Alma Deweloper - nowy kierunek tylko dokąd?[OPINIA]

[b]Polacy „mają mniej w portfelu”. Racjonalnie podchodzą do wydatków[b]

Cieszyć się? Może będą uczyć „nie betonuj wszystkiego bo woda musi gdzieś wsiąknąć”, „nie wycinaj drzew, twoi mieszkańcy je lubią”, „do nowych bloków powinna dochodzić nowa ulica, muszą być nowe miejsca parkingowe, odpowiednio dużo”, „nie naginaj prawa, nie stosuj kruczków prawnych, by wcisnąć budynek tam gdzie lepsza byłaby wolna przestrzeń”. Super by było, gdyby po tych studiach powstała nowa elita deweloperów, wrażliwych faktycznie na jakość przestrzeni, a nie tylko na powierzchnię mieszkań do sprzedaży przekładającą się na sumy na koncie.

Problem jednak w tym, że jednym z mierników sukcesu uczelni jest liczba osób, które znajdują pracę w wyuczonym zawodzie. Studenci zaraz po ukończeniu nauki przecież nie założą wielkich firm budowlanych, ale pójdą do takich pracować. A tam spotkają się z rzeczywistością, teoria zderzy się z praktyką. I na słowa „Może zmniejszymy trochę powierzchnię zabudowy, by plac zabaw nie był 15 metrową klatką pod blokiem?” mogą usłyszeć „No to nawet się nie rozpakowuj, synku. Tam są drzwi”.

Absolwent Alma Mater ma odnieść sukces w branży. A deweloper ma budować, sprzedawać i zarabiać pieniądze. Studia będą zapewne uczyć właściwego postępowania, ale mogą być odbierane na zasadzie „poznaj swojego wroga”. A wrogiem jest tu ład przestrzenny. Student dowie się, jak zdobyć pozwolenie budowlane zanim plan miejscowy wejdzie w życie, jak budować balkon w balkon, by mieszkańcy mogli sobie pożyczać cukier bez wychodzenia z mieszkania lub wieszać pranie na przewodach słupów wysokiego napięcia. Wymagana odległość minimalna zostanie oczywiście zachowana. Nauczą się jak postawić budynek w Beskidzie Wyspowym na Mogielicy, psując widok i naturę. Niby budynek gospodarczy, a ma być prywatnym schroniskiem...