18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościuszko: Nie oceniam dań żony, robię tylko miny

Anna Górska
Jan Kościuszko
Jan Kościuszko fot. Anna Kaczmarz
O wszystkim zdecydowała czereśnia. Dosłownie. Gdy Anna Kościuszko ją zobaczyła, wiedziała, że chce tu mieszkać. Potem tylko weszła na piętro domu, otworzyła balkon, rozejrzała się. Ściana Lasu Wolskiego, którą zobaczyła, tylko utwierdziła ją w tej decyzji. Już 23 lata Jan Kościuszko, znany restaurator i rajdowiec, wraz z żoną mieszkają na Woli Justowskiej i nie wyobrażają sobie, że mogłoby być inaczej. A czereśnia, jakby odwdzięczając się gospodyni za jej miłość od pierwszego wejrzenia, co roku daje tyle owoców, że Kościuszków, ich znajomych, krewnych i klientów ich restauracji aż brzuchy bolą.

- Jak pani ma wolne w czerwcu, zapraszam na czereśnie, bo sporo ich się marnuje. Nie sposób wszystkich zebrać. Robimy też kompoty, ale i tak dużo zostaje, zwłaszcza na najwyższych gałęziach. Wóz strażacki musiałbym tu sprowadzać, by zebrać całość - śmieje się Jan Kościuszko.

W domu restauratora panuje absolutna sprawiedliwość: mąż, jak powinno być w porządnej rodzinie, jest jej głową, zaś żona - jak przystoi prawdziwej damie - szyją. - Gdziekolwiek chcę, tam kręcę tą głową - śmieje się Anna Kościuszko, żona znanego restauratora Jana i mama znanego rajdowca Michała. Są małżeństwem już 33 lata.

Pierścionek po 25 latach
Potomkini tatarskiego rodu ze Słomnik, efektowna zgrabna brunetka, oczarowała w mgnieniu oka młodziutkiego Jana. Zakochany po uszy na pierwszej randce się oświadczył. Ale chyba był tak mocno zdenerwowany, że na pierścionek zaręczynowy pani Anna musiała czekać jeszcze 25 lat.

- Na 25-lecie naszego małżeństwa Ania dostała ode mnie róże. A na jednej z nich był zawieszony pierścionek zaręczynowy, którego nie dostała na pierwszej randce.
- Robi się Pan romantyczny.
- Naprawdę? Kończmy zatem o małżeństwie, proszę mi nie wypominać moich błędów młodości (śmiech). Żona w każdym razie - jak widać - zadbana, dobrze utrzymana, niebita, zagarażowana.
- Uwielbiam te twoje odzywki - ripostuje pani Ania i zaprasza do kuchni.

Tu w żadnym wypadku nie idą na noże i nie kłócą się. A myli się ten, kto myśli, że u Kościuszki kuchnia jest rozmiarów lotniska. Wcale. Mistrz na swoje popisowe dania nie potrzebuje wbrew pozorom dużo miejsca. Zapewnia, że całkiem mu wystarczy tych kilka metrów. Patelni i garnków też tutaj jak kot napłakał.
- Tyle mam patelń,i ile jest w każdym innym domu, a po co więcej? - zastanawia się.

Rosół jest obowiązkowy
Pan Jan nie jest królem swojej kuchni. Wcale tam nie dominuje i nie rządzi. Owszem, dość często staje do garów, ale pichci w skromnej kuchni raczej pani Ania.
- Ale mąż bynajmniej nie gubi się w szafkach i półkach. Wie wszystko, gdzie co leży, nie muszę podawać soli czy oleju - zdradza pani Anna.

W niedzielę u Kościuszków obowiązkowo ma być rosół. Gotowany na trzech rodzajach mięsa. - Możemy nawet go nie jeść, ale ma pachnieć w niedzielę rosołem. Nie potrafię już inaczej - zaznacza Anna Kościuszko.
- Panie Janie, ocenia Pan dania żony?
- Broń Boże, robię tylko miny. Ale zupy i mięsa umie gotować. To przecież Tatarka, królowa stepu, a więc wszystko potrafi - chwali żonę.

Pesto, oleje, oliwy, dodatki, przyprawy - to domena Jana. To on buszuje po półkach sklepowych za granicą, by przywieźć najlepsze przysmaki. Wypełnienie lodówki i zadbanie, by świeże produkty zawsze były pod ręką - to obowiązek gospodyni.

- Wszystko muszę mieć przygotowane. Nigdy nie wiadomo, kiedy mąż będzie miał ochotę i czas wypróbować nowy przepis.
Potrzebujesz, kochanie, świeżą bazylię. Proszę bardzo. Jabłka, winogrona, dziczyznę? Nie ma sprawy.

Najważniejsze miejsce w kuchni? Kącik mamy. Pani Anna dumnie pokazuje zdjęcia Michała Kościuszki. Całe mnóstwo, z różnych czasopism. Wykonał je wszystkie jej starszy syn, Marcin. - Cały czas mówią mi, żebym je oprawiła w ramki, zrobiła porządek. A ja wolę taki spontaniczny układ: tak jak bije moje serce. I żadnych ramek - kwituje.

Wpadają na pomidorową
Synowie przyjeżdżają do rodziców dość często, ale niekoniecznie na obiadek niedzielny. I jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by nie pobuszowali po garach w kuchni. Jak jest pomidorowa mamusi, to zawsze chętnie zjedzą. Gdy zbierają się w większym gronie, to siadają przy dużym, drewnianym stole w salonie. Ciemny parkiet, ciemne meble: wszystko utrzymane w wyrafinowanym krakowskim stylu.

- Michał cały czas nam mówi, byśmy unowocześnili ten dom. Ale chyba nie chcę go zmieniać - przyznaje się pani Ania.
- Zmieniać? Chyba ten basen, który wybudowałem dla niego - wtrąca się pan Jan. - Zaczął poważnie uprawiać sport, prosił mnie o porządny basen. Wybudowałem mu niemalże olimpijski, a on za dwa lata wyprowadził się z domu rodzinnego. Niezły numer, prawda? Teraz ja muszę tam pływać - śmieje się restaurator.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska