Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z zazdrości zabił kompana 60 ciosami noża. Skazany na 15 lat więzienia

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Krew ofiary była na wielu przedmiotach. Ślady zabezpieczono w trakcie oględzin w domu ofiary w Sokołowicach
Krew ofiary była na wielu przedmiotach. Ślady zabezpieczono w trakcie oględzin w domu ofiary w Sokołowicach
W Sokołowicach podczas kłótni o kobietę jeden mężczyzna zabił drugiego. - Nic nie pamiętam - mówi. Sąd Okręgowy w Krakowie za to zabójstwo skazał 32-letniego Stanisława M. na karę 15 lat więzienia.

Czy jesteś prawdziwym krakusem? Sprawdź się w teście!

Józek zasnął głębokim snem, ale po północy obudziły go odgłosy awantury. W pierwszej chwili nie wiedział, co się dzieje, więc obrócił się na lewy bok i z wersalki obserwował przebieg wydarzeń. Zobaczył, że Staszek usiadł na leżącym na plecach Marku i zaczął mu zadawać ciosy nożem. Raz, drugi, dziesiąty. Jęki konającego po chwili ucichły. Józka aż zmroziło ze strachu.
Udawał, że śpi i przymknął oczy. Nie co dzień jest się naocznym świadkiem, jak jeden człowiek z zimną krwią zabija drugiego.

Rodzina z Sokołowic

49-letni Marek po wypadku utrzymywał się z renty i mieszkał w zaniedbanym domu w Sokołowicach koło Koszyc (pow. proszowicki). Pieniędzy starczało na papierosy, wódkę i zakąskę. Żywił się zwykle u siostry, która z rodziną mieszkała kilka domów dalej. Dodatkowy obiad zawsze miała dla brata.

Rodzeństwa było sześcioro: dwie siostry i czterech braci, ale po jednym zostało wspomnienie, bo tragicznie zginął z ręki nieznanych sprawców w Nowej Hucie. Zabójców nie znaleziono.
Do Marka często zaglądali amatorzy tanich win i darmowego noclegu. Wśród nich Urszula F., zwana przez wszystkich Ulką.

Ulka - miłość życia

Tęga, jak na swoje 47 lat, matka dorosłego syna. Z niejednym panem już miała do czynienia. Nie była miss piękności, nawet jak na dość niskie w tym względzie standardy podkrakowskiej wsi, ale Marek i tak mówił, że to „miłość jego życia”.

Na temat wyboru partnerki nie słuchał krytycznych uwag swoich sióstr. Członkowie dalszej rodziny też suszyli mu głowę, by się pozbył młodszej wybranki, zwłaszcza gdy się dowiedzieli, że Ulka zabiega, by Marek ją u siebie zameldował. Do tego jednak nie doszło, bo musiałby mieć zgodę rodzeństwa, a oni powiedzieli: nic z tego.

Józek należał do stałych bywalców w domu Marka. Zajrzał tam raz ze swoim kolegą Staszkiem. To miało potem tragiczne konsekwencje. Gdy Józek z Markiem wyszli do sklepu po alkohol Staszek został sam na sam z Ulką.

Potem w zaufaniu zwierzył się Józkowi, że w trakcie ich nieobecności kobieta obdarzyła go swoimi wdziękami i uprawiali seks. Józek tę opowieść odebrał jako zwykłe przechwałki kolegi i nic o tym incydencie Markowi nie powiedział.

Związek Marka z Ulką po etapie romantycznych wzruszeń ustabilizował się na tyle, że para robiła sobie wyrzuty i awanturowała się o błahe sprawy. Marek był zazdrosny o to, że Ulka strzela oczami w kierunku innych mężczyzn, ale na niczym zdrożnym jej nie przyłapał. Po roku ich relacje na tyle się rozluźniły, że w trakcie jednej z awantur Marek kazał się Ulce wynosić precz. Spakowała część swoich rzeczy osobistych i przenocowała w stodole. Rankiem ścięła się z kuzynką Marka, która uderzyła ją krzesłem w głowę i wykrzyczała, by więcej się we wsi nie pokazywała. Ulka wróciła więc do Nowej Huty, do poprzedniego partnera i odnowiła relacje z synem.

Dwie doby po rozstaniu z Ulką Marek w ostatnim dniu życia poszedł na mecz piłkarski, po południu zjadł obiad u siostry, a ze szwagrem pogadał o rozgrywkach sportowych. Na stacji paliw kupił alkohol i wrócił do domu. Wieczorem zajrzał do niego Józek, któremu towarzyszył Staszek.

Zbrodnia po północy

Pili we trzech wódkę z jednego kieliszka, ale w pewnym momencie zmęczony Józek powiedział, że idzie spać. Ułożył się wygodne na wersalce i przed zaśnięciem widział, że Marek ze Staszkiem spokojnie gadają o byle czym.
Gdy po północy obudził się po 40 minutach snu, usłyszał podniesione głosy. Zapamiętał, że Marek powiedział: - Ulka ku...
- Ja ci ku... pokażę! - ze złością odrzekł na to Staszek.

Obaj zaczęli się szamotać, upadli na podłogę i wtedy Staszek usiadł na udach Marka. Unieruchomił go i zaczął dźgać nożem. W pewnej chwili Józek zauważył, że Staszek przełożył nóż z prawej do lewej ręki i dalej zadawał uderzenia. Po chwili Marek przestał się bronić, cicho jęczał, a w końcu zamilkł.

Józek udawał, że śpi. Zza przymkniętych powiek zauważył jednak, że Staszek ma na twarzy rany, których u niego nie widział przed zaśnięciem.

Staszek zdjął zakrwawione ubranie i został w samych majtkach i skarpetkach. Położył się obok Józka na wersalce i obaj usnęli. Taki obrazek zobaczyła rankiem siostra Marka, Maria. Weszła do domu, bo z ulicy zauważyła, że pali się światło w pokoju i chciała bratu zrobić awanturę, że nie oszczędza prądu. Martwego Marka zobaczyła na podłodze, a dwóch mężczyzn na wersalce. Pobiegła po pomoc.

- Ten widok pozostanie mi w pamięci na całe życie. Brat zginął z powodu zazdrości o kobietę - opowiada dziś Maria B.
Nietrzeźwego Staszka z trudem udało się ocucić, bo miał we krwi 3 promile. Na widok policjantów stał się agresywny, ale ustawiono go do pionu.

Nie przyznał się do dokonania zabójstwa, ale na jego rękach ujawniono krew ofiary, a na nożu odciski palców.
Podczas sekcji zwłok Marka doliczono się 60 ran kłutych i ciętych. Na głowie miał 21, na karku i szyi 9, 24 na klatce piersiowej, pozostałe na rękach. Niektóre o głębokości 14 cm. One uszkodziły serce.

Stanisław M. twierdził, że z powodu alkoholu nie pamięta zajścia i że przy drugiej butelce wódki „stracił pamięć”. Ocknął się w karetce, a potem w szpitalu. Zaprzeczył, by kiedyś mówił Józkowi o seksie z Ulką. Twierdził, że to Józek dopytywał się, czy skorzystał z okazji, gdy zostali sam na sam. Także przesłuchana Urszula F. zaprzeczała, by uprawiała seks z oskarżonym. Pozostały uzasadnione wątpliwości, czy mówili prawdę

Biegli wypowiedzieli się, że Stanisław M. czynu dokonał będąc w pełni władz umysłowych. W przeszłości był karany za jazdę po pijaku, kradzieże. W opinii kuratora sądowego był osobą zdemoralizowaną.

- Nie jestem zdolny do tak okrutnego czynu. Ktoś mnie wrabia. Gdy urwał mi się film, ktoś mógł przyjść i pozbawić Marka G. życia - mówił Stanisław M.

Wyrok Sądu Najwyższego

Pod koniec procesu przed Sądem Okręgowym w Krakowie zdobył się na refleksję.
- Wynika z dowodów, że zrobiłem straszną i haniebną rzecz. Bardzo żałuję, że niczego nie pamiętam. Nigdy nikogo po alkoholu nie skrzywdziłem - twierdził. Prokurator chciał dla niego 25 lat więzienia, ale sąd skazał go na 15 lat.
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który jednak oddalił kasację obrońcy i wyrok utrzymał w mocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska