżki, od św. Floriana na Warszawskiej przez Rynek na Wiślną. Co więcej, jeden z byłych podopiecznych z duszpasterstwa św. Anny, które przed laty prowadził, udostępnił mu mieszkanie przy Plantach. Tam się czuje u siebie, ma szczoteczkę do zębów i oczywiście kupkę książek. Tam może się spotykać z przyjaciółmi. - To taki mały gest dla kogoś, kto przez lata pomagał wielu osobom w Krakowie i nadal to robi. Pomaga biednym, ludziom w trudnej sytuacji, nie tylko duchowo, ale też materialnie. Nie robi tego przez organizacje, tylko dyskretnie, prywatnie. Adam zawsze mi imponował - również tym, że nie tylko naucza i poucza, ale też pokazuje, że wiara bez uczynków jest martwa - mówi Stanisław Kracik.

Dodaje, że ks. Boniecki zawsze miał jakby dwa życia - duszpasterza, intelektualisty i to, w którym załatwiał ludziom mieszkanie, opał, jedzenie, pomagał rodzinom, którym groził rozpad.

Jak dobre wino

Robi to do dziś. Gdy jest w Krakowie i udaje się do niego dodzwonić, słychać zawsze, że jest zajęty i od rana do wieczora ma zapchany kalendarz. Spotyka się nie tylko na pogaduchy z przyjaciółmi, ale też w konkretnych sprawach z tymi, którzy potrzebują jego wsparcia.

Choć ma 79 lat, imponuje kolegom energią. Jeśli ktoś ma szczęście, może go zobaczyć jak szybkim krokiem przecina Rynek w biegu na debatę...

Jak mówią przyjaciele, ta aktywność daje mu siły witalne, pogodę ducha, utrzymuje umysł na wysokich obrotach. I może dzięki niej przyjął decyzję przełożonych bez szemrania - choć przyjaciele widzieli, że obawiał się tego, co zastanie w klasztorze, po kilkudziesięciu latach "wolnego życia". Przyjął to jednak ze spokojem. - To stary zakonnik, który zna swój dyszel. Nigdy nie okazuje żalu, rozgoryczenia - tłumaczy ks. Scąber. - Przywodzi mi na myśl dojrzałe wino. Przebywać z nim to po prostu przyjemność - dodaje ksiądz Scąber.

Kapłan i redaktor

Adam Edward Fredro-Boniecki (ur. 25 lipca 1934 w Warszawie) - generał zakonu marianów w latach 1993-2000, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" w latach 1999-2011. W 1979 na życzenie Jana Pawła II przygotowywał polskie wydanie dziennika L'Osservatore Romano i został redaktorem naczelnym pisma w latach 1979-1991. Od 1999 do 2011 roku mieszkał przy parafii św. Floriana w Krakowie. Od 14 lipca 2011 r. mieszka we wspólnocie księży marianów w Warszawie.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska