MKTG SR - pasek na kartach artykułów

45. rocznica Marca 1968. "Łzawa środa" na krakowskim Rynku

Marek Bartosik
Akcja milicjantów przed Collegium Novum w Krakowie
Akcja milicjantów przed Collegium Novum w Krakowie fot. archiwum macieja beiersdorfa
Trzy dni po tym, jak milicja rozpędziła w Warszawie wiec - zorganizowany w obronie studentów wyrzuconych z Uniwersytetu Warszawskiego za protesty przeciwko usunięciu inscenizacji Mickiewiczowskich "Dziadów" w reżyserii Kazimierza Dejmka ze sceny Teatru Narodowego - fala marcowego protestu dotarła do Krakowa.

- Nie tylko dla mnie, ale i dla moich kolegów Marzec '68 przyniósł doświadczenie "uroków" tamtego systemu. Odczuliśmy je na własnej skórze, bitej milicyjnymi pałami. To były przeżycia, które rozwiewały nasze złudzenia na temat komunizmu i zaimpregnowały nas na pokusy z jego strony - opowiada uczestnik tamtych wydarzeń Ryszard Terlecki, dziś poseł PiS.

Wiadomości o wydarzeniach w stolicy docierały do Krakowa przez Radio Wolna Europa. Przekazało je też trzech warszawskich studentów, którzy przywieźli do Krakowa teksty przyjętych w Warszawie rezolucji. Był wśród nich Jan Tomasz Gross (późniejszy autor m.in. głośnej książki o zbrodni w Jedwabnem). Więc o warszawskich wydarzeniach wiedziano w Krakowie już 10 marca. Dzień później odbył się tu pierwszy wiec.

Najpierw studenci zebrali się na Rynku Głównym, a potem w auli Collegium Novum, gdzie przybyło około tysiąc osób. Uchwalili odezwę. Chcieli przestrzegania konstytucji i przywrócenia "Dziadów". Od opublikowania odezwy w środkach przekazu uzależniali zakończenie protestu. Mimo obietnicy rektora UJ prof. Mieczysława Klimaszewskiego, wówczas wiceprzewodniczącego Rady Państwa, do publikacji nie doszło. Rozczarowanie studentów doprowadziło do kolejnych protestów. Po reakcji milicji, protest z 13 marca nazwany został przez jego uczestników "łzawą środą".

Doszło do wieców w głównych ośrodkach studenckiego buntu, czyli w uniwersyteckim akademiku Żaczek i w mias-teczku studenckim AGH, a potem do marszu na Rynek. Na jego czele szli studenci fizyki UJ z wieńcem, który chcieli złożyć pod pomnikiem Mickiewicza. Manifestacja napotkała jednak na blokadę Rynku. Milicjanci użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Część studentów szukała schronienia w Collegium Novum, gdzie teoretycznie milicja nie miała wstępu. Nie uszanowała tej zasady. W gmachu użyła pałek i gazu łzawiącego.

W następnych dniach inicjatywę w Krakowie przejęli studenci AGH, którzy opanowali uczelniany radiowęzeł - nadawali odezwy i powstańcze pieśni. Czekali na reakcję ówczesnego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Ten 19 marca wygłosił przemówienie, ale o protestach się nie zająknął. Przez kilka następnych dni studencki strajk wygasał.

- Studenci chcieli walczyć, ale byli zmęczeni czekaniem i napięciem, bo władze nie reagowały na żaden ich postulat - mówi historyk, prof. Julian Kwiek z AGH.

W krakowskich wydarzeniach uczestniczyło ok. 10 tys. osób. 120 zostało zatrzymanych, z czego 15 odpowiadało potem przed sądami. Kilkudziesięciu studentów zostało relegowanych z uczelni (najwięcej z AGH).

Reakcja władz partyjnych Krakowa na protesty była jednak łagodniejsza niż np. w Katowicach. Tam podczas wiecu poparcia dla władz Edward Gierek, ówczesny I sekretarz wojewódzkiej organizacji PZPR, zapowiadał "pogruchotanie kości pogrobowcom starego ustroju, syjonistom, sługusom imperializmu".

Marzec 1968 roku stał się doświadczeniem dla kolejnego pokolenia po tym, które brało udział w wydarzeniach czerwca i października 1956 roku. Było wśród nich wielu członków oficjalnie działającego Zrzeszenia Studentów Polskich. Niektórzy jego działacze bezskutecznie próbowali tonować nastroje. Wśród nich był m.in. Zbigniew Regucki, późniejszy redaktor naczelny "Gazety Krakowskiej".

W marcowe protesty krakowskich studentów nie zaangażowali się robotnicy, w przeciwieństwie do Gdańska, gdzie byli główną siłą tamtejszego Marca '68. W Hucie im. Lenina w Krakowie odbył się tylko krótki strajk. Kościół, podobnie jak w całym kraju, też reagował wstrzemięźliwie, zdając sobie sprawę, że studencka spontaniczność wykorzystywana jest do walki frakcji na szczytach komunistycznej władzy.

Jak twierdzi prof. Julian Kwiek, mieszkańcy Krakowa reagowali na marcowe wydarzenia życzliwie, oklaskując na ulicach studentów. Taksówkarze za darmo odwozili pobitych uczestników demonstracji do domów. Jednak były także wypadki składania na nich donosów.

- W Krakowie o wiele mniejszą skalę miała też nagonka antysyjonistyczna, jaka nastąpiła po Marcu. Z pracy zwolniono tu 12 osób pochodzenia żydowskiego. Są jednak relacje mówiące o tym, że do mieszkań krakowskich Żydów pukali Polacy i pytali, kiedy to mieszkanie zostanie opuszczone, bo je sobie upatrzyli. Na drzwiach gabinetu prof. Henryka Markiewicza, polonisty z UJ, pojawiały się antysemickie napisy. Asystenci ścierali je, żeby profesorowi nie było przykro - tłumaczy prof. Kwiek.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska