Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edyta Górniak: Mam w sobie dużo wrażliwości na świat

Redakcja
Edyta Górniak to nie tylko utalentowana piosenkarka, ale też piękna kobieta
Edyta Górniak to nie tylko utalentowana piosenkarka, ale też piękna kobieta FOT. sony music polska
Choć Edyta Górniak miała trudne dzieciństwo, nie zrezygnowała z marzeń. Ponieważ mieszkała w Opolu, zawsze chciała zostać piosenkarką. I udało jej się - dziś jest bez wątpienia największą gwiazdą polskiej muzyki popularnej. Choć media interesują się tylko jej życiem prywatnym, nadal walczy o uznanie dla swej twórczości - pisze Paweł Gzyl.

Kiedy w czasie 11-listopadowych demonstracji zapłonęła kolorowa tęcza na warszawskim placu Zbawiciela, nie zabrakło takich, którzy spopielone miejsca zaczęli ozdabiać kolorowymi kwiatami. Fotoreporterzy wypatrzyli wśród nich Edytę Górniak. Ukryta za ciemnymi okularami i kołnierzem postawionego płaszcza piosenkarka nie chciała komentować swojego postępowania. "Nie robię tego na pokaz" - powiedziała tylko i zniknęła w tłumie. To drobne wydarzenie pokazuje, jak gwiazda jest postrzegana w polskich mediach - nie jako znakomita wokalistka, ale ciągle wywołująca skandale celebrytka.
My pokażemy Państwu nieco inną Edytę.

Nierealne plany

Urodziła się w małym miasteczku - Ziębicach. Nie miała łatwego dzieciństwa. Ojciec opuścił rodzinę i matka musiała sama dbać o siebie i córkę. Kiedy przeniosła się do Opola - dziewczynka, wychowywana obok amfiteatru, zaczęła marzyć o karierze piosenkarki. Gdy była nastolatką, udawało jej się dostać za kulisy podczas festiwalu - i wtedy chłonęła niezwykłą atmosferę święta polskiej piosenki.

- Wiele osób, które spotykałam wówczas w swym życiu, przekonywało mnie, że to mało realne plany. Dlatego nie upierałam się przy nich. Jednak życie samo pchnęło mnie w stronę estrady. Oczywiście, gdybym nie miała predyspozycji do śpiewania czy nie byłabym osobą pracowitą i zdyscyplinowaną, to nie osiągnęłabym tak wiele w tym zawodzie - wspomina.

Przypadek chciał, że Edyta trafiła do opolskiego domu kultury, gdzie dostała się do sekcji piosenki, którą wówczas prowadziła słynna dziś jurorka programów typu talent-show - Elżbieta Zapędowska. I to ona jako pierwsza dostrzegła w Edycie wielki talent piosenkarski. Dzięki jej namowom, młoda dziewczyna wzięła w 1989 roku udział w telewizyjnym programie z popularną orkiestrą Zbigniewa Górnego - "Śpiewać każdy może" - gdzie wykonała nastrojową piosenkę Sam Brown - "Stop".

Sukces tego występu sprawił, że rok później Edyta stanęła na deskach opolskiego amfiteatru, aby wystąpić w konkursie "Debiutów". Tym razem wykonała utwór "Zły chłopak" z repertuaru Lory Szafran. I otrzymała wyróżnienie.

- Przede wszystkim byłam przerażona. Było mi zimno, ponieważ nie zdążyłam wysuszyć włosów i wyszłam na scenę z mokrą głową. Brałam udział w konkursie debiutów i jako mało ważna wykonawczyni, byłam gdzieś na końcu kolejki do fryzjera. W efekcie nie udało mi się do niego dostać. Dlatego ten występ nie był taki, jak sobie wymarzyłam. Pamiętam jedynie ogromny strach - podkreśla.

Na scenie teatru

Na festiwalu opolskim wypatrzyli Edytę twórcy pierwszej w Polsce prywatnej produkcji musicalowej - "Metro". Ich propozycja sprawiła, że przerwała edukację w technikum ogrodniczym w Kluczborku i przeniosła się do Warszawy.

"Metro" wchłonęło ją całkowicie - w sumie zagrała w przedstawieniu aż siedemset razy, w tym również podczas słynnego występu zespołu na Broadwayu.

- To było bardzo wyczerpujące. Nie miałam wtedy swojej dublerki. Dlatego, mimo iż czasem zdarzały mi się chwile niedyspozycji, musiałam brać udział w przedstawieniu. Starałam się wkładać całe serce w swoją rolę. Każdego dnia czułam się inaczej i inaczej też grałam. Dziś, kiedy myślę o "Metrze", podziwiam się za to, że potrafiłam codziennie grać w spektaklu trwającym dwie godziny, wykonując piętnaście piosenek, w tym kilka solowych - dodaje.

Jakby tego było mało, Górniak grała również w przedstawieniach muzycznych w teatrze Buffo. Były to trzy spektakle: "Do grającej szafy grosik wrzuć" - z klasycznymi polskimi popowymi przebojami sprzed ery rock and rolla, "Blues minus" - z piosenkami autorstwa Jonasza Kofty i "Nie opuszczaj mnie" - z polskimi wersjami piosenek tworzącego we Francji belgijskiego barda Jacques'a Brela.

Z własnej kieszeni

Cała Polska usłyszała o Edycie w 1984 roku. Została ona wytypowana do reprezentowania naszego kraju podczas konkursu Eurowizji w Dublinie. Kilka miesięcy wcześniej zajęła trzecie miejsce na innej, nieco mniej znanej imprezie - festiwalu krajów nadbałtyckich w szwedzkim Karlshamn. Sukces sprawił, że decydenci z TVP postanowili wysłać ją również do Irlandii.

I trafili w dziesiątkę - wykonując utwór "To nie ja" Edyta zajęła drugie miejsce w głosowaniu telewidzów, przegrywając tylko z gospodarzem konkursu. W całej Polsce zrobiło się wtedy głośno o Górniak. Kulisy występu nie były jednak różowe - do czego wokalistka przyznała się dopiero wiele lat później.

- Najstraszniejsze było to, że zachorowałam wtedy na zapalenie krtani i tchawicy. Paraliżowała mnie również presja, jaką odczuwałam z powodu tego, że reprezentowałam tam nie tylko siebie, ale przede wszystkim własny kraj - Polskę. Czułam na sobie ogromną odpowiedzialność. Przed koncertem próbowano mnie przekonać do zaśpiewania innej piosenki, a ja uparłam się przy utworze "To nie ja". Nie obyło się więc bez złośliwości autorów tamtej kompozycji. Osoba, która odpowiadała wówczas za mój wyjazd z ramienia TVP, nie zapłaciła za hotel i musiałam to zrobić z własnej kieszeni. Sukces osłodził jednak te niefortunne wydarzenia - podkreśla.

Dziś już bardzo rzadko wykonuje tę piosenkę. Nic w tym dziwnego - w końcu śpiewała ją mając zaledwie 22 lata. W ustach dojrzałej kobiety tekst o utracie niewinności po prostu brzmiałby śmiesznie.

W kapciach do piekarni

Po triumfie na Eurowizji, kariera Edyty od razu nabrała prawdziwego rozpędu. Dokładnie rok po występie w Dublinie ukazała się jej debiutancka płyta. "Dotyk" stał się z miejsca bestsellerem, sprzedając się w liczbie pół miliona egzemplarzy. Popularność Górniak nie mogła ujść uwadze przedstawicieli zachodniego show-biznesu. Artystka podpisała kontrakt z wytwórnią EMI i przystąpiła do pracy nad materiałem w języku angielskim. W efekcie drugą połowę lat 90. spędziła poza granicami Polski.

- Tam mogłam pójść w kapciach do piekarni i nikt nie zwracał na mnie uwagi. Pewnie dlatego tak długo wytrzymałam w tym zawodzie. Są bowiem osoby, którym schlebia to, kiedy ktoś na nie patrzy, a są takie, które to krępuje. I ja właśnie należę do tych drugich. Nie lubię chodzić na oficjalne przyjęcia, nie lubię "pokazywać się" w towarzystwie. Chciałabym, aby uwaga ludzi skupiała się na tym, co robię, a nie na mojej osobie. Ponieważ większość ludzi nie umie zachowywać się dyskretnie, wszelkiego rodzaju "wyjścia" są dla mnie stresujące - przyznaje.

Życiowe traumy

Wbrew intencjom, po powrocie do kraju, to właśnie jej życie prywatne, a nie piosenki stały się tematem numer jeden w mediach. Początkowo plotkowano o jej związkach z mężczyznami, sugerując nawet romans z... prezydentem Kwaśniewskim.
Kiedy w 2004 roku wzięła ślub z muzykiem Dariuszem Krupą, skupiono się na jej życiu rodzinnym. Paparazzi przechodzili samych siebie, aby tylko zdobyć zdjęcia urodzonego w 2004 roku syna Edyty z tego związku - Allana. Z tego wszystkiego jakby zupełnie przegapiono jej kolejne albumy - "Perłę" czy "E.K.G."

Mimo że wrzawa wokół jej osoby nie ustała, występy w telewizyjnych programach typu talent-show pokazały spragnionej sensacji gawiedzi, że jest przede wszystkim znakomitą piosenkarką, świetnie znającą się na wokalnym rzemiośle. Potwierdziła to również jej ostatnia płyta - "My".

- Mam niezmiennie dużo wrażliwości na świat. Pozwala mi to tworzyć muzykę, rozumieć i usprawiedliwiać przed sobą ludzi. Wybaczać im i sobie. Śpiewać szczerze. Ale gdyby nie traumy życiowe, nie umocniłabym się, a wtedy wrażliwość bez partnerstwa wytrwałości zniszczyłaby mnie. Jestem o tym przekonana - twierdzi.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska