Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

100-latek z Wawrzki. Pan Stanisław Święs obchodził okrągłe urodziny! [Zdjęcia]

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Stanisław Święs w ostatnią sobotę obchodził okrągłe urodziny – skończył 100 lat! Bohater tego tekstu mieszka w Wawrzce koło Grybowa z córką Zofią Zielińską oraz zięciem Władysławem od lat siedemdziesiątych. Na co dzień towarzyszy mu również wnuczka Iwona Drąg z mężem. Zapraszamy do przeczytania rozbudowanej wersji tekstu o Panu Stanisławie.

- Nie krzyczcie, muszę się skoncentrować – ucisza wszystkich wokół, ale czyni to z uśmiechem.

- Ten czas to szybko leci. Moja żona Helena umarła 34 lata temu – sięga pamięcią. Pytany czy ją pamięta, błyskawicznie odpowiada. - Jakżebym miał nie pamiętać? Przecież z nią spałem! To była dobra żona. Ona śmiała się do mnie, ja do niej – wzrusza się.

Helena i Stanisław doczekali się sześciu dzieci. Stanisław był sołtysem przez 25 lat. - Przyszło dwóch żołnierzy i polecili nam, byśmy wybrali sołtysa. Padło na mnie. Zamykałem i pilnowałem domostw Łemków. Po nich przyjeżdżały wozy, byli wysiedlani, to było jakoś tak w 1945, 1947 roku… - przypomina sobie. Pytam, czy był dobrym gospodarzem. - Bo ja wiem? - zamyśla się. - To zawsze był skromny człowiek – dodaje córka. - Nigdy się nie wywyższał – mówi wnuczka Katarzyna Siuta.

Pan Stanisław był też radnym gminy oraz przede wszystkim zajmował się 10-hektarowym gospodarstwem. Robił też na drutach. - Powstało trochę swetrów, rękawiczek czy skarpetek – chwali się nasz rozmówca. - Tata nie przekazał nam jednak tej wiedzy – wtrąca córka.

Tato Pana Stanisława służył w wojsku i mały Stasiu otrzymał ubranko uszyte z munduru. - Chodziło się też w lnianej koszuli, nie było takiego dobrobytu, jak teraz. Panował też głód. Było nas sześcioro. Mama stawiała na ławce miskę, ubrała sobie jedną, dwie łyżki i… koniec. Wszystko dzieci zjadły – wspomina z rozrzewnieniem.

Pan Stanisław trzyma się diety, nie pali papierosów, ale kieliszka „czystej” sobie nie odmawia. - Iwonka, będziesz gdzie jechać? Kup mi – śmieje się wnuczka Iwona. - Więcej mu jednak nie trzeba, jak tego kieliszeczka. Za dziadkiem trzy zawały. Trzeba się oszczędzać – przypomina.

Zagajony o receptę na długowieczność 99-latek chwilę się zastanawia. - Kiedyś jadło się to, co było. Już kromka chleba to było coś!
- Dziadek jada chleb wypiekany w domowym piecu na drewno, czasem chałkę. Rzadko sięga po sklepowe produkty. Lubił sobie pojeść słoniny gotowanej w kapuście, twarogu. Robił dziurkę w świeżym jajku i wypijał zawartość. Teraz pija ciepłe mleko. Prosto od krowy. Kosztuje też kwaśnego mleka. Lubi słodkie, zwłaszcza ptasie mleczko – raz po raz wymieniają najbliżsi Pana Stanisława.
- Nie krzyczcie – po raz kolejny strofuje senior rodu uśmiechając się.

Pan Stanisław ma swoje zapasy w „nakastliku” przy łóżku. Córka przypomina, że pije słodzoną herbatę. - Zwykle są to trzy łyżeczki. Gdy zwracamy mu na to uwagę, obrusza się i mówi: „jeszcze tego mi żałujcie!”.

Pytany o samopoczucie pan Staszek wyjaśnia: Czuję się dobrze, bo mam przy sobie dobrych ludzi. Przysłuchująca się rozmowie rodzina momentalnie nagradza brawami jego wypowiedź.

- Wnuczka mnie goli, córka pomaga się umyć – wylicza. Nasz bohater pamięta o dniach oporządzania, to środa i sobota. - Pilnuje nas, byśmy nie zapomniały. Często chce płacić.. Jest bardzo szczerym człowiekiem – chwalą go bliscy.

- Na co mi to odkładać? Trzeba rozdać swoim – mówi.

Pan Stanisław ma swoje posłanie w kuchni. Tam czuje się najlepiej. Zakłada okulary i czyta gazety przy kilkudziesięcioletnim stole. Stamtąd ma widok na stajnię, widzi kto właśnie przyjechał pod dom. Lubi, gdy domownicy gotują.

- Ty Iwonka? Co Ty tam dajesz? - dopytuje wnuczki przyrządzającej posiłek.

Prócz szóstki dzieci Pan Stanisław może pochwalić się 33 wnukami, 76 prawnukami i 8 praprawnukami.

Niedawno do tego sędziwego mieszkańca Wawrzki przyjechali goście z Ukrainy. Andrij z kuzynem i synem z Kijowa. Przed laty zostali wysiedleni z Wawrzki do Związku Radzieckiego. Rozmowy trwały do późna. Ukraińcy co chwilę poklepywali Pana Staszka po plecach. - Widać, że go szanują – cieszy się córka.

- Mój tata robił Ukraińcom koło butów. Lubili nas. Raz pewna Ukrainka podarowała mi w podzięce takiego dużego pieroga. Człowiek nabrał wielkiego smaku, podejrzewałem, że w środku jest mięso. Zaniosłem go mojej mamie, ona go rozkroiła a tu… same ziemniaki – śmieje się Pan Stanisław.

Inną pierogową anegdotką jest ta z jego żoną Heleną. - Słonko było wysoko, kosiłem łąkę. Zauważyłem jak idzie. Niosła mi pierogi. Miała na sobie taką wąską sukienkę, przechodziła przez potoczek i nagle jak się nie przewróciła… Wszystko się rozsypało, było z tego śmiechu, co niemiara – sięga pamięcią.

Pan Stanisław sporo się w życiu nachodził. Wracając z pracy, szedł przez pola, na których rosły jabłonie czy grusze. Wykopywał je, brał na plecy i sadził u siebie. Zdarzyło się, że chodził tak z Uścia Gorlickiego, jakieś kilkanaście kilometrów. - To było chodzenie na „dzicki”. To też pomogło mi w utrzymaniu mojej obecnej kondycji – podsumowuje.

Fragment przemówienia jednej z wnuczek Pana Stanisława w trakcie sobotnich 100. urodzin:
„Takie dni świętuje się niezmiernie rzadko. Równie rzadko widujemy się wszyscy w tak licznym gronie. Dlatego z ogromną radością i wdzięcznością witam wszystkich, którzy przybyli na tę wyjątkową przecież uroczystość, wszystkich, którzy zechcieli z nami dzielić te wspaniałe, rodzinne chwile. Powitanie rozpocznę od naszych znamienitych gości: witam wójta - pana Jacka Migacza, witam księży z naszej parafii - księdza proboszcza Mariusza Tomaka, i towarzyszących mu kapłanów, witam też sołtysa Wawrzki - Mariana Kmaka oraz naszego radnego, ale też sąsiada i przyjaciela rodziny, Jana Smołę. Witam całą rodzinę, przyjaciół, znajomych, no i przede wszystkim naszego wspaniałego, kochanego, niezwykłego 100 latka. Kochany Jubilacie - Najdroższy dziadku Stasiu.

Zebraliśmy się tu, żeby uczcić Twój piękny jubileusz. Urodziłeś się 30 września 1919 roku. To były ciężkie czasy. Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Twoje dzieciństwo naznaczone było ciężką pracą, nieraz głodem, rozstaniem z ojcem, który musiał iść na wojnę z bolszewikami. W Twoją młodość - bo miałeś wtedy zaledwie 20 lat - wdarła się kolejna wojna i całe wiążące się z nią okrucieństwo: ból, głód, śmierć, strach o bliskich. Jak w obliczu takich cierpień można było cieszyć się życiem? Kiedy skończyła się II wojna światowa, nastał kolejny trudny okres - bo życie w czasach komuny też nie rozpieszczało. Mimo tego wziąłeś to życie za rogi. Ożeniłeś się z babcią Heleną. Na świat przyszła szóstka Waszych dzieci: trzy córki Maria, Michalina i Zofia oraz trzech synów - Czesław, Janek i Zbyszek.

To dzięki Tobie i babci Wasze dzieci wyrosły na porządnych i mądrych ludzi. Te dzieci dały Ci trzydzieści troje wnucząt, jednak wziąwszy pod uwagę, że każdy wnuk ma żonę, każda wnuczka męża to można powiedzieć, że wnuków masz dziadku 66. Jeszcze więcej jest prawnucząt - 78. No i zaczęły już przychodzić na świat twoje pra, prawnuki. Na razie jest ich ośmioro. Żeby zapewnić byt swojej rodzinie prowadziłeś spore – dziesięciohektarowe gospodarstwo. Uczyłeś dzieci a potem wnuki pracy na roli. Pilnowałeś, żeby gospodarstwo było zadbane, żeby wszystko schludnie wyglądało. Wielu wspomina, jak sprawdzałeś, żeby wszystkie kopki siana lub zboża były ustawione dokładnie w równiutkich rzędach, jedna za drugą.

Troszczyłeś się też o to, żeby nie zmarnowało się żadne kłósko zboża. Nawet po zagrabaniu chodziłeś po polu i zbierałeś z wnukami pojedyncze, zabłąkane kłóska. Oprócz dbania o rodzinę poświęciłeś się też pracy dla wsi, dla jej mieszkańców, dla parafii. Byłeś sołtysem (przez 25 lat) a także radnym, kościelnym. Dbałeś też o dobre wychowanie wnuków. Oto kilka anegdotek z tym związanych. 1. Pewnego razu ministranci rzucali kulami śnieżnymi do ptaka na rynnie kościelnej. Jedna z kul dopadła go i ptaszek spadł na ziemię. Wypatrzyłeś wśród tamtych chłopców swojego wnuka. Zawołałeś go do siebie i zapytałeś: "Zdzisiu, co się stało temu ptaszkowi?" - To wystarczyło, żeby zrozumiał swój błąd. Zdzisiu - mój mąż - do dziś często o tym wspomina przy różnych okazjach.

Pozwolę sobie też na własną refleksję. Dziadku, odkąd wyszłam za mąż za Twojego wnuka, odkąd Cię poznałam, zawsze, kiedy się spotykamy czuję mocno, że jestem przez Ciebie akceptowana, a nawet zaryzykuję stwierdzenie – lubiana. To dla mnie niezmiernie miłe i ważne odczucia. Jestem pewna, że nie tylko ja tak czuję. Twoje wnuki wspominają, że często, gdy chciały się bawić, znajdowałeś im zajęcie, żeby nie przewróciło się im w głowie. A to zbierali z Tobą w sadzie jabłka, śliwki i gruszki, które potem suszyliście. A to jeździli z tobą do Chełmu zbierać liście na ściółkę dla zwierząt.

Uczyłeś ich też młócić cepami snopki żyta, z których robiliście powrósła do wiązania jęczmienia. W kościele często dyscyplinowałeś rozrabiające dzieciaki. Wszyscy wiedzieli, że gdy Staś jest w kościele, nie wolno gadać ani się wiercić, trzeba grzecznie się modlić. Trudno całe Twoje bogate życie zawrzeć w tym jednym przemówieniu. Dopowiem jeszcze tylko, że od 34 lat często wspominasz swoją drugą połówkę – śp. babcię Helenę, której nikim już nie zastąpiłeś. Dzisiejszej uroczystości nie doczekali też: Twój syn Czesław, zięć Józef i wnuk Marian".

WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska