Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dzieci opowiadały z przerażeniem w oczach". Ruszył proces nauczycielki z Wilkowiska

Paweł Szeliga
Maria D. od początku nie przyznaje się do winy. Na procesie nie chciała składać wyjaśnień
Maria D. od początku nie przyznaje się do winy. Na procesie nie chciała składać wyjaśnień Paweł Szeliga
- Nie przyznaję się i odmawiam składania wyjaśnień - to jedyne słowa, jakie w środę wypowiedziała w limanowskim sądzie 51-letnia Maria D., oskarżona o znęcanie się nad uczniami klasy IV Zespołu Szkół Publicznych w Wilkowisku (gm. Jodłownik). Matematyczka prawie rok opóźniała rozpoczęcie procesu karnego. Sąd musiał kilkakrotnie odraczać rozprawy z powodu jej zwolnień lekarskich.

Czytaj także: Nakłaniała uczniów do ukarania koleżanki klapsami?

W końcu stawiła się i z wyrazem dezaprobaty na twarzy przysłuchiwała się temu, co mówiła na jej temat dyrektorka szkoły Barbara Fiust. Ta opowiadała o dziwnych metodach wychowawczych Marii D., która miała zmuszać uczniów do wymierzania sobie nawzajem kar cielesnych, np. za brak przyborów lekcyjnych.

Sprawa wyszła na jaw w kwietniu 2012 r. Czwartoklasiści opowiedzieli wtedy, jak musieli bić koleżankę po pupie za to, że zapomniała cyrkla. Gdyby odmówili, to klasa zostałaby ukarana np. robieniem pompek czy chodzeniem w kucki dookoła sali.
- Dzieci opowiadały o tym z przerażeniem w oczach - zeznawała Barbara Fiust. - Były zdenerwowane i chaotyczne. Jedna z uczennic położyła się na ławce, a pozostali uczniowie pokazali, na czym polegało bicie.

Dyrektorka przekonywała, że nie był to pierwszy incydent. Dowiedziała się, że dzieci sygnalizowały rodzicom dziwne metody wychowawcze matematyczki, ale ci im nie wierzyli. Gdy incydent z wiosny 2012 r. został nagłośniony, matka upokorzonej dziewczynki wyznała, że córka od dawna bała się matematyki. Przed lekcją bolał ją brzuch, a w kwietniu wspomnianego roku zestresowana poszła do łazienki i zwymiotowała.

Maria D. została zawieszona w czynnościach i od kwietnia nie prowadzi lekcji w Wilkowisku. Konsekwentnie utrzymuje, że nie stosowała przemocy wobec uczniów. Pompki i chodzenie w kucki podczas lekcji nazywała zajęciami śródlekcyjnymi, służącymi rozluźnieniu atmosfery.

Pełnomocnik oskarżonej Paweł Mędoń usiłował środę podważyć wiarygodność dyrektorki. Zeznała ona w prokuraturze, że już w listopadzie 2011 r. rodzice uczniów chcieli się z nią spotkać i opowiedzieć o nietypowych lekcjach matematyki. Do spotkania jednak nie doszło. Barbara Fiust nie starała się dociec, w czym tkwi problem, chociaż jako przełożona nauczycielki była do tego zobowiązana.

- Czy od listopada 2011 roku choć raz przeprowadziła pani hospitację na lekcji matematyki? - dociekał mecenas Paweł Mędoń.
- Nie miałam na to czasu - odpowiedziała Barbara Fiust. Dodała, że nie chciała zaogniać stosunków z matematyczką, której wcześniej zarzuciła m.in. bezprawne wypuszczenie ucznia z lekcji, bez skonsultowania tego z nią. Miała też pretensje, że w trakcie lekcji do Marii D. przychodzą byli uczniowie.

Obrona oskarżonej zawnioskowała w środę o przesłuchanie uczniów. Będzie ono przeprowadzone w sądzie z udziałem psychologa.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska