Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MŚ w Lahti. Heinz Kuttin: Czwarte miejsce? To nie jest przyjemne uczucie

Przemysław Franczak, Lahti
Heinz Kuttin w Polsce pracował przez trzy lata
Heinz Kuttin w Polsce pracował przez trzy lata Dariusz Gdesz
Kamil Stoch na podium się nie znalazł, bo trochę słabszy miał pierwszy skok. Stefan Kraft miał obie próby bardzo dobre, Niemcy też i to zadecydowało - komentuje wyniki konkursu MŚ na normalnej skoczni w Lahti Heinz Kuttin, trener Austriaków, a kiedyś reprezentacji Polski.

Jest Pan zaskoczony, że na podium pierwszego konkursu mistrzostw świata zabrakło Kamila Stocha?Nie, takie są skoki. Z jednej strony, klasyfikacja Pucharu Świata nie kłamie i Kamil w tym sezonie skacze najlepiej, najrówniej, z drugiej – na mistrzostwach świata wszystko rozstrzyga się w jednym konkursie. To jest ta różnica. Poza tym, niewiele mu zabrakło.

Ale jednak.Rozumiem, że polscy zawodnicy, czy kibice mogą czuć niedosyt. W końcu jesteśmy na mistrzostwach świata, a wy mieliście walczyć o medale. I w sumie trzech skoczków było blisko, by to osiągnąć, ale może mieli mniej szczęścia od innych. Domyślam się, że dla Kamila takie rozstrzygnięcie może być trudne, bo sam byłem trzy razy czwarty na ważnych imprezach. Nie jest to przyjemne uczucie.

Polacy odkują się na dużej skoczni?Mimo wszystko mam nadzieję, że nie (śmiech). Proszę zrozumieć mój punkt widzenia. Wiadomo jednak, że sukcesy się nie nudzą, chce się więcej i więcej. A Polacy zrobili świetną robotę w tym sezonie. Są liderami Pucharu Narodów, Kamil prowadzi w Pucharze Świata. W Lahti zresztą też robił bardzo dobre wrażenie. Dzień przed konkursem, w kwalifikacjach, jego skok był niesamowity. Może jednak za długi, jeśli weźmiemy pod uwagę jego problemy z kolanem. W grze o medale był mimo wszystko cały czas, ale na podium się nie znalazł, bo trochę słabszy miał pierwszy skok. Stefan Kraft miał obie próby bardzo dobre, Niemcy też i to zadecydowało.

Dzięki temu wyrównał się nieco stan waszej przyjacielskiej rywalizacji ze Stefanem Horngacherem.
O tak, z nim na pewno rywalizuję bardziej niż z innymi trenerami. Przeżyliśmy razem sporo. I jako zawodnicy, i jako szkoleniowcy. W tej drugiej roli przepracowaliśmy razem sześć-siedem lat. W Austrii, Polsce, Niemczech. Znamy się doskonale, zżyliśmy się ze sobą przez te wszystkie lata. Bez wątpienia rywalizacja z nim jest bardzo interesująca.

Ucieszył się Pan, że Horngacher w końcu zdecydował się podjąć wyzwanie i został głównym trenerem?Oczywiście, ta rola była mu pisana i wystarczająco długo z tym zwlekał. Doświadczenie miał już ogromne, najwyraźniej jednak czekał, aż nadejdzie właściwy moment. I chyba się nie pomylił.

I od razu dobrze wystartował.
Powiedziałbym, że aż za dobrze (śmiech).

Pan z pracy w Polsce też ma dobre wspomnienia?Dużo się u was nauczyłem. Byłem wtedy młodym trenerem, pierwszy raz pracowałem w innym kraju. To były dla mnie dobre trzy lata. Do tej pory świetnie mówię po polsku. Nie, żartuję.

Zapewne taką najważniejszą odsłoną waszego pojedynku z Horngacherem będzie konkurs drużynowy. Tymczasem na głównego kandydata do złota wyrośli Niemcy.
Nie, nie można tak w tej chwili powiedzieć. Przed nami jeszcze treningi i konkurs indywidualny na dużej skoczni. Do soboty jeszcze wszystko może się zmienić.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska