Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlachetna Paczka. I Ty możesz pomóc!

Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar
20.11.2016, kielce, marsz szlachetna paczka. fot. dawid lukasik/polska press
20.11.2016, kielce, marsz szlachetna paczka. fot. dawid lukasik/polska press brak
Takich rodzin jest wokół nas wiele. Nie zawsze je zauważamy, czasami z pozoru wydają się bezproblemowe i szczęśliwe. Okazuje się potem, że za płotem czy w klatce obok sąsiad walczy o każdy dzień. I właśnie dla takich osób powstała Szlachetna Paczka. Dziś w akcję angażują się tysiące osób.

Tydzień temu dostałam SMSa od Ani. Znamy się od dawna, robiłam z nią kilka wywiadów. Pisze: "Jestem wolontariuszką Szlachetnej Paczki, ale nie o mnie, tylko o darczyńcy. Mam Panią, która jak się okazało wzięła trzy rodziny - tak jest zarażona chęcią niesienia pomocy. Porusza wszystkich znajomych, nawet tych z poza granic Polski."

Po kilku dniach już siedziałyśmy we trójkę na kawie: ja, Ania i Sylwia - darczyńca. Kiedy opowiada o Szlachetnej Paczce, świecą się jej oczy. Tak, jakby mówiła o swojej największej pasji (choć, kto wie, może własnie o niej mówi).

Okazuje się, że w paczki dla trzech rodzin zaangażowała wszystkich znajomych, a także przedszkole i szkołę swoich dzieci. Maluchy z Przedszkola Sióstr Duszy Chrystusowej oraz uczniowie klasy 5A Szkoły Podstawowej nr 68 w Krakowie też żyją Paczką - oddają swoje książeczki i zabawki, nawet te najbardziej ukochane. Malują pudełka w różne wzory, żeby paczka była jeszcze lepsza i ładniejsza.

-Mam dookoła tak wspaniałych ludzi, że kto może, wspiera nasze paczki. Przeżywamy chwile euforii i przejęcia. Są też trudniejsze momenty, gdy znika z list potrzeb rodzin większość rzeczy, a zostaje np. kartka z wymarzonym prezentem dla chłopca. I wtedy zawsze coś się dzieje. Na przykład dostaję maila: Nie znamy się, ale chcę pomóc. Proszę powiedzieć, co mam kupić, a kupię. I wtedy znowu mam siłę do działania - opowiada.

Paczkowa historia Sylwii sięga kilku lat wstecz. Ma w głowie mnóstwo opowieści o rodzinach i ludziach, których poznała dzięki akcji. Mogłaby mówić o nich bez końca.

- Kiedyś uzbierałam wszystko do paczek nawet przed czasem. Zostało trochę rzeczy i jedzenia, więc myślę: znajdziemy jakąś rodzinę, która nie ma darczyńcy i jej wyślemy. Mało osób angażuje się w województwie lubuskim, więc szukaliśmy tam. Rodzina miała bardzo małe wymagania - trochę ubrań, trochę jedzenia. Wszystko wydawało się załatwione, aż nagle zadzwoniła do mnie pani z tej rodziny. Mówi z nadzieją: a ten węgiel też kupicie? Osłupiałam. Jaki węgiel? Okazało się, że wolontariusze, żeby zachęcić do zostania darczyńcą, wykreślili niektóre prośby rodziny. W tym węgiel, prawie dwie tony. Trzeba było szybko coś wymyślić! A ja nawet nie wiem, ile węgiel kosztuje. Wiecie ile? 1400 zł. Zaczęłam dzwonić po znajomych, pytając, kto się dołoży. W sobotę paczka miała już być gotowa. W nocy jeszcze załatwiałam węgiel, gdzieś w lubuskiem. Wolontariusze już zdążyli powiedzieć rodzinie, że nie dostaną swojej paczki, aż nagle o 6 rano pod ich domem pojawiły się dwie tony węgla! To było szaleństwo, ale piękne. Wszyscy płakaliśmy do słuchawki, nawet Pan, który tylko na MMSowe potwierdzenie mojego przelewu przywiózł węgiel. - opowiada Sylwia.

Innym razem poznała rodzinę, której spłonęła połowa domu. W pożarze zginął ojciec, a dzieci przez ten wypadek posypały się psychicznie. W domu nie było nawet bieżącej wody, a dziury po pożarze zapchano dywanami. Wszystko w pomieszczeniach było szare - szare ściany, szara podłoga, szare łóżko. Po kilku dniach na ścianie w pokoju dzieci wsiały obrazki, a na łóżku kolorowa pościel. Nawet tak małe rzeczy mają ogromne znaczenie.

W tym roku trzy rodziny, które czekają na paczkę od zebranej przez Sylwię ekipy, to ludzie, którzy tej pomocy potrzebują jak powietrza.
Jedna z nich do niedawna żyła na dość dobrym poziomie. Aż nagle ojciec zachorował. Leży teraz sparaliżowany w szpitalu. - Dzieci miały dwie prośby: jeden chciał karetkę, bo gdyby ją miał, tata mógłby częściej przyjeżdżać do domu. A drugi - wóz policyjny. Bo z jego eskortą mama szybciej dotrze do szpitala, gdzie może być z tatą. Marzenie mamy? Obiad dla dzieciaków. Bo nawet to jest trudno zapewnić.

Druga to matka samotnie wychowująca dwie córeczki. Są we trójkę bardzo kochającą się rodziną. Dziewczynki mają po kilka lat, a już pomagają mamie. Jednak dochód na osobę wynosi u nich 280 zł miesięcznie. Potrzebują absolutnie wszystkiego - ubrań, kocy, jedzenia. I trochę uśmiechu, bo jego deficyt odczuwają najmocniej.

Ostatnią rodziną jest mama z dwójką dzieci - ośmiolatką i piętnastoletnim niepełnosprawnym synem. Ich ogromną potrzebą jest wózek inwalidzki dla chłopca, pieluchy i inne środki higieniczne. Marzeniem mamy remont łazienki - która jest zupełnie nieprzystosowana dla osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim. I finansowo i technicznie jest to niełatwe zadanie, ale Sylwia wierzy, że uda się spełnić! Szuka ekipy remontowej, która podejmie się dopełnienia tego marzenia. Przekonała się nie raz, że jest tyle dobrych ludzi w około, że wszystko musi się udać. I powtarza za Szlachetną Paczką: Razem możemy więcej! I już nie raz się o tym przekonała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska