Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Gliński: Nie wstydzę się, że zbieram złom, bo pracuję uczciwie

Lech Klimek
Dla wielu gorliczan dodatkiem do renty czy emerytury są pieniądze ze sprzedaży złomu. Co bardziej zaradni miesięcznie w ten sposób dorabiają sobie po około 200, a nawet 300 złotych.

Nie piję, nie palę, nie jestem bezdomnym, zbieram złom - mówi z rozbrajającą szczerością Arkadiusz Gliński. - Mam 500 złotych renty, więc to, co zarobię na złomie, bardzo mi się przydaje.

Mówi, że pieniądze leżą na ulicy, wystarczy się tylko po nie schylić. On zarabia na tym, co inni wyrzucają, uznając za bezużyteczne i nic nie warte śmieci. Skup odwiedza codziennie lub nawet kilka razy na dzień. Jest stałym klientem, dobrze znanym pracownikom gorlickich szrotów.

Arkadiusz zaczął zbierać złom jeszcze w czasie nauki w szkole, w ten sposób zarabiał na drobne wydatki. Słodycze, napoje. W domu się nie przelewało, nie dostawał kieszonkowego. - Początkowo zbierałem w nocy, chyba się trochę wstydziłem - opowiada mężczyzna. - Zaczynałem jak wszyscy, którzy się tym zajmują, przeczesywałem śmietniki szukając głównie puszek z aluminium. Teraz już tego nie robię.

Zbieracze szukają aluminiowych puszek po piwie i tych mniejszych po słodkich napojach. Na kilogram wchodzi ich około 60. Zysk: 3,20 zł. Nie wszystkie puszki opłaca się jednak zbierać, nie wszystkie są bowiem z tego metalu. Tańsze piwa, głównie produkowane dla supermarketów, w okresie w którym szybko znikają z półek, a więc latem, rozlewane są w większości do stalowych pojemników. - Puszki przestały się opłacać - relacjonuje Arkadiusz. - Pewnie teraz głównie zbierają je ci, którzy szukają zarobku, by kupić jakieś tanie wino.

Arkadiusz jest bardzo nietypowym zbieraczem. Zawsze schludnie i czysto ubrany. Zebrany złom wozi na małym wózeczku. Z czasem wyzbył się też wstydu. Nie robi nic złego. - Pracuję tak w zasadzie co drugi dzień - mówi. - To chyba właśnie przez to moje przywiązanie do czystości, wyprane robocze ubranie nie zawsze wyschnie, a ja nie chcę chodzić w brudnym.

Arek zbiera już złom ponad dziesięć lat. - Na osiedlu, gdzie mieszkam, dobrze mnie znają i czasem zdarza się, że ktoś mnie zawoła, i wtedy jadę, wywożę stare beczki, pralki, lodówki - opowiada. - Bywa, że mam kłopoty z tymi, co zbierają na wino. Zaczepiają mnie i chcą, żebym im dał pieniądze, a przecież ja na nie ciężko pracuję, nic mi z nieba nie spada.

Zbieracze postrzegani są w sumie dość jednoznacznie. Dla większości to po prostu menele zbierający na wino, gdy nie uda się na nie wyżebrać na ulicy. - Zazwyczaj nie mają żadnej pracy. Chodzą po śmietnikach, zbierają, co mogą. Niektórzy czasami też coś ukradną - potwierdza pracownik jednego z punktów skupu złomu i metali kolorowych. - Ci, którzy w miarę regularnie pojawiają się u nas, to w większości drobne pijaczki. Zwykle przynoszą puszki, po trzydzieści, czterdzieści sztuk, żeby się nie nadźwigać, a zarobić parę groszy, kiedy do wina brakuje.

W ten biznes wpisane są też drobne kradzieże. Czasem komuś coś zginie z piwnicy czy z działki. Wtedy najczęściej podejrzani są złomiarze. - Pamiętam, kilka lat temu taki dość drastyczny przypadek - relacjonuje pracownik skupu złomu. - W czasie remontu instalacji w jednym z bloków ekipie remontowej zginął wart kilkaset złotych zawór z miedzi - dodaje. - Przez kilka godzin robotnicy poszukiwali go w okolicznych skupach złomu, ale chyba nie znaleźli. Wtedy podejrzenie padło na wszystkich zbieraczy, ale do nas zawór nie trafił.

Arkadiusz zapewnia, że nigdy niczego nie ukradł. Faktem jest jednak, że na gorlickich osiedlach zdarzają się kradzieże w piwnicach. Giną gromadzone tam metalowe przedmioty, czasem jakieś drobne urządzenia. - To się dość często powtarza - mówi pracujący w skupie złomu pan Karol. - Właściciele, którzy zauważyli zniknięcie swoich piwnicznych skarbów przychodzą tu do nas w poszukiwaniu tego, co utracili. Czasem nawet coś znajdują, wtedy, by nie robić problemów, po prostu to oddajemy, nie są to nigdy jakieś wartościowe rzeczy, choć pewnie miewają wielką wartość sentymentalną.

Ze złomu, który Arek uzbiera miesięcznie, zarabia 200, 300 złotych. Nie są to kwoty wystarczające na przeżycie, ale są dobrym dodatkiem do jego skromnej renty. Arkadiusz mieszka z rodziną, dla której każdy dodatkowy grosz jest ważny. - Przez pewien czas pracowałem w piekarni na nocną zmianę, ale zdrowie mi nie pozwoliło na tę pracę - opowiada. - Teraz zbieranie złomu to moja jedyna praca.

Arek jednak nie tylko zbiera złom. Pomaga również w opiece nad ciężko chorymi dziećmi w Caritasie w Gorlicach. W tym ośrodku uczestniczy też w Warsztatach Terapii Zajęciowej. - Arek jest chyba najsprawniejszym pod każdym względem uczestnikiem naszych warsztatów - mówi kierująca Domem Rehabilitacyjno-Opiekuńczym Caritas w Gorlicach Izabela Marondel. - Jego pomoc przy naszych bardziej wymagających opieki uczestnikach jest ważna dla nas, ale również dla niego. Jak sądzę to pomaga mu w normalnym funkcjonowaniu w społeczeństwie. - Pomagam innym i czuję się dzięki temu potrzebny - dodaje Arkadiusz. - W sumie jestem szczęśliwy.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska