Komu burmistrz Bochni za darmo dał drewno?

Temat wycinki wywołali opozycyjni radni. Zaatakowali burmistrza podczas niedawnego posiedzenia komisji rewizyjnej. - Chciałbym znać podstawę prawną tego rozdawnictwa - domaga się głośno radny Bogdan Kosturkiewicz z PiS. Z kolei radny PO Adam Korta zaapelował do burmistrza, by ten przygotował informację ile metrów sześciennych drewna uzyskano podczas wycinki i ile materiału rozdano.

Wszystko wskazuje na to, że temat może zdominować czwartkową sesję Rady Miejskiej w Bochni. I to nie po raz pierwszy. Radny PiS Piotr Dziurdzia przyznaje, że to powrót do sprawy sprzed dwóch lat. Zaznacza jednak, że mimo upływu czasu, nadal jest w niej wiele niejasności.

- Burmistrz faktycznie odnosił się do tego tematu, ale tak naprawdę wciąż nie poinformował ile dokładnie drzew wycięto, jaką stanowiły kubaturę, wreszcie komu właściwie podarowano drewno. To niepokoi, zwłaszcza że pojawiają się komentarze o dość znacznej wartości drewna - podkreśla.

Wycinkę drzew w Lasku Uzbornia przeprowadzono jesienią 2011 roku. O sprawie pisaliśmy wówczas na łamach GK. Pod topór poszło ponad tysiąc drzew. Były wśród nich wartościowe, kilkudziesięcioletnie okazy, ale też sporo samosiejek. Uzyskane w ten sposób drewno rozdano mieszkańcom. O tym, kto je otrzyma, decydowała komisja. - W jej skład weszli przedstawiciele Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i radni komisji prawa i spraw obywatelskich. Komisja bazowała na danych z MOPS i przydzieliła drewno tym osobom, które potrzebowały je na opał - tłumaczy Kolawiński.

Samorządowiec przekonuje, że komercyjna sprzedaż materiału w tym przypadku nie wchodziła w grę. Podkreśla, że wycinka była częścią projektu unijnego, a to wykluczało możliwość spieniężenia drewna.

Unijne projekty faktycznie obarczone są takim zakazem. Przekonali się o tym m.in. samorządowcy z sąsiedniego Brzeska, którzy rewitalizowali tamtejszy Rynek. Po zakończeniu inwestycji chcieli podnająć płytę Rynku restauratorom. Okazało się to jednak niemożliwe.

Władze Bochni uznały, że w takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem sprawy wycinki będzie wsparcie biednych rodzin poprzez bezpłatne podarowanie im drewna na opał.

Taki argument nie przekonuje jednak opozycji. - Nawet realizacja najbardziej szczytnych celów, jak rozdanie drewna na opał potrzebującym, nie zwalnia burmistrza z przestrzegania procedur i kierowania się dobrymi praktykami - zauważa Piotr Dziurdzia. Podkreśla, że każdej urzędniczej decyzji dotyczącej dysponowania mieniem publicznym, choćby nawet było ono warte tylko przysłowiową złotówkę, powinna towarzyszyć przejrzystość.

Sprawa wycinki odżyła krótko po tym, jak w połowie października burmistrz usłyszał w prokuraturze zarzuty przekroczenia uprawnień przy modernizacji klimatyzacji w hali targowej Gazaris. Burmistrz zlecił to zadanie firmie żony jednego z radnych. Samorządowiec nie przyznaje się do winy, w prokuraturze odmówił wyjaśnień.

Sprawy nie chce komentować także w GK. Burmistrzowi, który zdaniem prokuratury naraził w tej sprawie miasto na stratę30 tys. złotych, grozi 10 lat więzienia.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+